Lamborghini Huracán EVO: baby Lambo po face liftingu
Blisko pięć lat po światowej premierze mniejsze z dwóch superaut z gamy Lamborghini doczekało się gruntownej modernizacji. Huracán EVO zyskał wygładzone nadwozie, zastrzyk mocy oraz garść technologii poprawiających jego właściwości jezdne.
07.01.2019 | aktual.: 28.03.2023 12:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Następca modelu Gallardo kontynuuje dobrą passę i jest na dobrej drodze, by stać się najpopularniejszym modelem w historii legendarnej marki z Sant'Agata Bolognese. Po drogach całego świata jeździ już ponad 10 000 egzemplarzy tego włoskiego superauta. Ekstremalny Huracán Performante zdobył tymczasem tytuł najszybszego samochodu drogowego na Nordschleife, pokonując wielu bardzo utytułowanych rywali.
Na połowę rynkowego żywota Huracán zyskał gruntowny lifting, który pozwolił mu utrzymać się w grze tak w kategorii pokładowych gadżetów, jak i osiągów. Choć zmiany pozornie są kosmetyczne, w rzeczywistości dogłębnie wpływają na model prowadzenia i zbliżają go do topowego Performante.
Najlepszym dowodem na to są modyfikacje poczynione w silniku. Pod tylną klapą pozostało V10 o pojemności 5,2 litra – jeden z ostatnich wolnossących motorów w tym segmencie i przez to jedna z najbardziej niezwykłych konstrukcji w całym przemyśle motoryzacyjnym. Po ostatnich zmianach zyskała wartości znane do tej pory z wersji Performante (640 KM przy 8000 obr./min i 600 Nm przy 6500 obr./min). Przy wadze auta 1422 kg (bez płynów) przełożyło się to na zbicie czasu przyspieszenia do 100 km/h do poziomu 2,9 s (-0,3 s wobec poprzednika) i do 200 km/h do równych 9 s. Prędkość maksymalna niezmiennie podawana jest jako "ponad 325 km/h". Dystans hamowania ze 100 km/h do zatrzymania wynosi 31,9 m.
Co się zmieniło pod skórą?
Huracán wraca tym samym do gry i nawiązuje bliską walkę ze swoimi bezpośrednimi rywalami ze stajni McLarena i Ferrari, którzy posiadają mocniejsze silniki turbodoładowane. Lamborghini od początku zależało na pokonaniu wymienionych przez utrzymywanie wyższych prędkości w zakrętach. Stąd w modelu tym napęd na cztery koła oraz dodane teraz kolejne rozwiązania, które wzbogaciły napędową układankę.
Nowinki technologiczne są skomplikowane i trudne do wytłumaczenia, ale Włosi nadali im chociaż ujmujące nazwy w swoim języku. Pierwszą jest Lamborghini Piattaforma Inerziale w wersji 2.0 – rozbudowany zestaw akcelerometrów, żyroskopów i innych czujników zamontowany w miejscu środka ciężkości konstrukcji. Kontrolują one na bieżąco poprzeczne, wzdłużne i odśrodkowe siły działające na auto i na tej podstawie wysyłają odpowiednie sygnały do aktywnego zawieszenia magnetoreologicznego, które także zyskało swoje rozwinięcie 2.0. Tak samo zresztą jak systemy kontroli trakcji, wektorowania momentu obrotowego i napędu na cztery koła, by dostarczanie mocy było jeszcze skuteczniejsze i precyzyjniejsze.
Wszystkie z tych elementów zostały podpięte tymczasem do nowego mózgu samochodu, który z pozycji jednostki sterującej potrafi w zintegrowany sposób modelować prowadzenie Huracána. System ten naturalnie także zyskał swoją włoską nazwę: to Lamborghini Dinamica Veicolo Integrata. Dzięki niemu kierowca ma zyskać jeszcze lepiej dopasowane do swoich oczekiwań zachowanie w każdym z trzech trybów jazdy: Strata, Sport i Corsa.
Kolejną ważną nowością jest pojawiający się w coraz większej liczbie superaut system skrętnych tylnych kół. Konstruktorzy wymieniają korzyści, jakie przyniosło to zwinności Huracána przy niskich prędkościach i stabilności przy wysokich. To jeden ze składników nowej generacji dynamicznego układu kierowniczego LDS. Ten element rzeczywiście wymagał poprawy – w redakcyjnym teście Huracána wskazałem go jako najsłabsze ogniwo całego samochodu.
Co się zmieniło z zewnątrz?
Nowa wersja EVO (nieprzypadkowo nazwana tak samo, jak zmodernizowana odsłona wyścigowego Huracána GT3 EVO) zyskała także modyfikacje nadwozia, które poprawiają właściwości aerodynamiczne (oficjalny powód) i pozwalają zadać jeszcze więcej szpanu niż poprzednikiem (prawdziwy powód). Producent wśród modyfikacji wymienia zwiększony splitter i wloty powietrza z przodu oraz nowy wzór obręczy kół i przemodelowane boczne wloty powietrza. Największe zmiany zaszły z tyłu, gdzie końcówki układu wydechowego powędrowały wyżej (więcej ognia i ryku silnika bliżej uszu!), a na zakończeniu klapy silnika pojawił się wyraźnie zaznaczony spojler. Projektanci popracowali także nad podłogą auta, poprawiając jej właściwości aerodynamiczne. Całość bez dwóch zdań robi porażający efekt wpisujący się w etos Lamborghini, ale otwarte pozostaje pytanie, czy nie staje się on zbyt przekombinowany. Podobny problem można było dostrzec także w schyłkowych edycjach Gallardo.
Przy okazji premiery Huracána EVO producent nie zaprezentował żadnych zdjęć wnętrza – najprawdopodobniej dlatego, że optycznie nic się w nim nie zmieniło. Uaktualniono tylko multimedia: dotykowy ekran o przekątnej 8,4 cala dysponuje teraz nowymi funkcjami bazującymi na wymianie danych i synchronizacji Apple CarPlay. Z tego samego ekranu można sterować także nowym systemem telemetrycznym rejestrującym przejazdy na torach z pomocą dwóch kamer.
Zaprezentowane zmiany technologiczne i estetyczne są więc bardzo zbliżone do tego, co Audi parę miesięcy temu zafundowało bliźniaczemu modelowi R8. O ile jednak superauto z Ingolstadt nie radzi sobie dobrze i jego historia zakończy się wraz z bieżącą generacją, Huracán jest na najlepszej drodze do notowania kolejnych sukcesów i pozostania ważnym fundamentem produkcji Lamborghini nawet przy obecności w gamie SUV-a Urusa.