"LED-y" z marketu to kiepski pomysł. Równie dobrze możesz jeździć bez nich
Od kiedy światła do jazdy dziennej stały się obowiązkowe w fabrycznie nowych autach, rynek został zalany zestawami do starszych pojazdów. Przeróbka jest raczej dyskusyjna, a film umieszczony w Internecie potwierdza opinie kierowców – aut z takim wynalazkiem nie widać w zimowej szarówce.
18.02.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
LED-y niedługo wyprą z rynku oświetlenie ksenonowe, a chęć nadążania za trendami dotyczy również kierowców starszych aut. By unowocześnić swoje pojazdy, montują oni "paski LED-owe" dostępne w supermarketach, które – delikatnie mówiąc – nie spełniają swojego zadania. Mieć włączone światła do jazdy dziennej a być widocznym to dwie różne sprawy, co udowadnia użytkownik Bagiet Majster w swoim filmie na YouTube.
Janusz na LEDach - widoczność i zagrożenie
Pomimo działającego "oświetlenia" kierowca z naprzeciwka pojawia się znikąd. Zapominamy o jednej ważnej zasadzie – światła do jazdy dziennej, niezależnie czy standardowe, czy też opcjonalne, służą do jazdy wyłącznie w dzień podczas dobrej przejrzystości powietrza!
O tym jakie zestawy opcjonalnego oświetlenia są dopuszczone do ruchu, informowała dokładnie policja. Muszą one spełniać jeden z podanych warunków: mają znak homologacji międzynarodowej („E” lub „e”), oznakowane są cechami producenta pojazdu do jakiego trafią lub oznakowane są zgodnie z przepisami o systemie zgodności i akredytacji. Dokładny sposób montażu również został opisany.
Przy montażu dwóch lamp do jazdy dziennej w kolorze białym, należy zwrócić szczególną uwagę na ich umieszczenie z przodu, nie dalej niż 400 mm od bocznego obrysu pojazdu. Wzajemna odległość nie może być mniejsza niż 600 mm. Powinny być umieszczone na wysokości od 250 do 1500 mm. Muszą też wyłączać się, gdy uruchomione zostaną światła mijania lub drogowe.