Maserati chce, żebyś pobrudził swoje MC20. Szalona wizja "Gatto delle nevi"
Kiedy we wrześniu Maserati ogłaszało start programu FuoriSerie, rozemocjonowani Włosi mówili mi w Modenie, że czeka nas coś wyjątkowego, stworzonego na bazie nowego modelu MC20. Spodziewałem się, że chodzi o zaskakujące malowanie nadwozia albo nowe materiały we wnętrzu. Tymczasem chodziło o coś o wiele ciekawszego.
23.11.2020 | aktual.: 16.03.2023 15:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Maserati w ostatnich miesiącach coraz odważniej się rozkręca. I zmienia swój wizerunek. Po klasycznych limuzynach i dużych SUV-ach przyszedł czas na supersportowe, głośne MC20 i zapowiedzi zwrócenia się ku młodszym, mniej przywiązanym do tradycji klientom.
Jedną z takich zapowiedzi jest również prezentowana wizja egzemplarza nazwanego "Gatto delle nevi". Włosi nie wysilili się, wymyślając nazwę. Po polsku pod tymi słowami kryje się po prostu ratrak, ale we Włoszech nawet zwykłe rzeczy mają stylowo brzmiące określenia.
Na nadwozie wykończone odważnym, pomarańczowym lakierem nałożono bagażnik na narty (argument "MC20? A jak ja tym pojadę na narty?" jest już nieaktualny), a na koła – opony z kolcami. Wizja obejmuje również zindywidualizowane wykończenie kabiny. Również prześwit wygląda na zwiększony.
Mimo wszystko można się spodziewać, że podbój górskich miejscowości w egzotycznie niskim coupe z 630 KM przekazywanymi na tył mógłby być dość problematyczny. Dlatego zdjęcia te potraktujmy raczej jako wizję tego, na co teraz stać Maserati. I może również tego, jak włoski producent by chciał, aby traktowano budowane przez niego auta. Czyli bez taryfy ulgowej. Na koncie programu FuoriSerie na Instagramie przedstawiane grafiki są opatrzone podpisem: "Właściciele ślicznotek z garażów mówią, że nie wyjeżdżają nimi nawet, gdy pada. A ja w nowym MC20 robię to".
Warto odnotować, że takie wyzwania rzucane Maserati nie są czymś nowym. Zobacz nasz wyjątkowy test, w ramach którego wjechaliśmy modelem Levante na zamarznięte jezioro Śniardwy.