Nie hamował przed bocianem. Internauci rozwścieczeni
Uczący się latać bocian zderzył się z nadjeżdżającą ciężarówką. Jak twierdzi świadek, kierowca zestawu nawet nie próbował hamować. Zwierzę zginęło, a internauci nie mogą uwierzyć w znieczulicę prowadzącego auto. Obawiam się jednak, że hamowanie niewiele by pomogło.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sytuacja miała miejsce na drodze do Białowieży w Grabowcu. Uczący się latać ptak wyleciał na wprost jadącej ciężarówki. Jak twierdzi świadek zdarzenia, "bezmyślny kierowca tira widząc, że leci nisko, bo uczył się latać, nie zwolnił. A mógł". Internauci również nie pozostawiają suchej nitki na kierującym. Zapominają jednak o kilku rzeczach.
Zakładając, że kierujący rzeczywiście zauważył ptaka, na hamowanie byłoby już za późno. Przeciętna masa załadowanego TIR-a to ok. 40 ton, czyli mniej więcej 20 dobrze wyposażonych, dużych SUV-ów. W takiej sytuacji droga hamowania takiego pojazdu z prędkości 70 km/h to ponad 60 metrów, a to i tak nie wliczając czasu reakcji kierowcy.
To – optymistycznie zakładając – dwa razy więcej niż w przypadku osobówki. A czym wyższa prędkość, tym dłuższe hamowanie, sięgające nawet 100 (!) metrów. Dlatego hamowanie przed "szeryfami" na autostradzie to najgłupsza rzecz, jaką można zrobić. Pomińmy oczywiście stan techniczny auta, choć w tej kategorii polskie drogi nie błyszczą.
Sam wypadek z dzikim zwierzęciem, w którym ponosi ono śmierć – wbrew niektórym opiniom – nie jest karalny. Należy jednak powiadomić nadleśnictwo o zaistniałej sytuacji. Gorzej, gdy potrącimy zwierzę i pozostawimy je bez udzielenia pomocy (nadleśnictwa lub weterynarza). Wówczas sytuacja będzie traktowana tak, jakby chodziło o człowieka. Za nieudzielenie pomocy zwierzęciu grozi nam kara aresztu lub grzywny do 5 tys. zł.