Kubica dalej na czele. Zmrok i deszcz zaczynają mieszać w Le Mans
24-godzinny wyścig w Le Mans wszedł w kolejną fazę. Zaszło słońce, a przelotne opady deszczu dodatkowo utrudniają kierowcom zadanie. Polacy na torze również mają przygody, ale cały czas liczą się w walce.
15.06.2024 23:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Coraz bliżej północy i na torze w Le Mans mamy dłuższy czas z samochodem bezpieczeństwa. Wszystko przez kolizję Ferrari #83 z Robertem Kubicą za kierownicą i dublowanym BMW #15 prowadzonym przez Vanthoora. Tak jak Polak wyszedł z kontaktu bez szwanku, tak Belg nie opanował swojego auta i uderzył w bandę.
Wszystkie samochody Ferrari cały czas mają świetne tempo, a ekipa AF Corse Roberta Kubicy od kilku godzin jest na prowadzeniu w wyścigu. Wyraźnie widać też, że zgodnie z przewidywaniami najlepsze tempo prezentują samochody Ferrari, Porsche i Toyoty. Zajmują one 8 z 9 pierwszych miejsc i tylko Cadillac #2 zdołał wmieszać się w to towarzystwo.
Największymi pechowcami wśród hypercarów do tej pory są dwa zespoły. Pierwszym jest Alpine - jeden z samochodów się zapalił na torze, a drugi został wycofany z rywalizacji po długich próbach naprawy go w garażu. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku BMW. Wspomniana ekipa #15 już niestety nie pojedzie dalej, a #20 ze stratą blisko 20 okrążeń stoi w garażu.
O sporym pechu może też mówić polska ekipa Inter Europol Competition w klasie LMP2. Po dobrej jeździe i jeszcze lepszych decyzjach strategicznych zespół #34 prowadził w swojej klasie z niezłą przewagą. Niestety w pewnym momencie na torze pojawiła się żółta flaga, a po chwili kibice mogli zobaczyć auto IEC wjeżdżające do pit lane bez lewego przedniego koła. Jak się okazało wszystko przez wadliwą felgę. Na szczęście samochód dalej jedzie i polski zespół nadal liczy się w walce.
Ciekawie wygląda też rywalizacje w klasie GT3, gdzie aktualnie prowadzi Porsche z numerem 92, ale drugie miejsce zajmuje BMW #46 - tak, to w którego składzie znajduje się Valentino Rossi. Jak widać, słynny Włoch na czterech kołach radzi sobie równie dobrze jak na dwóch.