Nie škoda i nie dacia. Oto najtańszy nowy samochód w Polsce
Ceny nowych aut rosną w zastraszającym tempie. Trend ten niestety nie omija też najmniejszych, miejskich modeli. Sprawdziłem, jak zmieniły się ceny najtańszych samochodów oferowanych na polskim rynku. W większości przypadków kwoty otwierające cenniki wzrosły, a w niektórych przypadkach dodatkowo zubożało wyposażenie.
26.02.2024 | aktual.: 27.02.2024 17:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czasy, kiedy nowy, miejski samochód można było kupić za 30-40 tys. zł, minęły i już nigdy nie wrócą. Prognozy nie są optymistyczne. Ceny tych jeszcze dostępnych małychn aut wciąż rosną, natomiast wiele modeli zostało już wycofanych z rynku. Dostosowanie silników do nowych wymogów emisyjnych czy dodanie kolejnych elementów obowiązkowego wyposażenia przy niskiej marży po prostu się nie opłaca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dzięki temu zamiast niewielkich, mało palących i faktycznie ekologicznych aut, mamy wielkie i "przyjazne dla środowiska" SUV-y. Małe i tanie elektryki? Małe – tak, ale nie liczcie na to, że będą tanie. Doskonale pokazuje to przykład Dacii Spring, która startuje z poziomu 107 tys. zł, ale kupujący musi pójść na wiele kompromisów. Tym niemniej chętni na mały miejski samochód wciąż mają w czym wybierać. Nie powinniśmy jednak liczyć na to, że będzie tanio. Sprawdziłem, jak zmieniły się ceny najtańszych samochodów w Polsce w ciągu roku.
Dwóch nieobecnych
Zacznę od samochodów, które zdążyliśmy pożegnać. To Kia Rio oraz Volkswagen up! Koreański przedstawiciel segmentu B kosztował rok temu 67,9 tys. zł i wyszedł z rynku po angielsku. Także wycofanie up!-a przebiegło bez większego pożegnania, a niemiecka propozycja do miasta startująca rok temu z poziomu 61 190 zł nie doczekała się bezpośredniego następcy. I pomyśleć, że gdy miejski Volkswagen debiutował w 2011 r., kosztował zaledwie 31 290 zł. Miejsce małego up!-a ma zająć niebawem – oczywiście – elektryk.
Škoda Fabia
Nie spodziewałbym się, że Fabia będzie najdroższą propozycją w zestawieniu najtańszych w Polsce samochodów. Względem zeszłego roku samochód podrożał o 8,1 proc., a jego cennik otwiera obecnie kwota 71 850 zł. Za tę cenę dostaniemy auto wyposażone w zaledwie 80-konny silnik 1.0 MPI, łączony z 5-biegową skrzynią manualną. W podstawie możemy liczyć na manualną klimatyzację, radio z Bluetoothem, reflektory LED Basic, a także czujnik zmierzchu.
Na pocieszenie dodam, że względem zeszłego roku wzbogacono wyposażenie. Miejsce 6,5-calowego ekranu multimedialnego zajął 8-calowy, dodano (obowiązkowy) system rozpoznawania znaków drogowych oraz dołożono czujniki cofania. Dopłacić wciąż jednak będzie trzeba m.in. do cyfrowych zegarów czy chociażby wielofunkcyjnej kierownicy.
Toyota Aygo X
Przez przetasowania, które miały miejsce w przeciągu ostatniego roku, do grona 8 najtańszych aut wskoczyła Toyota Aygo X. Nie oznacza to jednak, że jest tania. Obecnie jej ceny startują z poziomu 70,9 tys. zł, co oznacza wzrost o blisko 3,7 proc. Pod maską znajdziemy prosty, 1-litrowy silnik o mocy 72 KM, parowany z 5-biegowym manualem.
Pocieszenie stanowi niezłe wyposażenie bazowe auta, w skład którego zalicza się m.in. manualna klimatyzacja, 9-calowy ekran multimedialny z Android Auto i Apple CarPlay, multifunkcyjna i skórzana kierownica, kamera cofania, przednie i tylne czujniki parkowania, centralny zamek sterowany z pilota, adaptacyjny tempomat czy LED-owe światła do jazdy dziennej.
Fiat Panda
Fiat Panda był kiedyś bestsellerem w Polsce. Wiekowa konstrukcja robi niestety swoje i nawet "niska" cena nie jest w stanie uratować tutaj sytuacji. Wystarczy wspomnieć, że obecna generacja jest z nami od blisko 13 lat. W porównaniu do zeszłego roku Panda co prawda zdrożała o 6,3 proc. do 65,9 tys. zł, ale za to straciła na wyposażeniu. I to dosyć istotnym wyposażeniu. Obecnie kupując bazowego fiata, nie dostaniemy bowiem ani elektrycznie sterowanych lusterek zewnętrznych, ani radia, a "preinstalację do montażu".
Chętni mogą dokupić za 4 tys. zł pakiet składający się z radia z 5-calowym ekranem i systemem Bluetooth, portu USB, wielofunkcyjnej kierowcy, tylnych czujników parkowania, 15-calowych felg, podgrzewanych i elektrycznie sterowanych lusterek zewnętrznych oraz fotela regulowanego na wysokość. Pozostaje się cieszyć, że w podstawie wciąż jest manualna klimatyzacja czy centralny zamek. Do napędu przewidziano z kolei 70-konny silnik 1.0 z miękką hybrydą i jest to jedyny możliwy wybór.
Dacia Sandero
Dacia jest jednym z nielicznych aut w zestawieniu, które nie zmieniło zarówno wyposażenia, jak i ceny. Za 62,9 tys. zł otrzymamy podstawowy wariant Essential z silnikiem 1.0 TCe o mocy 90 KM. Niestety brakuje tutaj klimatyzacji oraz ekranu multimediów, których rolę będzie pełnić specjalna aplikacja w naszym telefonie. Co więcej, zewnętrzne klamki oraz lusterka (sterowanie ręcznie) nie są lakierowane w kolorze nadwozia.
Na co można więc liczyć? Za wspomnianą kwotę dostaniemy m.in. tempomat, centralny zamek, elektrycznie sterowane przednie szyby, radio z Bluetoothem oraz komputer pokładowy. Niestety rumuńska marka w dalszym ciągu nie przywróciła możliwości zamówienia pakietu składającego się z manualnej klimatyzacji. Jeszcze w 2022 r. kosztowało to kupującego dodatkowe 1,7 tys. zł. Obecnie konieczny jest zakup wyższej wersji Expression, która startuje z poziomu 66,9 tys. zł.
Hyundai i10
Koreański mieszczuch w ostatnim zestawieniu był liderem – wówczas jego cena startowała z poziomu 54,6 tys. zł. W zeszłym roku samochód przeszedł lifting, co wywindowało jego cenę do poziomu 62 tys. zł. Tym samym samochód zdrożał aż o 13,6 proc. Poza odrobinę świeższym wyglądem samochód zyskał w standardzie klimatyzację (wcześniej wymagała dokupienia pakietu za 5 tys. zł), cyfrowe zegary, skórzaną kierownicę oraz 8-calowe multimedia z Android Auto i Apple CarPlay.
Reszta wyposażenia na szczęście nie rozczarowuje. Kierowca może liczyć m.in. na elektrycznie sterowane i podgrzewane lusterka zewnętrzne, wielofunkcyjną kierownicę czy fotel z regulacją wysokości. Nie zmienił się podstawowy silnik – jest to 67-konne 1.0 MPI łączone z 5-biegową skrzynią manualną.
Fiat 500
Oto najstarsze auto w tym zestawieniu. Oferowany nieprzerwanie, a jedynie z drobnymi liftingami, od 2007 r. fiat powoli zbliża się jednak do końca swojej kariery. Na rynku pojawił się już elektryczny wariant 500, ale można o nim powiedzieć wiele, poza tym, że jest tani. Tym niemniej, spalinowy Fiat 500 jest jedynym na liście, który w ciągu ostatniego roku staniał. Z ceną startującą od 61 tys. zł, kosztuje o ok. 9 proc. mniej niż rok temu.
Jednocześnie Fiat postanowił zubożyć podstawowy wariant. Nie dostaniemy tu już rozbudowanych multimediów z Android Auto i Apple CarPlayem, a zamiast tego radio z Bluetoothem z malutkim, 3,8-calowym ekranem. Zrezygnowano także z tempomatu. Na szczęście na pokładzie wciąż znajduje się manualna klimatyzacja, centralny zamek czy wielofunkcyjna kierownica. Do napędu wykorzystywany jest ten sam 70-konny silnik co w Pandzie.
Kia Picanto
Z drugim koreańskim przedstawicielem najmniejszego segmentu jest pewien problem. Kia przeprowadziła bowiem w połowie zeszłego roku poważny lifting i od tamtej pory cisza. Na stronie wciąż widnieje "stary" model wraz z rozbudowanym konfiguratorem. Co więcej, samochód jest odrobinę droższy niż rok wcześniej – dokładnie o 2,5 proc.
Tym samym Picanto przekroczyła "magiczny" próg 60 tys. zł i kosztuje 60,5 tys. zł. W kwestii wyposażenia nic się nie zmieniło. W bazowej odmianie M dostaniemy manualną klimatyzację, 8-calowy ekran multimediów z Android Auto i Apple CarPlay, wielofunkcyjną kierownicę, sześć poduszek powietrznych, a także elektrycznie regulowane lusterka, elektrycznie sterowane przednie i tylne szyby oraz kamerę cofania. To obecnie najlepsza możliwa oferta na rynku, jeśli chodzi o stosunek ceny do wyposażenia.
Mitsubishi Space Star
Najtańszym obecnie autem i jedynym, który kosztuje mniej niż 60 tys. zł, jest Mitsubishi Space Star. Napędzany prostym silnikiem 1.2 o mocy 71 KM mieszczuch startuje z poziomu 57 990 zł. Jest to jednak cena po rabacie, która może nie utrzymać się długo. Dzięki temu Mitsubishi może się jednak pochwalić faktem, że model utrzymał swoją cenę sprzed roku.
W podstawie możemy liczyć m.in. na sześć poduszek powietrznych, elektrycznie regulowane lusterka boczne, klimatyzację manualną oraz czujniki deszczu i zmierzchu. Nie dostaniemy natomiast radia, a podobnie jak w Pandzie, preinstalację. Zniknął niestety pakiet, który pozwalał za 3,5 tys. zł na dokupienie radia wraz z 7-calowym ekranem multimediów i kamerą cofania. Teraz trzeba się już skusić na wyższy wariant Invite za 65 990 zł.