Pierwsza jazda: Renault unowocześniło Captura. Ceny pozostają bez zmian
To delikatna aktualizacja techniczna jednego z popularniejszych modeli marki. Dobrze, że jest, jeszcze lepiej, że nie wpłynęła ona na ceny.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Renault Captur przekonał do siebie 2 miliony klientów i w sumie trudno się dziwić. Wykorzystując doświadczenie z produkcji Clio, Francuzi po prostu podnieśli nieco miejskie autko. Druga generacja praktycznie w ogóle się nie zestarzała, ale i tak postanowiono wprowadzić kilka zmian – jak np. światła LED w kształcie połowy rombu z logo.
Jeśli chodzi o kabinę: dorzucono kilka nowych tapicerek i dekorów, ale najważniejszą zmianą jest aktualizacja multimediów. Wykorzystują usługi Google, co oznacza obecność asystenta tej firmy, połączenie z rewelacyjnymi mapami oraz możliwość pobierania aplikacji, np. spotify. W praktyce to wszystko, co mieliśmy w ramach Android Auto, zostało przeniesione bezpośrednio do samochodu. Łączność z Internetem ma trwać pięć lat, później trzeba wykupić pakiet transferu u dealera.
Aktualizacja pozwoliła też na wprowadzenie jednego, kluczowego przycisku. Od lipca 2024 samochody sprzedawane w Unii Europejskiej mają mieć pakiet systemów bezpieczeństwa, w tym ostrzegać o przekroczeniu prędkości. Kolejny producent zdał sobie sprawę, że pikanie (często bez powodu!) jest strasznie irytujące, dlatego pod jednym przyciskiem z lewej strony można włączyć swoje ustawienia systemów, czyli w praktyce np. wyłączyć nadpobudliwego pikacza od prędkości.
Dobrze, że są to zmiany kosmetyczne. Captur dał się poznać jako samochód dobrze wykonany, z bardzo przyjemnymi materiałami w kabinie i rozsądną ergonomią. Jest też dobrze wyciszony – nawet podczas jazdy z prędkością 120 km/h nie trzeba unosić głosu podczas rozmowy.
Nieco więcej, według producenta, stało się w kwestii zawieszenia. Zmieniono ustawienia amortyzatorów, pogrzebano przy geometrii oraz zmieniono kalibrację wspomagania aby "zapewnić bardziej dynamiczne prowadzenie". Nawet gdybym wykorzystał największy mikroskop na świecie, nie znalazłbym powiązania pomiędzy Capturem a "dynamicznym prowadzeniem". Auto prowadzi się jednak pewnie, zawieszenie przyjemnie tłumi nierówności, a ilość informacji na kierownicy jest godna podniesionego auta klasy B – czyli niewielka.
Żarty jednak na bok, bo Captur ma bardzo sensowną ofertę silnikową. Startujemy od trzycylindrowego, litrowego silnika generującego 90 KM. I tu, co ciekawe, możemy dobrać fabryczną instalację LPG, przez co zyskujemy jeszcze 10 KM. Wyżej mamy cztery cylindry, pojemność 1,3 l i moc 140 lub 160 KM. Miałem okazję jeździć autem z takim silnikiem i o ile nie mam zastrzeżeń co do mocy, tak mam wątpliwości co do jego czasu reakcji – na moc po zdecydowanym wciśnięciu pedału gazu trzeba było czekać nawet 3 sekundy.
Tego problemu nie ma hybryda oparta na czterocylindrowym silniku 1,6 l z mocą 145 KM. Już wcześniej miałem okazję jeździć Clio z tym układem napędowym i pod względem oszczędności może on się równać z japońskimi rozwiązaniami. To wg. mnie najlepsza wersja Captura, ale co oczywiste – również najdroższa.
Ceny Captura startują od 85 500 zł, a dobrze wyposażona wersja z instalacją LPG (dopłata 4 tys. zł) nie wymaga przekroczenia psychologicznej granicy 100 tys. zł. Niestety hybryda to koszt minimum 120 800 zł, a i to nie koniec cennika. W ramach liftingu wprowadzono nową wersję wyposażenia Spirit Alpine (wyjątkowe felgi, czarne obramowanie szyb), która może dobić nawet do 130 tys. zł.