Ostatni rok był kiepski. Co dalej z samochodami elektrycznymi?

Przedstawiciele Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności informują o sporym potknięciu rozwoju elektromobilności nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. W 2024 r. sprzedaż elektryków w naszym kraju będzie praktycznie taka sama jak rok wcześniej, a mieliśmy gonić resztę UE. Co dalej?

Ładowanie samochodu elektrycznego na ładowarce Ionity
Ładowanie samochodu elektrycznego na ładowarce Ionity
Źródło zdjęć: © WP Autokult
Szymon Jasina

22.12.2024 | aktual.: 23.12.2024 08:48

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Z jednej strony widok samochodu elektrycznego na polskich drogach już nikogo nie dziwi. Z drugiej strony Polska jest jednym z krajów UE, w którym auta na prąd cieszą się najmniejszą popularnością. Rok 2024 zamknie się naprawdę niezłym wynikiem sprzedaży wszystkich nowych samochodów - zgodnie z ostatnimi prognozami będzie to ponad 540 tys. pojazdów, czyli przynajmniej o 65 tys. więcej niż rok wcześniej.

W przypadku aut elektrycznych przewidywana przez PSNM sprzedaż w 2024 r. wynosi zaledwie 16 538. Piszę "zaledwie", gdyż jest to 3,1 proc. całego wolumenu, a do tego nawet o kilkaset sztuk mniej niż rok wcześniej. Zatem udział elektryków nie tylko nie rośnie, ale wręcz spada.

Takie wyhamowanie widać też w całej Europie. Patrząc na wyniki sprzedaży dla Unii Europejskiej, również widzimy praktycznie zatrzymanie rozwoju elektromobilności. Czyżby auta na prąd trafiły na szklany sufit? Skąd taka sytuacja? Czynników jest wiele.

Na pewno znaczącym są ograniczenia dopłat - w końcu nawet w przypadku bogatszych krajów większość kupujących podejmuje decyzję przez pryzmat pieniędzy. Z drugiej strony pojawia się pytanie, czy nie jest tak, że osoby otwarte na elektromobilność już mają auta na prąd, a sceptycy pozostają nieprzekonani?

Mimo to przedstawiciele PSPN zapowiadają, że już w 2025 r. sytuacja wróci na dawne tory i zobaczymy rekordowy wzrost sprzedaży elektryków w Europie. Skąd taka opinia? Ma to być efekt rozwoju oferty modelowej, dalszej rozbudowy infrastruktury i atrakcyjniejszych cen. Brzmi to optymistycznie, ale powód zwiększenia konkurencyjności cenowej aut na prąd będzie specyficzny.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak już wielokrotnie na łamach Autokultu pisaliśmy - od 2025 r. zaczną obowiązywać nowe wymogi co do średniej emisji CO2 przez sprzedawane samochody. Oznacza to, że przeciętny wynik dla wszystkich aut rozliczanej razem grupy marek (koncernu czy aliansu) nie będzie mógł przekroczyć 93,6 g/km. Jeśli tak się stanie, przedsiębiorstwo będzie płaciło kary.

Sposobem na zdecydowane zmniejszenie średniej jest sprzedaż hybryd plug-in, a najlepiej elektryków, dla których ta emisja to okrągłe zero. W efekcie może się okazać, że producentom będzie opłacało się sprzedawać auta na prąd w bardzo atrakcyjnych cenach, aby zarazem nie musieć płacić kar za modele spalinowe. Jeśli by się tak stało, to faktycznie można liczyć na wzrost sprzedaży elektryków. Czy tak będzie? Czas pokaże.

A co z samym polskim rynkiem? PSNM pesymistycznie podchodzi do nowego programu dopłat o nazwie "Mój elektryk 2.0". Eksperci zauważają, że choć pieniędzy jest tam sporo, to wyklucza on bardzo ważna grupę klientów - floty. To natomiast daje duże prawdopodobieństwo, że środki finansowe przeznaczone na dopłaty nie zostaną wykorzystane. Jak zauważa PSNM - pierwsza wersja programu, mimo swoich problemów, była lepsza i bardziej odpowiadała potrzebom rynku.

Jednak patrząc na podsumowanie 2024 r. jest też dobra wiadomość, która faktycznie może powoli zmieniać postrzeganie samochodów elektrycznych w Polsce. Mamy wręcz skokowy rozwój infrastruktury szybkiego ładowania. Jeśli chodzi o punkty DC to w grudniu 2023 r. ich łączna moc wynosiła 118 300 kW, natomiast w czerwcu 2024 r., po zaledwie pół roku, wzrosła do 185 531 kW.

Zauważyłem to zresztą testując samochody elektryczne - największą różnicę da się odczuć na trasach. Dziś już podróż ekspresówkami czy autostradami nie przypomina planowania wyprawy w nieznane. Łączna moc punktów na drogach sieci TEN-T wzrosła w ciągu wspomnianej połowy roku z 37 589 kW do 66 579 kW. Problemem jednak cały czas są niewielkie liczby czy wręcz pojedyncze punkty ładowania w jednym miejscu. W efekcie po przyjechaniu na ładowarkę może okazać się, że akurat ktoś z niej zaczął korzystać. Ale to też ma się zmienić.

Niestety jest też druga strona medalu. Tempo rozrostu sieci wolniejszych ładowarek AC jest zdecydowanie mniejsze niż DC. Przedstawiciele PSNM przyznają, że tutaj na razie nie ma co liczyć na rewolucję. W czym problem? Gdy pokonam już wspomnianą trasę, dojeżdżam do rodziny czy znajomych, którzy nie mają swojej ładowarki. Chciałbym więc możliwie tanio (ale niekoniecznie szybko) uzupełnić prąd i niestety nie mam gdzie.

Czy fakt, że podróż autem elektrycznym po Polsce nie jest już tak dużym problemem zmieni nastawienie kierowców? Na pewno wpłynie na postrzeganie możliwości aut na prąd, ale czy to wystarczy, aby faktycznie w 2025 r. popularność elektryków wzrosła? Moim zdaniem kluczowa będzie cena. Jeśli faktycznie producenci wybiorą drogę promocji na takie samochody, aby obniżyć średnią emisję, może być to szansa dla elektromobilności. Czy optymizm branży się potwierdzi? Ja podchodzę do tego ostrożnie, a najbliższy rok pokaże, czy mamy do czynienia z większym trendem, czy chwilową zadyszką.

Komentarze (1)