Najczęściej popełniane błędy przy zakupie używanego samochodu. Wystrzegaj się ich jak ognia!
Zakup pojazdu bez sprawdzenia numeru VIN i z umową "na Niemca" od lat jest normą. Często nie weryfikujemy wszystkiego z lenistwa, pośpiechu lub dlatego, że wstydzimy się dociekliwości, czując się tak, jakbyśmy sprzedającego mieli za oszusta. Niestety, tak łatwo wpaść w kłopoty
23.01.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Najpierw się nie chciało, a potem trzeba płacić frycowe. Doświadczeni handlarze potrafią wykiwać osoby kupujące auta sporadycznie, a szczególnie młode lub niemające doświadczenia przy takich transakcjach. I wcale nie mam na myśli typowego "importera aut z Niemiec", ale również osoby prywatne, które często zmieniają auta. Jak nie dać się wpuścić w maliny, czy po prostu jak zabezpieczyć przed konsekwencjami niewłaściwego zakupu, czy też formy zawarcia umowy? Po prostu nie popełniaj tych kilku błędów, które niestety popełnia się bardzo często.
Czy auto jest zgodne z ogłoszeniem?
Czasami pod ogłoszeniami sprzedaży samochodów znajdujemy taki oto zapis:
Zwykle wpisują go dealerzy nowych aut, którzy tworzą ogłoszenia z przykładowym samochodem i jego zdjęciem. Ale zdarza się to także handlarzom kilkuletnich samochodów.
Kiedy przyjeżdżamy na miejsce, okazuje się, że w ogłoszeniu auto wygląda znacznie lepiej niż na żywo, a opis nie do końca zgadza się ze stanem rzeczywistym. To właśnie na taką ewentualność handlarze wpisują tego typu zapisy.
Dobrą praktyką jest zapisanie i wydrukowanie ogłoszenia przed przyjazdem na oględziny. Wszystko, co zostało wpisane, powinno się w nim zgadzać, oczywiście pomijając nieznaczące drobiazgi. Nie może być tak, że auto jest w ogłoszeniu bezwypadkowe, a na miejscu wprost przeciwnie. Nie można ogłaszać sprzedaży auta z silnikiem o mocy 150 KM, a na miejscu oferować "jednak" 115 KM.
Błędem jest nieweryfikowanie treści ogłoszenia ze stanem faktycznym, co po ostudzeniu emocji może prowadzić do rozczarowań. Sam znam przypadek osoby, która zachwycona stanem technicznym samochodu zapomniała sprawdzić, czy silnik ma taką moc jak w ogłoszeniu. Niestety na drugi dzień, kiedy na spokojnie zaczęła przeglądać dokumenty, okazało się, że miało być 170, a jest 140 KM. Niby nieduża strata, ale prosty błąd sprawił, że nie była zadowolona z zakupu naprawdę dobrego samochodu.
Numer VIN – sprawdzenie go powinno być obowiązkiem
Weryfikacja numeru VIN powinna być obowiązkowym elementem transakcji zakupu używanego auta, a bardzo często jest całkowicie pomijanym. Dlaczego? Ponieważ wierzymy w to, że gdyby coś było nie tak, dawno by już wyszło na jaw. Przecież auto co rok przechodzi badanie techniczne. Dodatkowo sprawdzając VIN, w pewnym sensie sprawdzamy, czy sprzedawca nas nie oszukuje, więc możemy czuć się zażenowani. Trudno.
Tymczasem nie jest to żadnym wyjątkiem, że po zakupie pojedziesz na stację diagnostyczną i to będzie pierwszy prawdziwy przegląd tego auta. A jeśli diagnosta stwierdzi nieprawidłowość, mogą być kłopoty, które trudno będzie odkręcić. I niestety pierwsze pytanie, jakie zada diagnosta, to: "kupowałeś auto i nie sprawdziłeś numeru VIN"? Wierzcie mi - wtedy poczujecie, co to jest zażenowanie.
Jakiekolwiek ślady manipulacji przy numerze VIN mogą dać podejrzenie o tym, ale auto jest kradzione. Natomiast braki czy błędy zawsze kończą się problematyczną urzędniczą procedurą. Dziś w dobie wszechobecnych smartfonów nie jest żadnym problemem zrobienie zdjęcia VIN-u na nadwoziu i tabliczce znamionowej, a potem sprawdzenie wszystkiego na spokojnie, np. w domu sprzedającego przed podpisaniem umowy. Każdą inną daną czy numer można łatwo "odkręcić", ale numer VIN wyjątkowo trudno.
Sprawdź dokumenty pojazdu i właściciela
Oczywiście nie tylko VIN powinien zostać sprawdzony, ale także wszystkie dokumenty, jakie pojazd posiada lub nie. Niekiedy handlarze gubią karty pojazdu, bo to w nich jest zapisana cała krajowa historia auta. Dlatego należy ze szczególną ostrożnością podchodzić do tych aut, które karty nie mają. Warto to uwzględnić w umowie sprzedaży.
Z karty pojazdu czy dowodu rejestracyjnego można wyczytać podstawowe, ale i najważniejsze parametry techniczne pojazdu, takie jak DMC czy moc silnika. Sprawdźcie, czy parametry wam odpowiadają.
Również czujność należy zwiększyć przy sprawdzaniu tożsamości osoby, z którą podpisujecie umowę. Koniecznie trzeba sprawdzić dowód osobisty. Nie wolno podpisywać umowy z kimś, kto nie widnieje na umowie. Nie polecam podpisywać umów in blanco, chyba że macie pewność, że jest to zrobione za zgodą właściciela lub z jakiegoś powodu wcześniej tak się właśnie dogadaliście.
Przypomnę jeszcze, że jest coś takiego jak pełnomocnictwo. Jest to szczególnie istotne, kiedy sprzedawany pojazd ma więcej niż jednego właściciela, ale tylko z jednym dobijacie targu.
Uważajcie również na umowy in blanco podpisane przez właściciela samochodu, który jest sprzedawany przez komis. Oczywiście nie jest to żaden problem, ale tylko do momentu odkrycia wad pojazdu. W taki właśnie sposób komisy zabezpieczają się przed odpowiedzialnością za sprzedane auto z tytułu rękojmi.
W ogóle komis powinien wystawić fakturę, a nie umowę. Natomiast umowę też można zawrzeć, ale jako dodatkowy dokument do faktury. Po co? Aby lepiej zabezpieczyć się przed zakupem wadliwego samochodu.
– Zazwyczaj umowa z komisem, który sprzedaje nam samochód, jest dokumentowana tylko fakturą, na którą czasem handlarz przybija swoje, niekorzystne dla kupującego pieczątki z postanowieniami umownymi. Nie zawiera się natomiast odrębnej umowy, która regulowałaby uprawnienia kupującego. Jest to błąd, ponieważ transakcja z handlarzem to normalna umowa sprzedaży i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby podpisać dodatkowo dokument, który pomoże kupującemu, w przypadku problemów z pojazdem – wyjaśniał nam Oskar Możdżyń, specjalista od prawa samochodowego.
Niekiedy auto jest sprzedawane, zanim zostanie przerejestrowane i jest to dopuszczalne. Wówczas nazwisko właściciela może się nie zgadzać z nazwiskiem z dowodu rejestracyjnego. Nie jest to problem pod warunkiem, że sprzedający odda wam umowę sprzedaży podpisaną z wcześniejszym właścicielem.
"Umowę na Niemca" podpisuj tylko z Niemcem
Tzw. umowa na Niemca to dość popularny proceder podpisywania umowy sprzedaży nie z osobą, która faktycznie sprzedaje pojazd, lecz z poprzednim, zagranicznym właścicielem, który wystawił umowę in blanco lub została ona napisana przez handlarza ze sfałszowanym podpisem. Jest to możliwe, bo urzędy tego nie weryfikują.
W przypadku jakichkolwiek kłopotów z przerejestrowaniem auta lub późniejszych nie będziecie mieli się do kogo zwrócić o pomoc, lub z roszczeniami. Handlarz prawdopodobnie wyprze się znajomości czy spotkania z wami. W takiej sytuacji bardziej lub mniej pomocne może być… wydrukowane ogłoszenie z danymi sprzedającego. Będzie to z pewnością dowód tego, że dana osoba oferowała pojazd na sprzedaż.
Nie wpisuje głupot na umowie
Umowa sprzedaży samochodu jest dokumentem, który w przypadku jakichkolwiek problemów pozwala dochodzić roszczeń. Pod warunkiem, że nie wpiszecie na niej głupot, takich jak zaniżona kwota czy nieprawdziwy opis stanu auta. Robi się to z reguły ze względów podatkowych, zwłaszcza kiedy sprzedający jest przedsiębiorcą lub kupujący chciałby oszukać skarbówkę i zapłacić niższy podatek PCC-3.
Przy zaniżeniu ceny pojazdu na umowie możliwe będzie odzyskanie wyłącznie takiej kwoty, jaka widnieje w dokumencie, jeśli auto okaże się wadliwe, a sprzedawca będzie wam musiał oddać pieniądze. Co więcej, w przypadku wykrycia wady, a jednocześnie wpisaniu na umowie, że auto kupiliście uszkodzone, szczególnie w tym obszarze, w którym wykryliście wadę, nie macie najmniejszych szans na dochodzenie od sprzedawcy czegokolwiek.
Pamiętajcie, by zobowiązać sprzedającego do złożenia deklaracji na umowie o przebiegu, jeśli zapewnia, że jest rzeczywisty lub stanu drogomierza (tzw. licznika), jeśli takiej pewności nie ma. To zabezpieczy was przed kłopotami przy kontroli drogowej, kiedy funkcjonariusz sprawdzi stan licznika. Lub po prostu przy odsprzedaży auta za jakiś czas.
Wpiszcie też usterki, które znajdziecie lub deklaruje je sprzedający. Po co? Prosty przykład: sprzedający informuje was, że klimatyzacja ogólnie jest sprawna, ale nie działa, wymaga wymaga nabicia. Wpiszcie to na umowie, a kiedy okaże się, że klimatyzacja będzie działać dopiero po regeneracji kompresora, to rachunek za jego naprawdę od razu możecie wysłać do sprzedającego.
Jeszcze jeden drobiazg odnośnie umowy sprzedaży – jeśli to sprzedawca podsuwa wam swoją, przeczytajcie ją na spokojnie i bardzo uważnie. A w szczególności wtedy, kiedy wszystko już jest wypełnione i wystarczy tylko wpisać swoje dane i złożyć podpis.
Dwa kluczyki – jeden dla ciebie, drugi sobie zostawię
To sztuczka złodziei, którą łatwo zastosować na nieostrożnym kupującym. Polega ona na tym, że podczas sprzedaży auta przekazuje się nowemu właścicielowi jeden kluczyk, a drugi sobie zostawia, zapewniając, że zaginął. Po podpisaniu umowy, którą z reguły zostawia się w aucie, nabywcal odjeżdża.
Aby trik zadziałał, trzeba sprzedać auto z niedużą ilością paliwa i ruszyć za nabywcą. Ten zatrzymuje się na stacji paliw, tankuje pojazd, idzie zapłacić, a w tym momencie wsiada do samochodu poprzedni właściciel i bez najmniejszego problemu odjeżdża, zabierając wszystkie dokumenty (z reguły pozostawione w aucie), przede wszystkim umowę sprzedaży. Można umownie powiedzieć, że w ten sposób transakcja zostaje anulowana, a nabywca zostaje bez pieniędzy, bez samochodu, bez dowodu zakupu, tylko z marnymi szansami na odzyskanie czegokolwiek. Czy to oznacza, że nie wolno kupować samochodu z jednym kluczykiem? Absolutnie tak nie twierdzę, ale przestrzegam przed taką sytuacją.
Zakup samochodu przeważnie wiąże się z wydaniem większej kwoty. A pieniądze potrafią przyciągnąć nieuczciwych ludzi. Zachowaj czujność i nie wierz na słowo zw wszystkie zapewnienia sprzedającego - nawet jeśli dobrze mu z oczu patrzy.