Ośrodki ruchu drogowego na skraju bankructwa. Ich dyrektorzy jednak niekoniecznie
Wirtualna Polska dotarła do osób pracujących w WORD-ach oraz dokumentów, które wskazują na ogromne nadużycia i nieprawidłowości. Kiedy w ośrodkach brakuje pieniędzy i są nierentowne, ich dyrektorzy, zwykle "partyjniacy" zarabiają ogromne pieniądze.
09.06.2022 | aktual.: 13.03.2023 17:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kursy na prawo jazdy drożeją, bo mają ceny rynkowe, natomiast od lat nie rosną opłaty za egzaminy na prawo jazdy, bo wynikają z ustawy. Tymczasem ośrodki WORD utrzymują się głównie z tych opłat. Niż demograficzny i coraz droższe kursy sprawiają, że chętnych do egzaminu jest coraz mniej. Jeśli dodać do tego ceny energii czy ogólnie inflację, WORD-y są na skraju bankructwa. Podobnie jak wiele stacji kontroli pojazdów.
Dlatego też od lat Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego apelują o podniesienie opłat, natomiast odpowiedzią Ministerstwa Infrastruktury jest brak działań w tym zakresie.
Wirtualna Polska dotarła jednak do ludzi z wewnątrz, m.in. egzaminatorów, którzy opowiedzieli o rzeczywistej przyczynie problemu. Jak donoszą rozmówcy WP, dyrektorami ośrodków są partyjni działacze. Mówiąc wprost – tam, gdzie w Urzędach Marszałkowskich przewagę ma PiS, tam działacz PiS-u jest dyrektorem, a tam gdzie KO, tam osoba z tego klubu rządzi ośrodkiem.
Kończy się tak, że WORD-ami kierują "partyjniacy", a nie osoby z doświadczeniem. I tak w Katowicach jest to działacz PiS, w Białej Podlaskiej czy Lublinie również. W Ciechanowie dyrektorem jest Cezary Chodkowski, działacz Platformy Obywatelskiej, podobnie jak Piotr Florek z WORD-u w Koninie, a w Bydgoszczy Andrzej Gross z PSL. I tak można wymieniać bez końca.
I z tego rodzą się problemy
Różnica pomiędzy dyrektorami ośrodków a ich pracownikami jest ogromna. Jak donoszą egzaminatorzy, średnia pensja to ok. 4 tys. zł, niezmieniana od lat. Dawniej dość wysoka, dziś niska i nieatrakcyjna dla kolejnego pokolenia. Co innego pensja dyrektora.
Jak podaje WP, w 2020 roku dyrektor WORD w Warszawie Dariusz Szczygielski zarobił 163 tys. zł. To była pensja wyższa niż prezydenta Warszawy. Ale i tak nie najwyższa, bo toruński dyrektor WORD zarobił 280 tys. zł, a bydgoski 223 tys. zł. Niektóre pensje zmieniają się co roku i nie o kilka, lecz nawet kilkadziesiąt tys. zł. Dodatkowo dyrektorzy otrzymują nagrody.
Przykładowo w Opolu WORD w 2019 roku osiągnął stratę 416 tys. zł, ale dyrektora nagrodzono kwotą 20 tys. zł. W tym samym roku, gdy łączna strata WORD-ów w woj. mazowieckim sięgnęła 3,5 mln zł, na nagrody dla czterech dyrektorów wydano ponad 126 tys. zł. Dariusz Szczygielski, szef WORD-u w Warszawie, od roku 2014 samych nagród otrzymał na kwotę 210 tys. zł.
Niestety dziennikarze WP nie otrzymali jednoznacznych odpowiedzi na zadawane pytania, jak mają się nagrody do wyników finansowych WORD-ów. Odkryli natomiast, że na ośrodki przeznaczane są duże pieniądze w ramach działań na rzecz BRD. I niekoniecznie są wydawane rozsądnie czy faktycznie na ten cel.
Lepiej milczeć, bo można stracić pracę
W WORD-ach osoby, które ujawniają nieprawidłowości, są zwalniane. Trwa również nagonka na tych, którzy chcą zapisać się do związków zawodowych. Sprawy opierają się o sądy. Ministerstwo Infrastruktury, które "nie prowadzi nadzoru nad Wojewódzkimi Ośrodkami Ruchu Drogowego", nie robi nic, by leczyć raka toczącego te ośrodki od 1997 r., od kiedy działają w takiej formie.