Norma Euro 7 krytykowana przez Carlosa Tavaresa. Szef Stellantisa widzi w niej szansę dla chińskich firm

Zgodnie z planem Unii Europejskiej w 2035 r. sprzedaż nowych aut z silnikami spalinowymi ma zostać zakazana w całej UE. Jednocześnie władze Wspólnoty w listopadzie mają przedstawić założenia nowej normy emisji – Euro 7. Zaostrzy ona wymogi względem aut spalinowych. Zdaniem prezesa koncernu Stellantis utrudni to konkurencję z markami z Chin.

Silniki spalinowe staną się droższe
Silniki spalinowe staną się droższe
Źródło zdjęć: © WP | Tomasz Budzik
Tomasz Budzik

26.10.2022 | aktual.: 26.10.2022 19:10

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nie sądzę, aby Europa potrzebowała normy Euro 7. Przez nią część naszych jednostek rozwojowych będzie musiało pracować nad czymś, czego nie potrzebujemy. W tym samym czasie nasi chińscy konkurenci wchodzą na (europejski – przyp red.) rynek z samochodami elektrycznymi. Dlaczego mamy rozwijać to, czego chcemy zakazać? – pytał cytowany przez "Automotive News Europe" Carlos Tavares. Szef koncernu Stellantis skrytykował w ten sposób plany Unii Europejskiej, która z jednej strony zapowiedziała zakaz sprzedaży spalinowych aut w 2035 r., ale z drugiej strony – w listopadzie chce przedstawić założenia normy Euro 7. To sprawi, że producenci będą musieli pracować nad rozwiązaniami, które będą mogli stosować jedynie przez bardzo ograniczony czas.

Łatwo zrozumieć ten punkt widzenia. Eksperci spodziewają się, że nowa norma Euro 7 będzie bardzo restrykcyjna. Z jednej strony będzie to korzyścią dla jakości powietrza, którym oddychamy. Z drugiej jednak postawi producentów aut w trudnej sytuacji. Zmusi ich do wydawania liczonych w milionach euro kwot na badania rozwojowe silników spalinowych, które niebawem w ogóle zostaną zakazane.

Czego należy się spodziewać po normie Euro 7? Jak informuje automobilklub ADAC, norma prawdopodobnie zostanie wprowadzona od 2025 r. Obecna norma – Euro 6 – reguluje ilość znajdujących się w spalinach cząstek tlenku węgla (CO), węglowodorów (HC), węglowodorów niemetanowych (NMHC), tlenków azotu (NOx) oraz cząstek stałych (PM). Zdaniem ADAC nowa norma może narzucić również limit amoniaku w spalinach. Niewykluczone również, że pod uwagę będzie brało się emisję podtlenku azotu czy metanu. Ten ostatni jest w dużych ilościach emitowany przez pojazdy zasilane CNG.

Pod znakiem zapytania stoi również ewentualna zmiana metodologii badania emisji cząstek stałych. Obecnie nie mierzy się wartości dla cząstek mniejszych niż 23 nm. Jak pokazały badania Transport & Enviroment z 2020 r., po uwzględnieniu takich mniejszych cząstek w przypadku niektórych posiadających homologację aut normy były przekroczone nawet o 180 proc.

Celem planowanych przez Komisję Europejską zmian jest oczywiście dalsze ograniczenie ilości szkodliwych dla człowieka i środowiska substancji emitowanych z rur wydechowych. Będzie to oznaczało konieczność wprowadzenia zmian w oprogramowaniu sterującym silnikami, w nich samych lub osprzęcie współpracującym z jednostką spalinową. Albo we wszystkich tych elementach.

Według wstępnych szacunków dostosowanie do spodziewanych rygorów normy Euro 7 zwiększy ceny pojazdów. Średnio samochód osobowy może zdrożeć o 300 euro, a ciężarowy o 2700 euro. Póki KE nie ujawni swoich planów, koszty te będą jedynie mało konkretnymi przewidywaniami.

Komentarze (14)