Land Rover Defender może doczekać się 500‑konnej wersji SVR
Najnowsza odsłona Defendera jeszcze nie zdążyła na dobre zadomowić się na rynku, a sieć już huczy od plotek dotyczących ostrej wersji tego modelu. Według brytyjskiego magazynu Auto Express jej stworzeniem zajmie się oddział SVR odpowiadający za najmocniejsze pojazdy w koncernie.
28.10.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W Land Roverze najwyraźniej zamarzyli o potężnej terenówce, która zapewni świetne osiągi nie tylko poza asfaltem, ale także na utwardzonych drogach. Będzie to brytyjski odpowiednik Mercedesa-AMG G63, najprawdopodobniej wykorzystujący ośmiocylindrowy motor BMW.
Nieoficjalnie mówi się o 4,4-litrowym V8 znanym, chociażby z modelu X5 M. W Defenderze silnik ten ma generować około 500 KM. Napęd będzie oczywiście realizowany za pośrednictwem 8-stopniowej przekładni automatycznej przekazującej moment obrotowy na wszystkie cztery koła.
Podobno nowa, samonośna platforma, na której oparto Defendera, zapewnia dużą elastyczność, jeśli chodzi o ewentualne modyfikacje napędu, czy podwozia. Oznacza to, że opracowanie wersji SVR potrwa krócej, niż można by się spodziewać. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już w 2021 roku poznamy pierwszego, sportowego Defendera w historii.
Specjaliści ze Special Vehicle Operations będą musieli popracować przede wszystkim nad nastawami podwozia. Pneumatyczne zawieszenie zarezerwowane dla bogatszych odmian modelu daje spore pole do popisu w kwestii zmniejszenia prześwitu i zwiększenia twardości. Z pewnością powinniśmy spodziewać się także bardziej wydajnych hamulców.
Wiele osób pewnie zada sobie pytanie dotyczące sensu tworzenia takiej konstrukcji - szybka, sportowa terenówka przeczy pierwotnym założeniom. Klienci - szczególnie ci zamożni - kochają jednak tego typu pojazdy. Zainteresowanie, jakim od lat cieszy się Mercedes-AMG G63, jest tego najlepszym przykładem. Decyzja Brytyjczyków o stworzeniu konkurenta nie powinna więc nikogo dziwić.