Nick Heidfeld znowu straci pracę?! [aktualizacja]

Nick Heidfeld to chyba najbardziej nieszczęśliwy kierowca w Formule 1. Niemiec jeździ w królowej sportów motorowych od 2000 roku i nigdy nie stanął jeszcze na najwyższym stopniu podium. To jednak nie jedyne zmartwienie Heidfelda, który po raz kolejny może stracić pracę.

Nick Heidfeld znowu straci pracę?! [aktualizacja]
Bartosz Pokrzywiński

24.08.2011 | aktual.: 12.10.2022 16:44

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nick Heidfeld to chyba najbardziej nieszczęśliwy kierowca w Formule 1. Niemiec jeździ w królowej sportów motorowych od 2000 roku i nigdy nie stanął jeszcze na najwyższym stopniu podium. To jednak nie jedyne zmartwienie Heidfelda, który po raz kolejny może stracić pracę.

Nick jest jednym z tych kierowców, którzy nie są nadzwyczaj szybcy, ale dzięki regularnej i ostrożniej jeździe często dowożą do mety punktowane pozycje.

W 2009 roku, kiedy rozpadł się zespół BMW Sauber Nick został bez pracy. Później kilkakrotnie reprezentował barwy Saubera, by wreszcie zastąpić Roberta Kubicę w Renault.

Tegoroczny bolid Renault jest dobrą konstrukcją, jednak zespół z Enstone nieco pogubił się przy wprowadzaniu zmian i został złapany przez Force India oraz Saubera. Nick zdobył w tym sezonie tylko 34 punkty.

Eddie Jordan, były właściciel zespołu Jordan oraz ceniona w światku F1 postać twierdzi, że Renault rozwiązało kontrakt z Heidfeldem na rzecz Bruno Senny.

Heidfeld został zwolniony na korzyść Brazylijczyka Bruno Senny na weekend, w którym odbywa się Grand Prix Belgii.

Jeżeli to, co powiedział Eddie Jordan w wywiadzie dla telewizji BBC się potwierdzi, Bruno zasiądzie w czarno-złotym bolidzie już w piątek, podczas testów.

[Aktualizacja 25.08.2011 r. godzina 00:29]

Pojawiło się oficjalne potwierdzenie tej informacji od zespołu Renault. Bruno Senna zastąpi Nicka Heidfelda podczas GP Belgii, nie wiadomo jednak czy Brazylijczyk pozostanie partnerem Witalija Pietrowa do końca sezonu.

Źródło: Formula1.pl

Komentarze (0)