Nowy sposób przeglądów. Prawie nikt nie chce go robić

Nowe przepisy dopuszczą do przeprowadzania obowiązkowych kontroli technicznych poza stacjami diagnostycznymi. Miał to być ukłon w stronę rolników i przedsiębiorców, wykorzystujących ciężkie maszyny. Efekty będą raczej mizerne.

Dowód rejestracyjny, pieczątki przeglądu
Dowód rejestracyjny, pieczątki przeglądu
Źródło zdjęć: © WP
Tomasz Budzik

29.11.2023 | aktual.: 29.11.2023 10:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ministerstwo Infrastruktury opublikowało dwa projekty rozporządzeń, dotyczących wyposażenia stanowiska do badań technicznych pojazdów, znajdującego się poza terenem stacji kontroli. Czas pokaże, czy resort jeszcze zdąży doprowadzić do ich zatwierdzenia i opublikowania, nim zmieni się rząd. Zgodnie z założeniem zmiany mają wejść w życie 1 czerwca 2024 r. Rzecz jednak w tym, że z nowego prawa może skorzystać bardzo niewielu diagnostów.

Zgodnie z mającym obowiązywać od 1 czerwca 2024 r. art. 81 ust. 12b Prawa o uchu drogowym, badania techniczne ciągnika rolniczego oraz ciągnika gąsienicowego o maksymalnej prędkości konstrukcyjnej nieprzekraczającej 40 km/h, a także przyczepy przeznaczonej do łączenia z tymi pojazdami będzie można przeprowadzać w dowolnym miejscu, które spełni warunki, wymagane do odpowiedniego przeprowadzenia przeglądu.

Jak mówi opublikowany właśnie projekt rozporządzenia, musi być to równa i utwardzona nawierzchnia. Dodatkowo musi się tam znaleźć przyłącze elektryczne, zapewniające napięcie wymagane do prawidłowego działania urządzeń pomiarowych i sprzętu diagnosty. Jak łatwo zauważyć, Ministerstwo Infrastruktury nie piętrzy tu trudności. Tak naprawdę spełni je wiele placów na rolniczych posesjach. I takie było założenie – by rolnicy czy przedsiębiorcy nie musieli pokonywać publicznymi drogami kilkunastu kilometrów do najbliższej stacji diagnostycznej. Jest jednak pewien problem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Są nim wymagania, jakie Ministerstwo Infrastruktury stawia względem stacji diagnostycznych, które począwszy od 2024 r. chciałyby oferować takie usługi. Obejmują one:

  • urządzenie do podnoszenia osi pojazdu o udźwigu co najmniej 115 kN, w wersji mobilnej wraz z zestawem podkładów do stabilizacji pojazdu podczas badania technicznego albo urządzenie do wymuszania szarpnięć kołami jezdnymi pojazdu o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 t i powyżej, w wersji mobilnej;
  • opóźnieniomierz do kontroli działania hamulców;
  • miernik poziomu dźwięku;
  • przyrząd do kontroli złącza elektrycznego pojazd-przyczepa;
  • ekran do oceny ustawienia świateł i miernik światłości do oceny światłości świateł pojazdu;
  • przyrząd do pomiaru ciśnienia powietrza w ogumieniu pojazdu;
  • dymomierz.

To jednak nie koniec. By wszystkie te urządzenia działały, konieczny jest laptop. Wydruk potwierdzenia przeglądu wymaga drukarki, a wydrukowanie paragonu za usługę odpowiedniej kasy fiskalnej. Łącznie to bardzo duży wydatek. A pieniądze na sprzęt to wciąż nie wszystko. Na takie rozwiązanie będą mogły zdecydować się tylko większe stacje kontroli pojazdów. Żaden przedsiębiorca nie zostawi przecież stacji kontroli bez diagnosty. Będzie więc musiało pracować ich przynajmniej dwóch. Jeśli przedsiębiorca spełni wszystkie warunki, będzie musiał wystąpić o ponowne zatwierdzenia do Transportowego Dozoru Technicznego.

Na koniec pozostawiłem fakt, który może przesądzić o losie nowych przepisów – cenę przeglądu. Tu nic się nie zmienia. Za badanie techniczne ciągnika przeprowadzone poza stacją kontroli będzie się płaciło dokładnie jak do tej pory, czyli 62 zł brutto.

– Z rozmów z przedsiębiorcami prowadzącymi stację kontroli pojazdów wynika, że zainteresowanie nowymi możliwościami prowadzenia badań będzie bardzo znikoma – powiedział autokult.pl Marcin Barankiewicz, prezes zarządu Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów. – Niewiele osób zdecyduje się zainwestować kilkadziesiąt tysięcy złotych w sprzęt tylko po to, by przeprowadzić trudną do oszacowania liczbę badań technicznych ciągników. Problemem jest również cena, wynosząca 62 zł. Nie jest to kwota, która zachęciłaby przedsiębiorców. Przedstawiciele Ministerstwa Infrastruktury stwierdzili, że będzie można poprawić opłacalność, pobierając (zgodnie z wprowadzonymi przepisami) opłaty za dojazd. A jeśli na przykład rolnicy w danej wsi umówią się na jeden termin? Wtedy bezzasadne byłoby pobieranie opłaty za dojazd od każdego z nich. A przedsiębiorca zostanie z problemem.

W kwestii cen przeglądów, obowiązujących od 19 lat, na razie nic się nie zmieni. W reakcji na strajki właścicieli stacji kontroli pojazdów i interpelacje poselskie Ministerstwo Infrastruktury informowało, że rozważy zmianę cennika przeglądów, gdy zmienione zostaną przepisy o obowiązkowych badaniach technicznych, które miały uszczelnić system. Prac nad nowelizacją nie udało się jednak sfinalizować przed końcem kadencji Sejmu i teraz sprawa ponownie ugrzęzła w martwym punkcie. Być może nowy rząd zdecyduje się na bardziej energiczne ruchy. Jeśli tak się nie stanie, cała zmiana z "dojazdowym badaniem technicznym" pozostanie jedynie na papierze.

Komentarze (46)