Nio EP9, czyli elektryczne hiperauto z Chin, które szokuje na Nürburgringu
Jeszcze niedawno chińska motoryzacja była traktowana z politowaniem. Azjaci udowadniają jednak, że wiedzą co robią, szczególnie jeśli chodzi o auta elektryczne. Prezentowane Nio EP9 jest tego najlepszym dowodem.
22.11.2016 | aktual.: 01.10.2022 21:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Samochód jest dziełem chińskiej firmy NextEV, która właśnie startuje z nową, elektryczną marką Nio. EP9 ma być jedną z tych propozycji, które szybko i skutecznie wypromują nowego gracza na światowych rynkach. Będzie to możliwe dzięki spektakularnym osiągom, które pomogły pokonać Nürburgring w czasie 7:05,12, co jest naprawdę świetnym wynikiem.
Taki rezultat daje chińskiemu supersamochodowi miano najszybszego pojazdu elektrycznego w Zielonym Piekle. Jest to też czas, zdecydowanie lepszy od wielu imponujących spalinówek takich jak Lexus LFA, czy Dodge Viper ACR. Wszystko to jest możliwe dzięki zastosowaniu czterech indywidualnych silników elektrycznych - po jednym na każde koło.
Generują one łączną moc na poziomie 1342 KM, pozwalającą osiągać setkę w 2,7 sekundy i rozpędzać się do ponad 300 km/h. Szczególne wrażenie robi czas sprintu 0-200 km/h wynoszący 7,2 sekundy. A wszystko to przy zachowaniu bardzo rozsądnego zasięgu na poziomie 427 km. Oczywiście podczas torowej jazdy wartość ta znacznie spada, lecz jako średnia jest zdecydowanie do przyjęcia.
EP9 nie tylko świetnie jeździ, ale i wygląda. Smukłe linie chińskiego Coupe powinny przypaść do gustu każdemu. Co ważne, mimo że auto powstało w Azji, nie wygląda na bezczelną kopię jakiejkolwiek ze znanych nam konstrukcji. Podobne wrażenie robi minimalistyczny kokpit z czterema ekranami i bardzo nietypową kierownicą. Ciekawe na ile rozwiązania te znajdą swoje zastosowanie w ewentualnej wersji produkcyjnej.
NextEV zamierza wprowadzić swoją propozycję na rynek tak szybko jak to możliwe. Na razie jednak trudno mówić o ostatecznej dacie debiutu. To drogi projekt, który pochłonie sporo pieniędzy. Nie liczcie więc, że z racji chińskiego pochodzenia, cena będzie szczególnie atrakcyjna. Nieoficjalnie mówi się o 1 mln dolarów, co stanowi równowartość ponad 4 mln złotych.