Kapitalny występ Verstappena w GP Japonii. Kierowcy McLarena bez szans na wygraną
Max Verstappen wywalczył w Kraju Kwitnącej Wiśni pierwsze zwycięstwo w sezonie. Kluczowym elementem końcowego sukcesu było świetne okrążenie w kwalifikacjach, które dało Holendrowi pole position. W spokojnym i niezbyt emocjonującym wyścigu, kierowca Red Bulla kontrolował tempo i nie dał Norrisowi i Piastriemu okazji do ataku.
07.04.2025 | aktual.: 07.04.2025 10:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwsze pole startowe Maxa Verstappena było sporą niespodzianką. Mogłoby się wydawać, że widok Holendra na pierwszej pozycji nie jest niczym niezwykłym, jednak w tym sezonie bolid Red Bulla rozczarowuje osiągami. Norris i Piastri dysponują lepszą maszyną, co pokazały wyścigi w Australii i Chinach. Suzuka jest jednak krętym i trudnym technicznie obiektem, a takie tory pozwalają nadrobić niedostatki samochodu umiejętnościami.
Verstappen po raz kolejny udowodnił, że pod względem czystego talentu, żaden kierowca nie jest w stanie mu dorównać. Wywalczone pole position było o tyle istotne, że na Suzuce prawie zawsze wygrywają kierowcy startujący z pierwszego rzędu. Wyprzedzanie jest bardzo trudne, a sprawy nie ułatwia tylko jedna strefa DRS, znajdująca się na prostej startowej. Najważniejszym zadaniem Verstappena było wykonanie dobrego startu i obronienie pozycji.
Prognozy sugerowały, że pogoda może namieszać w niedzielnej rywalizacji. Kilka godzin przed rozpoczęciem wyścigu na torze pojawił się deszcz, jednak opady ustały na tyle wcześnie, że nawierzchnia zdążyła wyschnąć, a na polach startowych, we wszystkich bolidach pojawiły się opony na suchą nawierzchnię. Z takiego obrotu spraw zadowolony był McLaren, zdający sobie sprawę z nadzwyczajnych umiejętności Maxa, który w deszczowych wyścigach zazwyczaj jest poza zasięgiem rywali. Start na suchym torze nie pozwolił Norrisowi objąć prowadzenia. Verstappen utrzymał pierwszą pozycję, a następnie wypracował kilkusekundową przewagę nad kierowcami McLarena i utrzymywał ją aż do momentu zmiany opon.
Pit-stop w wykonaniu ekipy Red Bulla nie był najlepszy i Norris stanął przed szansą zaatakowania Holendra. Lando, wyjeżdżając ze swojego stanowiska, zrównał się z Verstappenem i na wyjeździe z alei serwisowej próbował wyprzedzać. Zabrakło jednak miejsca, kierowca McLarena zjechał na trawę, a Max obronił pozycję. W ostatniej fazie wyścigu Norris znów zbliżył się do Holendra na odległość jednej sekundy, lecz nie był w stanie wykonać manewru wyprzedzania. Za pierwszą dwójką, świetnym tempem po zmianie opon dysponował Piastri, jednak, pomimo iż momentami był szybszy, charakterystyka toru nie dała mu szansy na zaatakowanie Norrisa i walkę z Verstappenem.
Po drugiej stronie garażu Red Bulla, pojawił się w ten weekend nowy kierowca. Wszystkie plotki podawane przez dziennikarzy po GP Chin zostały potwierdzone w poprzednim tygodniu. Liam Lawson zderzył się z brutalną rzeczywistością i po przejechaniu zaledwie dwóch, bardzo słabych wyścigów, stracił fotel w Red Bullu, a jego miejsce zajął Yuki Tsunoda. Japończyk stanął przed bardzo trudnym zadaniem, aby w swoim domowym wyścigu pokazać się z jak najlepszej strony. W treningach jego tempo było solidne, w Q1 uzyskał naprawdę dobry czas okrążenia, jednak w drugim segmencie sobotniej czasówki, kilka błędów na decydującym okrążeniu, przełożyło się na odległe 14. miejsce. Niedzielny wyścig Tsunoda zakończył na 12. pozycji.
Widać było że radzi sobie w bolidzie lepiej od Lawsona i w można się spodziewać, że w trakcie kolejnych weekendów jego tempo będzie coraz lepsze. Szefostwo zespołu zapewnia, że w tym roku do żadnych zmian już nie dojdzie a Yuki zasiądzie w bolidzie Red Bulla we wszystkich wyścigach do końca sezonu. Japończyk ma więc czas, aby udowodnić swoją wartość, a zespół liczy na to, że były kierowca ekipy Racing Bulls, dzięki swojemu doświadczeniu, pomoże uporać się z problematycznym i trudnym w prowadzeniu RB21.
Dla Ferrari był to słodko-gorzki weekend. Po bolesnej dyskwalifikacji z wyścigu o GP Chin, stajnia z Maranello może cieszyć się z czwartej pozycji Leclerca i siódmego miejsca Hamiltona. Na konto Scuderii trafiła w końcu większa liczba punktów i Ferrari poprawiło swoją pozycję w klasyfikacji generalnej. Z drugiej strony ekipa Freda Vasseura musi pogodzić się z faktem, że w tym momencie realnie mogą walczyć jedynie z Mercedesem, a kierowcy McLarena oraz Verstappen są poza ich zasięgiem.
Po trzech wyścigach sezonu, chyba nikt nie ma już złudzeń – Ferarri nie powalczy w tym roku o mistrzostwo. Z sytuacji nie może być zadowolony Hamilton, który podpisując kontrakt ze Scuderią liczył na ponowną możliwość włączenia się do walki o tytuł mistrza świata. Dla Brytyjczyka sezon 2025 jest jak na razie mocno nierówny. Po wygranym sprincie w Chinach, przyszła dyskwalifikacja z wyścigu głównego, a w Japonii 8. pole startowe udało się zamienić jedynie na siódmą pozycję na mecie.
Trudno powiedzieć coś interesującego o Mercedesie. Kierowcy w trakcie wyścigu nie stoczyli żadnej walki, a na metę wjechali na tych samych pozycjach, z których startowali. Warto jedynie odnotować fakt, że Antonelli był tym razem dużo bliżej Russella, wywalczył najszybsze okrążenie wyścigu, a przez kilka minut, dzięki wydłużeniu pierwszego stintu na oponach pośrednich, nawet był na prowadzeniu. Młody Włoch nabiera pewności siebie i wydaje się, że pierwsze zwycięstwa w bezpośredniej rywalizacji z Russellem są tylko kwestią czasu.
Zwycięstwo Verstappena pozwoliło mu odrobić straty i w klasyfikacji traci on jedynie jeden punkt do Norrisa. Brytyjczyk dysponuje lepszym bolidem, jednak talent Verstapena pozwala mu na dokonywanie cudów i osiąganie niewiarygodnych rezultatów. McLaren potrzebuje absolutnie dominującej maszyny, aby Lando mógł spokojnie wywalczyć mistrzostwo. Obecna przewaga ich bolidu jest bowiem niwelowana przez niebywały talent Maxa i w tej chwili wiele wskazuje na to, że Norrisa czeka w tym roku bardzo trudna, zacięta walka o tytuł i nie ma pewności, czy z walki tej wyjdzie on zwycięsko.
W kwietniu emocji związanych z Formułą 1 nie zabraknie. GP Japonii otworzyło pierwszy w tym sezonie "triple header". Już w przyszłą niedzielę kierowców czekają zmagania na torze w Bahrajnie, a tydzień później wyścig na szybkim, ulicznym obiekcie w Arabii Saudyjskiej.
Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Autorem jest Paweł Wasilewski. Możesz wspierać Autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite https://patronite.pl/owyscigach