Rośnie liczba kar za brak OC. Dla UFG koronawirus nie jest wyjaśnieniem
Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny odnotował wzrost liczby nieubezpieczonych pojazdów. Dla ich właścicieli oznacza to bardzo dotkliwą karę finansową. Nie pomoże zrzucanie winy na pandemię. Większość zmotoryzowanych będzie musiała zapłacić – nawet 5,2 tys. zł.
13.10.2020 | aktual.: 16.03.2023 16:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zgodnie z prawem każdy zarejestrowany w Polsce pojazd musi być ubezpieczony od odpowiedzialności cywilnej. Dotyczy to także tych pojazdów, których właściciele z jakichś względów czasowo nie używają. Nie zmieniło tego również rządowe rozporządzenie na czas walki z SARS-CoV-2. Jak pokazują liczby, wielu kierowców liczyło z tego powodu na taryfę ulgową.
Przepisy jak zawsze, przypadków więcej
- Od 1 marca do końca lipca liczba ujawnionych przypadków przerw w ubezpieczeniu wyniosła 81 770. To aż o 52 proc. więcej niż w analogicznym okresie roku 2019. Od początku marca do końca sierpnia takich przypadków było już ponad 100 tys. - mówi Autokult.pl Damian Ziąber, rzecznik prasowy Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego.
Aktualnie służby ochrony zdrowia codziennie informują o kilku tysiącach nowych zarażonych w ciągu doby, a wielka liczba osób przebywa na kwarantannie. Nie są to warunki sprzyjające załatwianiu spraw. Jak informuje UFG, wiele osób składających podanie o umorzenie kary powołuje się na trwanie pandemii czy zamknięte punkty pośredników ubezpieczeniowych. W przypadku OC nie ma jednak taryfy ulgowej. Pojazd ubezpieczyć można przecież przez internet czy telefon. Z takiego samego założenia wychodzi UFG i wysyła kierowcom pisma.
Koronawirus to nie wymówka
Osoby, które otrzymały zawiadomienie z UFG, muszą liczyć się z wysoką karą. Obecnie w przypadku przerwy w OC trwającej dłużej niż 14 dni właściciel samochodu osobowego płaci 5200 zł, a motocykla 870 zł. Jeśli czas bez polisy wynosił od 4 do 14 dni, jest to odpowiednio 2600 zł oraz 430 zł, a jeśli przerwa wynosiła do 3 dni, kara to 1040 zł oraz 170 zł. Można starać się o umorzenie części lub całości kary oraz rozłożenie jej na raty. By uzyskać taką szansę, należy złożyć w UFG pismo według wzoru udostępnionego przez tę instytucję. Sukces wcale nie jest jednak gwarantowany.
- Pandemia nie może być słowem-wytrychem pozwalającym uniknąć odpowiedzialności. W końcu łatwo można sprawdzić ważność polisy w dokumentach pojazdu, na stronie UFG czy w rządowej usłudze "Historia pojazdu". Zawarcie nowej polisy przez internet czy telefon większości zmotoryzowanym nie powinno nastręczyć większych trudności. Każdy z przypadków jest jednak rozpatrywany indywidualnie - dodaje rzecznik UFG.
Co ciekawe, przerwa w braku OC nie występuje - jak mogłoby się wydawać - najczęściej w przypadku osób starszych. Z danych za 2020 r. wynika, że 32 proc. spośród wszystkich nieubezpieczonych stanowią zmotoryzowani w wieku od 32 do 43 lat. Można więc podejrzewać, że jest to zwykłe zapominalstwo lub nonszalanckie podejście do przepisów w związku z pandemią.
- Sam fakt objęcia kwarantanną, a nawet przechodzenia koronawirusa, ale bez hospitalizacji, nie zawsze jest przesłanką do umorzenia opłaty za brak polisy OC lub jej części. Okolicznością przemawiającą za takim rozwiązaniem może być szczególnie trudna sytuacja majątkowa i rodzinna - kwituje Damian Ziąber.
I tu nie będzie jednak łatwo. Jak informuje UFG, średnia cena komunikacyjnej polisy OC wynosi obecnie 550 zł. Dla przytłaczającej większości Polaków taka opłata w skali roku nie jest bardzo uciążliwa.
Mechanizm wpadki
Z założenia polisa OC przedłuża się w Polsce automatycznie. Nawet jeśli właściciel pojazdu nie potwierdzi tego faktu i nie wniesie na czas wyznaczonej przez zakład ubezpieczeń opłaty za roczną ochronę. Jak to więc możliwe, że kierowcy "wpadają"?
Automatycznie nie przedłuży się polisa na pojazd, który zmienił właściciela. Nabywca używanego auta czy motocykla może korzystać z ubezpieczenia poprzedniego właściciela do końca okresu ochrony. Potem musi jednak zawrzeć własną umowę z ubezpieczycielem. Część kierowców o tym nie wie. List od ubezpieczyciela, który zwykle przypomina o zbliżającym się końcu ochrony, nie przychodzi, a po wygaśnięciu starej polisy pojazd pozostaje bez OC.
Inny przypadek dotyczy sytuacji, w której pojazd nie zmienia właściciela. Jeśli opłata za OC została rozłożona na raty, a choćby jedna z nich nie została uiszczona, ubezpieczyciel nie przedłuży automatycznie okresu ochrony. W takim przypadku o nową polisę trzeba zadbać po wygaśnięciu starej.
Są jeszcze i ci, którzy rozmyślnie unikają ubezpieczania pojazdu. Jak informuje UFG, stanowią oni jednak mniejszą część osób, w przypadku których wykrywa się brak OC. A do tego nie trzeba nawet policjanta. UFG używa systemu informatycznego, którego algorytm porównuje spływające na bieżąco od ubezpieczycieli informacje o zawieranych polisach z bazą danych o zarejestrowanych w Polsce pojazdach. Karę można więc otrzymać nawet za pojazd, który w ogóle nie jest używany.
Stawki kar za brak OC są nieporównywalnie dotkliwsze niż mandaty, które nałożyć może drogówka. Dodatkowo w 2021 r. jeszcze wzrosną i za nieubezpieczony samochód osobowy będzie można zapłacić 5600 zł. Jeszcze więcej może nas jednak kosztować spowodowanie wypadku nieubezpieczonym pojazdem. W takim przypadku firma ubezpieczeniowa poszkodowanego wypłaci mu odszkodowanie, a potem UFG zwróci się do sprawcy z żądaniem regresu, czyli zwrotu poniesionych kosztów. Pechowy rekordzista miał do zapłaty 1,4 mln zł.