PKN Orlen odpowiada na zarzuty akcji "Blokujemy Orlen": "są bezpodstawne"
Polscy kierowcy organizują akcję pod hasłem "Blokujemy Orlen". Zapytaliśmy spółkę, jak odnosi się do zarzutów organizatorów protestów i czy ma zamiar na nie reagować.
09.06.2022 | aktual.: 13.03.2023 17:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W związku z drastycznym, zwłaszcza w ostatnich dniach, wzrostem cen paliw kierowcy planują blokadę stacji z logo Orlenu. Ogólnopolska akcja ma odbyć się w sobotę 11 czerwca w kilkudziesięciu miastach w Polsce.
Organizatorzy stawiają trzy zarzuty.
- \Nie podoba nam się polityka Orlenu, który mimo kursu dolara i cen za baryłkę ropy, śrubuje ceny na polskim rynku paliw.
- \Płacimy na stacjach rekordowe marże. Orlen nadrabia w ten sposób stratę na kontraktach CO2.
- \Nie ma żadnych technicznych przeszkód, aby cena benzyny spadła poniżej 6 zł.
Poprosiliśmy PKN Orlen o komentarz. Spółka broni się, tłumacząc, skąd takie, a nie inne ceny na stacjach. "Zarzuty wysuwane przez organizatorów akcji są bezpodstawne i nie oddają rynkowych realiów. Ceny hurtowe paliw w Polsce i w całej Europie ustalane są w oparciu o notowania gotowych produktów paliwowych, czyli benzyny, diesla i LPG na rynku ARA (Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia)" – czytamy w odpowiedzi PKN Orlen.
Spółka sugeruje, że poszczególne stacje nie funkcjonują w próżni i na ceny mają wpływ różne czynniki. W przesłanym do Autokult.pl komentarzu napisano: "Na rynku paliw działa wiele podmiotów. Gdyby jedna firma zdecydowała się na obniżenie cen hurtowych, to te sprzedawane poniżej poziomów rynkowych paliwa zostałyby wykupione przez inne koncerny i wróciłyby na rynek, jednak ceny na stacjach nie byłyby wcale niższe. Na takim rozwiązaniu skorzystałyby wyłącznie inne firmy paliwowe".
"Modelowa marża rafineryjna jest różnicą między rynkowymi cenami paliw i ceną wiodącej ropy w ich produkcji – dodaje PKN Orlen. – Wyznaczana jest przez globalny rynek i nie bierze pod uwagę zmiany kursu walutowego, ani też kosztów logistyki i ubezpieczenia, które z powodu odejścia od importu paliw z kierunku rosyjskiego istotnie wzrosły. Nie uwzględnia też takich kosztów produkcji paliw, jak np. koszty energii, koszty biopaliw, płace, które są różne dla różnych rafinerii. Dlatego nie może być wskaźnikiem zarobku koncernu i nie wyznacza poziomu cen paliw na stacjach".
Dlaczego teraz kierowcy muszą płacić tak kolosalne kwoty za paliwa, m.in. ponad 8 zł za litr benzyny? I dlaczego Orlen nie obniża marży?
"Cena przy dystrybutorze zależy od rynkowej ceny paliwa, która determinuje cenę hurtową. Z kolei relacje między cenami paliw a cenami ropy ustalane są na globalnych (rynkach – przyp. red.) i są jednakowe dla wszystkich rafinerii. W związku z tym PKN Orlen nie może ani podnosić, ani obniżać marży modelowej. Marże modelowe zachowują się w taki sam sposób dla wszystkich koncernów w regionie, różni je jedynie struktura produkcji poszczególnych firm. W przypadku PKN Orlen modelowa marża rafineryjna, liczona wraz dyferencjałem oddającym rzeczywisty udział przerabianych rop, wynosiła w maju 34,1 dolara na baryłkę i była o 1,2 dolara na baryłce niższa w kwietniu" – czytamy w odpowiedzi spółki.
Jednocześnie Orlen podkreśla, że "od początku wojny w Ukrainie globalne ceny paliw gwałtownie wzrosły. Mimo to ceny w Polsce od tygodni pozostają niezmiennie jednymi z najniższych w Unii Europejskiej i są wyraźnie niższe niż w krajach regionu o podobnym stopniu zamożności, jak choćby Czechy, Słowacja, czy kraje bałtyckie".
Zapytaliśmy też, czy Orlen – w związku z planowaną na sobotę 11 czerwca akcją blokowania stacji paliw – zamierza podjąć jakieś działania. Firma nie odniosła się do tej kwestii.
Zobacz także