Polskie fabryki produkcji nie wstrzymują. Przynajmniej na razie. "Sytuacja zmienia się jednak dynamicznie”
Są gotowe do ograniczenia, a nawet wstrzymania prac, lecz z nadzieją patrzą w przyszłość. Polskie fabryki motoryzacyjne powzięły wszelkie środki ostrożności w walce przeciwko koronawirusowi. Stawka jest wysoka – jesteśmy jednymi z ważniejszych punktów na motoryzacyjnej mapie Europy.
11.03.2020 | aktual.: 22.03.2023 12:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"W sytuacji zagrożenia wirusem, firma jest w pełni przygotowana do ograniczenia produkcji lub nawet czasowego zamknięcia fabryki” – stwierdza dr Ewa Łabno-Falęcka z Mercedes-Benz Manufacturing Poland. W podwrocławskim Jaworze Niemcy produkują nowoczesne, czterocylindrowe silniki Diesla, a sama inwestycja, gdzie pracuje ok. 650 osób, ruszyła z pracami stosunkowo niedawno. Firma ze Stuttgartu wyłożyła na nią 500 mln euro. "Obecnie sytuacja nie wymaga żadnych dalszych kroków" – stwierdza Łabno-Falęcka.
Włoski przemysł motoryzacyjny boryka się z kwarantanną, ale nie przekłada się to na problemy w polskim zakładzie Fiata.
"Nie odczuwamy negatywnych skutków koronawirusa" – potwierdza Beata Dziekanowska odpowiedzialna za komunikację fabryki w Tychach.
To właśnie ten obiekt nie tylko należy do jednych z najcenniejszych w spółce Fiat Chrysler Automobiles, ale i produkuje jedno z najlepiej sprzedających się aut we Włoszech – Lancię Ypsilon. Oczywiście Fiat wprowadził trzytygodniową kwarantannę dla osób powracających z Włoch, a każdy pracownik jest uczulany, by w razie jakichkolwiek problemów ze zdrowiem pozostać w domu.
"Sytuacja jest pod kontrolą, został powołany specjalny zespół, który współpracuje z odpowiednimi służbami Groupe PSA" – informuje Agnieszka Bania z fabryki Opla w Gliwicach. Podobny zespół ma też Mercedes, przygotowujący potencjalne scenariusze działań. Fabryka Volkswagena "co do zasady" wstrzymała wyjazdy służbowe, lecz całkowicie odwołano wycieczki do zakładów. Jak przyznają przedstawiciele tego obiektu, "sytuacja zmienia się jednak dynamicznie".
Dynamicznie to dobre słowo, bowiem jeszcze kilka dni temu nikt nie myślał o zamknięciu placówek oświaty. Tymczasem mówimy tu o niebagatelnie ważnej dla Polski gałęzi gospodarki. To drugi – pod względem rozmiaru - sektor przemysłowy (ma ok. 10 proc. udziału). Tu nie tylko produkuje się samochody, ale i wytwarza części – hamulce, poduszki powietrzne, nawet całe silniki.
"W przeciętnym samochodzie znajduje się około 30 tysięcy części pochodzących od setek dostawców. Wystarczy, że zabraknie jednej z nich, by montownia musiała zatrzymać całą linię produkcyjną. Nie bez powodu mówi się, że łańcuch dostaw jest tak silny jak jego najsłabsze ogniwo" – stwierdził Alfred Panke, Prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Zamiennych.
Na razie zakłóceń – w fabrykach, montowniach czy nawet u dealerów - nie ma. Ale Związek Dealerów Samochodowych dmucha na zimne i prosi o informacje w przypadku jakichkolwiek opóźnień. Pozostaje więc czekać.