Poznań Motor Show zastąpi targi genewskie? Choćbyśmy bardzo chcieli, nie ma na to szans
Wiele osób zadaje sobie pytanie, czy po odwołanych przez koronawirusa targach motoryzacyjnych w Genewie nasz rodzimy pokaz w Poznaniu ma szansę przejąć rolę szwajcarskiej imprezy. Czy Polacy wykorzystają okazję i zwiększą rangę Poznań Motor Show, wzbogacając targi o światowe premiery? Osoby z branży przyznają, że nie ma na to szans. I to wcale nie dlatego, że termin polskiej imprezy został przesunięty.
03.03.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Targi motoryzacyjne w Genewie co roku są jednym z najważniejszych wiosennych wydarzeń przemysłu motoryzacyjnego na świecie. Mimo stosunkowo niewielkiej powierzchni, hale Palexpo były świadkami ważnych premier, zawieranych w kuluarach sojuszy i wielu historycznych wydarzeń wszelakiego typu.
W roku 2020 tak się nie stało. Organizowanemu od 115 lat w neutralnej politycznie Szwajcarii motor show do tej pory udawało się unikać incydentów. Aż do teraz. Decyzja o odwołaniu tegorocznej edycji jest pierwszą tego typu od czasów II wojny światowej. Dodajmy, że podjęta została przez miejscowe władze w ostatniej chwili. Informacja o anulowaniu imprezy pojawiła się zaledwie kilka dni przed jej uroczystym otwarciem. Wieści dotarły do nas w miniony piątek, a targi w Genewie miały się rozpocząć we wtorek. Tym sposobem, trwające wiele poprzednich miesięcy przygotowania i właściwie już wybudowane nakładem milionów euro stoiska zostały spisane na straty.
Odwołanie tak gigantycznego wydarzenia, na które przybywają media z całego świata oraz ponad 600 tysięcy odwiedzających, jest niewątpliwie wielkim ciosem dla organizatorów, wystawców i całej gospodarki. Jednak gdyby spróbować dostrzec w tym fakcie pozytywy, to można wyobrazić sobie, że tam, gdzie jeden traci, inny zyskuje. W tym przypadku, pech targów genewskich mógłby przynieść zysk targom poznańskim.
Fantazje tego typu zdążyły już wypłynąć w niektórych mediach i na kanałach społecznościowych. O podobne stwierdzenie kilka dni temu pokusiła się także minister Jadwiga Emilewicz, która powiedziała, że epidemia koronawirusa może być szansą dla polskich przedsiębiorców. Chodziło jej co prawda o wzrost obrotów polskich firm w obliczu zamrożenia kontaktu z Chinami, ale tu mechanizm mógłby być taki sam: skoro los sprzyja, wykorzystajmy tę sytuację.
Zobacz także
W ciągu ostatnich lat Poznań Motor Show wyrósł w końcu na jedno z najpopularniejszych wydarzeń motoryzacyjnych w Europie. Pod względem liczby odwiedzających w ostatnich latach było to czwarte największe motor show na naszym kontynencie, na którym była obecna prawie cała branża - od kluczowych poddostawców po najbardziej prestiżowe marki. Nieprzypadkowo poznańskie targi zaczynały się w momencie, gdy kończyły się te w Genewie. Wszystko po to, by wiele z najgorętszych nowości znad Jeziora Genewskiego mogło trafić wprost do stolicy Wielkopolski. Ważne premiery, efektowne stoiska i tłumy zwiedzających: to wszystko nie jest Poznaniowi obce.
Dosłownie przed chwilą organizatorzy polskich targów poinformowali, że impreza zostanie przesunięta na czerwiec. Jednak w obecnej, tak dynamicznie rozwijającej się, chaotycznej sytuacji, i tak nie jest to zła informacja. W przeciwieństwie do genewskiego motor show, to poznańskie się przynajmniej w tym roku odbędzie.
Samo "da się" to jeszcze za mało
Czy to oznacza, że Poznań Motor Show ma szanse wypełnić w tym roku lukę po targach genewskich i innych odwołanych wydarzeniach mieć swoje pięć minut, by choćby tym razem stać się areną decydujących spotkań prezesów firm i ważnych premier modelowych? Choć wiele osób chciałoby, żeby tak było – łącznie ze mną – to brutalna rzeczywistość studzi optymizm.
Poznań nie przejmie spontanicznie roli Genewy. Najbardziej przyziemnym powodem jest czas. W tym roku targi poznańskie zostały przełożone na drugą połowę czerwca. Nawet gdyby odbyły się w pierwotnie planowanym terminie, czyli zaledwie trzy tygodnie później niż odwołany salon w Genewie, to producenci i tak nie mogliby czekać tak długo z ujawnieniem samochodów, które lada chwila mają pojawić się w kampaniach reklamowych i salonach sprzedaży.
Wielu z pechowych wystawców z Genewy postanowiło więc zaprezentować swoje wyczekiwane produkty w niezmienionym terminie, ale już w innej formie, na przykład podczas wirtualnej konferencji przesyłanej przez Internet. I tak właśnie było 3 marca, który planowo miał być pierwszym dniem prasowym targów. We wtorek - w nowych warunkach - odbyło się zatem wiele "światowych premier". Nawet jeśli w praktyce, z perspektywy odbiorcy, nie różniły się one wiele od pierwszej prezentacji zdjęć na stronach internetowych marek, to i tak niewątpliwie były to premiery, na jakie czekano.
Załóżmy jednak, że któryś producent ma możliwość wstrzymać się z pierwszą prezentacją swojego samochodu do ważnego wydarzenia, na którym zaprezentuje dany model publiczności w formie fizycznej, a nie tylko w postaci przekazu wideo. Tu dochodzimy do drugiego, bardziej skomplikowanego problemu.
Premiera samochodu na targach - takich jak te w Szwajcarii - jest ważnym elementem budowania jego rynkowego wizerunku. Lokalizacja jest starannie dobrana. Przedstawiciele czołowych marek samochodów w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że wielkie koncerny, niestety, nie pozwoliłyby sobie na to, by prestiżowa, światowa premiera ich nowego modelu odbyła się w Poznaniu. Choć polskie targi w ostatnich latach znacznie się rozwinęły i spopularyzowały, mimo wszystko jest to nadal wydarzenie o znaczeniu lokalnym.
Co ciekawe, zdarzały się już przypadki, że na Poznań Motor Show niektóre ważne modele samochodów były prezentowane publicznie po raz pierwszy w Europie, a nawet i na świecie! Reszta globu nie dowiadywała się jednak o "światowej premierze" w Polsce właśnie ze względu na powyżej przytoczone powody.
Można się oburzać i w takich praktykach doszukiwać nawet spisku przeciwko polskim firmom. Tak jednak działa globalny marketing i w tej układance motoryzacyjne targi w Poznaniu muszą znać swoje miejsce tak samo jak targi w Sao Paulo, Moskwie czy Belgradzie. Mają po prostu inne zadanie. A patrząc na stale rosnącą popularność poznańskiego wydarzenia, organizatorzy dobrze się z niego wywiązują. My natomiast, jako zwiedzający, musimy zaakceptować fakt, że hasła o "światowych premierach" są tylko elementem większego spektaklu. W czerwcu w Poznaniu ciekawych nowości i tak nie zabraknie.