Kupujesz auto? Zastanów się dwa razy, bo w lutym dużo może się zmienić
Obecnie jesteśmy w okresie przejściowym, pomiędzy jednym embargiem a drugim. Kiedy wejdzie to drugie, rynek paliw może się mocno zmienić. I tak już drogi diesel może być jeszcze droższy. Bardziej niż na pylony, kierowcy powinni jednak patrzeć na kurs dolara.
09.01.2023 | aktual.: 09.01.2023 20:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od 5 grudnia obowiązuje embargo na rosyjską ropę sprowadzaną drogą morską, ale do 19 stycznia tankowce już wypełnione ropą można jeszcze rozładować. Oznacza to, że po 19 stycznia embargo na rosyjską ropę będzie pełne, ale od 5 lutego wchodzi embargo na rosyjskie paliwa gotowe.
Jeśli chodzi o gotowe paliwa, to olej napędowy importowany z Rosji przoduje. Dlatego analitycy rynku paliwowego zakładają różne scenariusze po 5 lutego. Możliwe są braki dostaw albo duże wzrosty cen, nawet do 9 zł/litr. Możliwe też, że nic złego się nie wydarzy i ceny oleju napędowego zatrzymają się na poziomie ok. 8 zł/litr. Okres od momentu wprowadzenia drugiego embarga do realnych wzrostów cen może potrwać nawet kilka miesięcy, a to jest czas na rozwiązanie problemu dostaw.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jakub Bogucki, analityk z e-petrol wyjaśnia, dlaczego diesel może podrożeć, a benzyny nie dotyczy to aż w takim stopniu.
– Po prostu dlatego, że diesla sprowadzamy w większej ilości z Rosji niż benzynę – wyjaśnia dr Jakub Bogucki. – Unia Europejska od lat zaopatruje się w gotowy olej napędowy z Rosji. To pasuje do polityki unijnej, w której szwarccharakterem jest właśnie olej napędowy jako źródło wysokiej emisyjności. Unia zrobi, co może, by tego diesla eliminować. Są próby wdrożenia alternatyw dla transportu, ale to się dobrze robi na poziomie urzędowym. Gorzej, kiedy trzeba "przerzucać" ciężki transport na prąd czy gaz. Niestety, dla transportu nie ma za bardzo alternatywy. Kiedy trzeba się odciąć od diesla, a nie możemy zwiększyć szybko własnej produkcji na dużą skalę, ani nawet chyba nie chcemy, to jesteśmy w takiej sytuacji, z jaką się zderzymy w lutym – podkreśla ekspert.
Orlen może nie mieć pola do manipulacji cenami
Eksperci są też zgodni co do tego, że tym razem Orlen nie będzie miał narzędzi do obniżenia cen diesla. To, co się wydarzyło na przełomie roku 2022 i 2023, było wynikiem korzystnej sytuacji na rynku paliwowym i względnie dobrej relacji złotówki do dolara oraz niskiej ceny surowca. Dzięki temu Orlen, podnosząc sztucznie ceny pod koniec roku 2022, mógł utrzymać je na początku 2023 na poziomie sprzed podwyżki VAT. Po 5 lutego Orlen musiałby sprzedawać olej napędowy na ujemnej marży, by utrzymać jego ceny na obecnym poziomie.
Raczej nie ma już mowy o obniżce VAT-u, bo i tak to, co działo się w roku 2022, było w pewnym sensie nagięciem unijnego prawa w kwestii podatku na paliwie. Eksperci nie przewidują też manipulacji na cenach benzyny (transport głównie prywatny), by utrzymać na względnie niskim poziomie cenę diesla (transport głównie komercyjny). To byłoby niekorzystne politycznie, gdyby kierowcy aut osobowych tankowali drożej.
Istotny jest kurs dolara
Kierowcy, których niepokoją ceny paliw, powinni zwracać uwagę na kurs dolara. To od niego zależy cena surowca i ostatecznie ceny na pylonach. Ropa na rynku światowym znów drożeje, a złotówka słabnie. Jeśli dolar osiągnie poziom 5 zł, to i olej napędowy będziemy kupować po 8 zł, niezależnie od tego jak zadziała embargo na rosyjskie paliwo.