Poseł chce, by policja wzięła się za rowery. Niektóre powinny mieć OC i tablice rejestracyjne
Franciszek Sterczewski, poseł KO, skierował do ministra infrastruktury interpelację dotyczącą elektrycznie wspomaganych "rowerów". Dlaczego użyłem cudzysłowu? Ponieważ chodzi o te jednoślady, które w rzeczywistości powinny podlegać obowiązkowi rejestracji i mieć wykupione OC.
18.11.2024 07:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Łatwo wyobrazić sobie, jak ogromnym zagrożeniem byłaby obecność motocykli na ścieżkach rowerowych, a tym bardziej na chodnikach. Absurd, prawda? Niestety, dziś mamy do czynienia z taką właśnie sytuacją. Tylko nieoficjalnie. Poseł Franciszek Sterczewski w swojej interpelacji do ministra infrastruktury zwraca uwagę na zagrożenie dla bezpieczeństwa ze strony użytkowników jednośladów, które tylko przypominają elektrycznie wspomagane rowery.
Rowery elektryczne, które są skonstruowane w sposób zgodny z polskimi przepisami, wspomagają kręcącego pedałami użytkownika do prędkości 25 km/h. Potem napęd się wyłącza, więc choć co prawda można osiągnąć wyższą prędkość, to jest to możliwe tylko przy udziale mięśni lub ze względu na ukształtowanie terenu (zjazd ze wzniesienia). W tzw. rowerach, o które chodzi posłowi, jest inaczej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Niepokój budzi pojawienie się rowerów posiadających dodatkową manetkę uruchamiającą silnik. W takim wypadku silnik elektryczny może być jedynym źródłem zasilania, a nie tylko wspomaganiem. Zazwyczaj jest to połączone ze zdjęciem, o ile kiedykolwiek był, ogranicznika odcinającego wspomaganie przy 25 km/h. Taki sprzęt powinien być formalnie zakwalifikowany jako motorower, posiadać rejestrację i nie może poruszać się po drogach dla rowerów" – pisze w swoim wystąpieniu Franciszek Sterczewski.
Jak zauważa poseł, policja póki co nie przejmuje się tym zjawiskiem, a przecież jednoślady tego typu rozpędzają się do 50 km/h, a nawet więcej. Sam system napędu działa zaś niezależnie od ruchów nóg użytkownika. W efekcie zjawisko jest bardzo niebezpieczne. Piesi i rowerzyści potrąceni na ścieżce rowerowej czy chodniku z taką prędkością mogą przypłacić to życiem. Wyjeżdżający z ulicy podporządkowanej kierowca może zaś nie przewidywać, że "rowerzysta" jedzie 50 czy 60 km/h.
Poseł w interpelacji zapytał ministra infrastruktury o to, jakie są planowane działania policji w celu wyeliminowania elektrycznych "rowerów", które w rzeczywistości są motorowerami czy nawet motocyklami. My również chętnie poznamy odpowiedź. Pozostaje więc czekać.