"Napisany na kolanie bubel". Opozycja krytykuje projekt zmian w przepisach o WORD-ach i prawie jazdy
Żadna z sejmowych formacji – poza PiS-em – nie poparła poselskiego projektu zmian w przepisach o finansowaniu Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego. W myśl propozycji to władze samorządowe miałyby decydować o cenach egzaminów na prawo jazdy i zarobkach egzaminatorów.
03.11.2022 | aktual.: 03.11.2022 17:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ministerstwo nie chce kłopotów
W ciągu kilku ostatnich miesięcy w wielu miastach Polski kandydaci na kierowców mieli kłopoty z przystąpieniem do egzaminu. Powodem były strajki egzaminatorów, którzy walczą o podwyżkę wynagrodzeń. Odpowiedzią na te problemy ma być zmiana przepisów, która w formie poselskiego projektu trafiła do Sejmu. Na Wiejskiej nie czekało go jednak ciepłe przyjęcie.
Zgodnie z założeniem nowelizacji kwestie kształtowania cen za egzaminy na prawo jazdy i zarobków egzaminatorów – dziś ustalane na szczeblu centralnym – miałyby trafić do władz wojewódzkich. Ustawa przewidywałaby jedynie górną granicę ceny egzaminu, która nie mogłaby zostać przekroczona. W przypadku testu teoretycznego będzie to 50 zł (dziś 30 zł). Cena egzaminu praktycznego na prawo jazdy kategorii AM, A1, A2, A, B1, B, C1, D1 lub T albo uprawnienia do kierowania tramwajem nie będzie mogła przekroczyć 200 zł. Dziś 140 zł płaci się za egzamin praktyczny na kat. AM oraz B, zaś na kat. A, A1, A2 – 180 zł, a na B1, C1, D1, T – 170 zł.
Projekt przepisów umożliwiłby też samorządom dopłacanie do budżetów WORD-ów. Limitem takich zastrzyków miałoby być 50 proc. kosztów ośrodka związanych z realizowaniem zadań. Czytanie projektu w Sejmie po pracach w Komisji Infrastruktury nie przebiegło jednomyślnie.
Projekt bez suchej nitki
Jedynie reprezentujący PiS Jerzy Paul wypowiadał się o projekcie nowelizacji w superlatywach. Przedstawiciele opozycji nie szczędzili dokumentowi i rządowi słów krytyki. Nie było to trudne, ponieważ zaproponowane zmiany budzą spore wątpliwości.
– Ośrodki (egzaminowania kierowców – przyp. red.) w założeniu miały być instytucjami samofinansującymi się. Ustawodawca przerzuca odpowiedzialność za utrzymanie WORD-ów na samorządy, zamiast podnieść kwoty za egzaminy. Co więcej, projektodawca nie wskazuje źródeł, z których miałyby być finansowane WORD-y przez marszałków. Projekt, zamiast naprawiać problemy, tworzy nowe i przekazuje je w ręce województw – powiedział Maciej Lasek z KO.
– Kolejny napisany na kolanie bubel. Propozycje zmian nie rozwiążą problemów finansowych WORD-ów. Wynagrodzenia powinny być jednolite, określane na szczeblu państwowym. Podobnie jak ceny egzaminów – stwierdziła Karolina Pawliczak z Lewicy.
– Zamiast zwiększyć finansowanie WORD-ów, próbuje się przerzucić odpowiedzialność na samorządy. W przypadku woj. mazowieckiego taki dodatek wynosiłby 17 mln zł rocznie – powiedział Stefan Krajewski (KP). – Stawki (za egzaminy – przyp. red.) mogą być, w myśl projektu, różne w różnych częściach kraju. Źródłem problemu jest niedostosowanie stawek za egzaminy do obecnej sytuacji gospodarczej. Problem pozostaje, a odpowiedzialność próbuje się zrzucić na samorządy. Już dziś mamy do czynienia z tzw. turystyką egzaminacyjną. Różnice w stawkach mogą spowodować, że będzie ona silniejsza – dodał poseł.
– To abdykacja ministra infrastruktury w dziedzinie wykonywania swoich podstawowych obowiązków. Co stało na przeszkodzie, by przez wiele ostatnich lat koszty egzaminów nadążały za inflacją? To WORD-y miały finansować działania samorządów w dziedzinie bezpieczeństwa ruchu drogowego, a nie odwrotnie – stwierdził Mirosław Suchoń (Polska 2050).
Jak zwykle oryginalne, choć tym razem nie do końca pozbawione sensu zdanie przedstawił Dobromir Sośnierz z Konfederacji. – Nie podzielam troski o to, by WORD-y miały pieniądze. To jest po prostu element wyzysku. U nas zrobiono z egzaminu jakiś doktorat z mechaniki pojazdowej. Prawie w każdym kraju jest łatwiej uzyskać prawo jazdy niż u nas, a nie przekłada się to na wyższe bezpieczeństwo. Różnicę w stawkach należy pochwalić, bo mogłoby to spowodować motywację do bardziej przyjaznego traktowania kandydatów na kierowców – powiedział poseł.
Podczas zadawania pytań padły jeszcze dwie interesujące kwestie. Zdaniem części posłów zmiana przepisów grozi zlikwidowaniem mniejszych ośrodków egzaminowania, których samorządy, już dziś mające problemy finansowe, nie będą chciały utrzymywać. Zaproponowano również, by części kwot z mandatów, które zostały ostatnio przecież drastycznie podniesione, przeznaczać na finansowanie WORD-ów.
Los przepisów wciąż się waży
– Nie będziemy podwyższać opłat – powiedział w odpowiedzi na zarzuty przedstawione w Sejmie reprezentujący resort infrastruktury Rafał Weber. Owszem, będą musiały zrobić to samorządy, a nieprzyjemny dla społeczeństwa efekt nie obciąży rządzącej partii przed wyborami.
– Projekt ustawy jest najlepszym z możliwych rozwiązań. Samorząd może pozostać bierny. Może na poziomie dotychczasowym pozostawić opłaty i wynagrodzenia – stwierdził Rafał Weber. Tu również nie sposób nie zgodzić się z przedstawicielem MI. Tyle tylko, że taki samorząd zapewne prędzej czy później stanie wobec problemu strajku egzaminatorów.
Na zarzut o nierówne traktowanie egzaminatorów w różnych częściach kraju Rafał Weber odpowiedział liczbami. – Obecnie też są różnice pomiędzy zarobkami egzaminatorów. Różnica pomiędzy najwyższą średnią w ośrodku i najniższą wynosi 3000 zł – powiedział poseł.
Ostatecznie do projektu wprowadzono poprawki, które ustanowią coroczną zmianę cen egzaminów zależną od poziomu inflacji. W związku z tym nowelizacja ponownie trafiła do Komisji Infrastruktury. Na ostateczne rozstrzygnięcie losu proponowanych zmian trzeba więc będzie poczekać.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że projekt nowelizacji jest kolejnym przykładem doraźnego łatania dziury w kadłubie, której dłużej nie dało się już ignorować. Nie ulega jednak wątpliwości, że cały system kształcenia i egzaminowania kierowców w Polsce wymaga głębokiej zmiany, na którą czekamy już od lat. Choć system dróg mamy nie gorszy od tego w Czechach, Słowacji czy na Węgrzech, to w dziedzinie bezpieczeństwa na drogach nie jesteśmy w stanie doścignąć tych państw.
Być może strona rządowa, gasząc doraźny pożar, próbuje uzyskać również polityczną przewagę. Nawet jeśli tak nie jest, a proponowane przepisy jakimś cudem zdadzą egzamin, to będzie to za mało. Wielu kierowców po ukończeniu szkolenia i zdaniu egzaminu nie rozumie bardzo podstawowych zagadnień związanych z bezpiecznym poruszaniem się pojazdem. Jest tak choćby w kwestii wyprzedzania na przejściach dla pieszych. Zmiany w finansowaniu WORD-ów to zdecydowanie za mało.