Podstawowe pojęcia kodeksu drogowego wciąż są niejasne. Często mylimy proste rzeczy
Czym się różni wymijanie od omijania, droga od jezdni, kierowca od kierującego? Czy na pewno wiesz kim jest pieszy, pojazd samochodowy i który obszar można nazwać zabudowanym? Podstawowe definicje mogą się tylko wydawać proste, ale na co dzień widać, że wcale nie są znane.
23.08.2018 | aktual.: 14.10.2022 14:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Już samo określenie "kodeks drogowy" nie jest prawidłowe, a jedynie potoczne. W praktyce uczestników ruchu drogowego obowiązuje nie żaden kodeks, a ustawa „Prawo o ruchu drogowym”.
Gdyby tak pieszy znał swoje miejsce na drodze...
Zrozumienie jednej najbardziej podstawowych definicji pozwoli nie tylko pojąć bardziej szczegółowe przepisy, ale także może się przydać w życiu codziennym, np. podczas opisywania zdarzenia drogowego. Śmiem też twierdzić, że gdyby piesi znali pojęcie pieszego, a następnie sięgnęli do swoich podstawowych obowiązków, w Polsce spadłaby liczba wypadków śmiertelnych i nie trzeba by było robić wielkich i zwykle nieskutecznych kampanii na rzecz bezpieczeństwa na drogach.
Już choćby tak podstawowe definicje jak droga i jezdnia, w praktyce okazują się bardzo ważne. Jezdnia to część drogi przeznaczona do ruchu pojazdów, natomiast droga to również pobocze, chodnik, ścieżka rowerowa i torowisko na wydzielonym pasie terenu. Dlaczego zrozumienie tego jest istotne?
Choćby dlatego, że piesi nagminnie łamią art. 11. Prawa o ruchu drogowym. Być może świadomie, a może z braku wiedzy o tym, że w zasadzie niedopuszczalne dla nich jest poruszanie się po jezdni. Przepisy pozwalają na to wyłącznie wtedy, gdy na drodze nie ma ani chodnika ani też pobocza (części przyległej do jezdni).
W praktyce występuje to bardzo rzadko, ale jakby tego było mało, jeżeli pieszy idzie jezdnią, to powinien poruszać się możliwie najbliżej lewej krawędzi i – teraz być może was zaskoczę – ustępować pojazdom, a jeżeli nie jest niepełnosprawny, także rowerom. Gdyby piesi przestrzegali przepisów art. 11, to tylko zjechanie pojazdu z jezdni byłoby sytuacją dla nich niebezpieczną.
Problem jest jeszcze inny. Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, kim jest pieszy. A to nie tylko osoba, która znajduje się na drodze poza pojazdem i porusza się na własnych nogach. To również niepełnosprawny jadący wózkiem inwalidzkim, a także dziecko w wieku do lat 10, które kieruje rowerem pod opieką osoby dorosłej. To niezwykle istotne, bo takie dziecko powinno poruszać się po chodniku (nie drodze dla rowerów!) lub poboczu.
I tu kolejna definicja – droga (ścieżka) dla rowerów to droga przeznaczona do ruchu rowerów – nie ruchu pieszych – oznaczona odpowiednimi znakami. Chodzi przede wszystkim o znaki C-13 i C-13a.
Kierujący to nie zawsze kierowca, a pojazd silnikowy nie zawsze jest samochodowy
Na chwilę obecną nie ma możliwości być kierowcą bez prawa jazdy, choć w internecie i innych mediach nierzadko przeczytacie, że "kierowca bez uprawnień spowodował wypadek". To był najwyżej kierujący, a takim można nazwać osobę, która kieruje pojazdem, ale także prowadzi kolumnę pieszych, jedzie wierzchem lub pędzi zwierzęta.
Aby być kierowcą, trzeba mieć ważne uprawnienia, ponieważ jasno definiuje to ustawa: "osoba uprawniona do kierowania pojazdem silnikowym". Przy okazji warto wspomnieć, że pojazd silnikowy to: "każdy pojazd wyposażony w silnik, z wyjątkiem motoroweru i pojazdu szynowego". Jednak nie wszyscy widzą różnicę pomiędzy pojazdem silnikowym a pojazdem samochodowym.
Wielu kierowcom wydaje się, że znak B-25 (zakaz wyprzedzania) nie dotyczy pojazdów innych niż samochodowe. Być może wynika to z nieco mylącej grafiki znaku, przedstawiającej dwa samochody. Tymczasem pojazdem samochodowym nie jest m.in. ciągnik rolniczy. Dlatego nierzadkim widokiem jest, gdy pomimo obowiązującego znaku B-25, samochody wyprzedzają ciągnik rolniczy - jest to zabronione. Można natomiast wyprzedzić motorower czy konny zaprzęg, ale pod warunkiem, że nie przekroczy się podwójnej linii ciągłej.
Swoją drogą, o ile wyprzedzanie wydaje się być tak prostą definicją, że nawet nie trzeba jej przytaczać, w praktyce... nie jest. Według ustawy, wyprzedzanie to przejeżdżanie lub przechodzenie obok pojazdu lub uczestnika ruchu poruszającego się w tym samym kierunku. Zatem nie znając tej definicji, kierowcy jadąc drogą dwujezdniową nierzadko wyprzedzają nieświadomie, przez co dostają mandaty na przykład za wyprzedzanie na przejściach dla pieszych.
Jeszcze trudniejsze definicje to omijanie i wymijanie. Omijacie pojazd, uczestnika ruchu lub przeszkodę, które się nie poruszają. Natomiast wymijacie wtedy, gdy się poruszają, ale w przeciwnym do waszego kierunku. Nie ma natomiast w ustawie definicji mijania.
A skoro już o omijaniu, to słów kilka o różnicy pomiędzy postojem a zatrzymaniem pojazdu. Pierwsze oznacza unieruchomienie niewynikające z warunków czy przepisów ruchu drogowego, trwające dłużej niż jedną minutę. Natomiast zatrzymanie różni się tym, że trwa mniej niż minutę, a także może, ale nie musi wynikać z warunków lub przepisów ruchu drogowego. Dlatego zatrzymanie się w celu wysadzenia pasażera z samochodu nie jest postojem. Ma to duże znaczenie w zrozumieniu znaków B-35 i B-36, na których kierowcy nagminnie łamią przepisy.
Na szczęście dla nich, nie kończy się to utratą uprawnień, ale jedna sytuacja budzi lęk kierowców od 2015 r. Chodzi o przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym, które w razie wpadki kończy się zatrzymaniem uprawnień na 3 miesiące.
Tymczasem ustawodawca krótko zdefiniował, o jaki obszar chodzi: "obszar oznaczony odpowiednimi znakami drogowymi". No tak, ale jakie to znaki? Chodzi wyłącznie o białą tablicę D-42, za którą obszar zabudowany się zaczyna oraz D-43, za którą się kończy. Obszaru zabudowanego nie oznacza się natomiast tablicą E-17a – to znak informujący o miejscowości, nie obszarze zabudowanym.
Czego w naszym kodeksie drogowym brakuje?
Kończąc temat podstawowych pojęć z przepisów o ruchu drogowym, życzyłbym sobie nowelizacji ustawy w celu dodania dwóch nowych definicji. Przede wszystkim skrzyżowania o ruchu okrężnym, które wywołuje nie lada emocje i wciąż nie jest do końca jasne z punktu widzenia przepisów.
Samo skrzyżowanie jest bowiem doskonale zdefiniowane: przecięcie się w jednym poziomie dróg mających jezdnię, ich połączenie lub rozwidlenie, łącznie z powierzchniami utworzonymi przez takie przecięcia, połączenia lub rozwidlenia; określenie to nie dotyczy przecięcia, połączenia lub rozwidlenia drogi twardej z drogą gruntową lub stanowiącą dojazd do obiektu znajdującego się przy drodze. Zatem tzw. rondo wciąż stanowi skrzyżowanie według powyższej definicji, a jednak zasady korzystania z pasów ruchu czy kierunkowskazów wciąż są niejasne, a dyskusje można prowadzić bez końca.
Chciałbym też, by do definicji pieszego dopisać osoby poruszające się na rolkach, deskorolce, hulajnodze lub segwayu. Być może ustawodawca ponad 20 lat temu nie znał takich urządzeń, co oczywiście można zrozumieć, ale prawda jest taka, że nasz kodeks wymaga generalnego przeglądu. Również tych najbardziej podstawowych pojęć.