Poseł w obronie kierowców. Odbieranie praw jazdy nadal niejasne
Kierowca zatrzymany przez policjantów po przekroczeniu 50 km/h w terenie zabudowanym nie ma szans na obronę. Poseł Piotr Babiarz (wcześniej PiS) pyta ministra do spraw administracji, czy resort zamierza doprecyzować przepisy i pomóc użytkownikom dróg. Nie jest to pierwsza tego typu inicjatywa.
09.08.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ponad 25 tys. – tyle praw jazdy zabrali policjanci w 2018 roku kierowcom ze zbyt ciężką stopą w terenie zabudowanym. Przedstawiciele policji zauważają, że to bardzo skuteczny sposób na ich poskromienie. Sytuacja w tym roku przedstawia się jednak gorzej.
- Do 1 lipca 2019 r. za przekroczenie dozwolonej prędkości w terenie zabudowanym o ponad 50 km/h policjanci ukarali 22 447 kierowców - zauważa podinsp. Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. - To o 46,6 proc. więcej niż w porównywalnym okresie 2018 r. - dodaje.
Użytkownicy dróg mają jednak wątpliwości w obliczu niezbyt precyzyjnego sprzętu używanego przez funkcjonariuszy. O ile kierowcy mogą nie przyjąć mandatu, w przypadku tak rażącego złamania przepisów nie mają wpływu na decyzję dot. zatrzymania prawa jazdy.
W tej sprawie walczył również Rzecznik Praw Obywatelskich. Kierowcy są przecież karani za jedno wykroczenie odrębnymi przepisami – mandatem (art. 92 kk) i odebraniem uprawnień (art. 135).
Rzecznik zauważył, że wydanie wyroku uniewinniającego kierowcę może spowodować uruchomienie postępowania odszkodowawczego od Skarbu Państwa. Taka osoba mogła przecież wykorzystywać samochód do pracy i ponieść szkody przez niefrasobliwość funkcjonariuszy czy nieprawidłowe użycie sprzętu. A to, jak dowodzą wyroki sądów, po prostu się zdarza.
Zobacz także
Naczelny Sąd Administracyjny zauważył, że postępowanie karne w sądzie a zatrzymanie prawa jazdy przez starostę to dwie różne sprawy. Rzecznik zauważył jednak jedną istotną kwestię – ten obszar prawa powinien być pozbawiony wszelkich luk prawnych. Jak widać, już kilka lat po wprowadzeniu przepisów pozwalających na takie karanie, dalej nie jest.
Najlepiej świadczy o tym wyrok sądu administracyjnego w Gliwicach. W 2017 r. stwierdził on, że decyzja starosty o zatrzymaniu prawa jazdy nie może opierać się wyłącznie na notatce policji w sytuacji, gdy kierowca nie przyjął mandatu. Uznano wówczas, że decydujące powinno być rozstrzygnięcie sądu w sprawie o wykroczenie.
Poseł Babiarz chce, by stworzona została procedura pozwalająca na odwołanie się od decyzji policjanta w przypadku zastrzeżeń do rzetelności pomiaru prędkości lub też innych wątpliwości. Decyzja funkcjonariusza może być decyzją błędną, przed którą kierowca nie może się obronić.
Pismo trafiło już do ministerstwa, a resort ma 21 dni na udzielenie odpowiedzi.