Nie tylko pył. Mikroplastik z opon to problem większy, niż można przypuszczać
Hybrydy i samochody elektryczne miały zmniejszyć zanieczyszczenie środowiska. Tymczasem główne źródło zarówno mikroplastiku, jak i pyłów wciąż zostaje na swoim miejscu. Co gorsza, nie możemy z niego zrezygnować, bo są nim opony.
06.03.2020 | aktual.: 22.03.2023 12:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Unijni urzędnicy prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych norm emisji dwutlenku węgla i cząstek stałych, a producenci niemal stają na głowie, by je spełnić. Poszerzenie ofert o pojazdy hybrydowe i elektryczne to połowiczny sukces, bowiem każdy pokonany kilometr owocuje emisją pyłów i mikroplastiku z opon. Czym cięższe auto, tym większe zanieczyszczenie, a akumulatory w "elektrykach" mogą podnieść masę auta o ok. 500 kg.
Według raportu Ochrona Środowiska opracowanego przez GUS w 2018 roku (najnowszy raport dostępny w dniu publikacji artykułu), w 2017 roku pojazdy były odpowiedzialne za emisję 24 tys. ton pyłu, a ta liczba rośnie z każdym rokiem. Za przynajmniej połowę tego wyniku odpowiada hamowanie i ścieranie opon. Jak wskazywał prof. Artur Badyda z Zakładu Informatyki i Badań Jakości Środowiska Politechniki Warszawskiej, są to szacunki obarczone niepewnością. Na tym jednak nie koniec zanieczyszczeń, bo do studzienek trafia też zmywany przez deszcz mikroplastik.
W każdej oponie stosowany jest kauczuk naturalny oraz syntetyczny. W zależności od mieszanki, w najlepszym wypadku, pozyskiwany z drzew materiał stanowi połowę jej składu. Reszta to sadza i plastik produkowany z oleju. Podczas całego cyklu życia opona może stracić nawet 2 kg ze swojej wagi, które dosłownie zostają na drodze.
W zależności od badań mikroplastik z opon stanowi od 10 do 28 proc. całego syntetycznego zanieczyszczenia oceanów. Istotniejszy problem stanowią tylko duże przedmioty, jak np. butelki. W samych Stanach Zjednoczonych auta emitują 1,8 mln ton mikroplastiku rocznie.
Badania WWF wskazują, że statystyczny mieszkaniec Ziemi przyjmuje z jedzeniem 102 tys. kawałków plastiku, które są niemal niewidoczne gołym okiem - mają mniej niż 1 mm średnicy. Rocznie daje to ekwiwalent plastikowej karty płatniczej, którą równie dobrze moglibyśmy… zjeść.
Badania nad zagadnieniem finansuje również Tire Industry Project, organizacja zrzeszająca producentów opon. Zarówno w przypadku wpływu pyłów zawieszonych na zdrowie człowieka, jak i cząstek z opon na życie wodne, nie znaleziono podstaw, by uznać je za wyjątkowo groźne dla zdrowia.
Nie oznacza to, że pod względem ekologicznym stoimy w miejscu. Producenci pracują nad nowymi, naturalnymi materiałami do użycia w produkcji opon. Continental ma pomysł na lateks pozyskiwany z mniszka lekarskiego, Michelin chce drukować "gumy" z papieru i puszek. Taka opona ma być całkowicie biodegradowalna. I choć zapowiedziano, że trafi ona do produkcji, dokładnej daty nie podano.