Mechanik miał zabrać microcara do naprawy. Okazało się, że pomylił auta
O wyjątkowym pechu może mówić mechanik, który został poproszony o zabranie i naprawę mikrosamochodu. Wkrótce po odholowaniu pojazdu do warsztatu zapukała policja, twierdząc, że zgłoszono kradzież wspomnianego auta. Okazało się, że mechanik zabrał nie ten pojazd, co trzeba.
26.10.2020 | aktual.: 16.03.2023 15:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jednym z najgorszych koszmarów każdego kierowcy jest kradzież jego auta – ciężko wyobrazić sobie zdziwienie właściciela pewnego mikrosamochodu, gdy zobaczył, że ten… zniknął. Całe szczęście sytuacja szybko się wyjaśniła.
Wszystko zaczęło się od zwykłego unieruchomienia pojazdu – jak wynika z nagrania, chodzi o microcara lyrę. Samochód należący do mieszkanki Kostrzyna nad Odrą odmówił posłuszeństwa, więc kobieta skontaktowała się z mechanikiem, żeby ten zabrał pojazd do warsztatu i go naprawił. Po przekazaniu kluczyków i opisaniu, gdzie samochód stoi, mężczyzna niedługo później udał się do auta.
Ponieważ samochód nie chciał odpalić, mechanik stwierdził, że zawiodła stacyjka i zdecydował się zabrać lyrę, holując ją na lince własnym autem ze współpracownikiem. Niedługo później policjanci z kostrzyńskiej komendy zostali zawiadomieni o kradzieży pojazdu, a okoliczny monitoring pozwolił im szybko namierzyć "sprawców". Funkcjonariusze pojechali więc do warsztatu i poinformowali, że microcar, którego chwilę wcześniej mężczyźni holowali, został zgłoszony jako kradziony.
Po kilku minutach wyjaśnień okazało się, że mężczyzna pomylił parkingi i zabrał samochód należący do sąsiada kobiety, która umówiła się z mechanikiem. Co więcej, kobieta nie podała mu numerów rejestracyjnych pojazdu, natomiast jej samochód był szary, a sąsiada — niebieski. Zaskakujący był fakt, że jednym kluczykiem, mężczyzna był w stanie otworzyć drugiego microcara lyrę. Stacyjka okazała się jednak już bardziej oporna na kształt wyżłobień kluczyka.
Obie strony "sporu" szybko doszły do porozumienia i zgodnie uznały całe zajście za niesamowity zbieg okoliczności, dlatego policja umorzyła sprawę.