Kierowcy i rowerzyści. Błędy popełniają obydwie strony
Wystarczyło kilka cieplejszych dni, by drogi w miejscowościach wypoczynkowych i w ich pobliżu zaroiły się od rowerzystów. Godna pochwały forma spędzania wolnego czasu nie zawsze jest jednak bezpieczna. Głównie ze względu na ignorancję i złą wolę przejawiającą się po dwóch stronach "barykady".
11.06.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Grupa trzymająca kierownicę
Zagrożenie ze strony SARS-CoV-2 sprawiła, że w ostatnich tygodniach fachowcy w sklepach rowerowych pracowali na podwyższonych obrotach. Polacy przesiadają się na rowery. Jednoślady na co dzień mają zastąpić im autobus czy tramwaj, a w weekendy mogą być sposobem na spędzanie wolnego czasu. Kardiolodzy zapewne przyklasną nowej pasji naszych rodaków, ale specjaliści od bezpieczeństwa drogowego mogą mieć obawy. Wystarczy krótka przejażdżka, by zauważyć kilka potencjalnych problemów.
Jednym z nich jest jazda podwójna. Od 2011 r. rowerzyści rzeczywiście mogą poruszać się obok siebie, ale - jak mówią przepisy - tylko wtedy, gdy nie przeszkadzają innym uczestnikom ruchu. O ile na mało uczęszczanych wiejskich trasach można uznać ten warunek za spełniony, to już na "krajówkach" jest inaczej. Rowerzyści muszą też pamiętać, że jadąc podwójnie na krętych trasach narażają się na potrącenie przez kierowcę, który wchodząc w ślepy zakręt nie założy takiej przeszkody. Jak więc powinni jeździć rowerzyści? Najbezpieczniej, gdy jadą jeden za drugim. Prawo o ruchu drogowym w art. 16. mówi ponadto, że rowerzyści - jeśli nie ma ścieżki rowerowej - są obowiązani do korzystania z pobocza, o ile nadaje się ono do jazdy.
"Dajcie się zauważyć" - tak mogłoby brzmieć hasło w kampanii plakatowej realizowanej w pobliżu ścieżek rowerowych. Zgodnie z przepisami kierowca skręcający w poprzeczną jezdnię musi ustąpić pierwszeństwa rowerzyście poruszającemu się ścieżką rowerową wytyczoną wzdłuż ulicy, którą opuszcza. Część rowerzystów nie daje jednak kierowcom dużej szansy na zauważenie swojej obecności, wjeżdżając na skrzyżowanie z dużą prędkością zza ogrodzeń, żywopłotów czy tablic reklamowych. Nim wjedziesz na skrzyżowanie, upewnij się, że kierowcy ustąpią ci należnego pierwszeństwa.
Właściwe żaden rower nie ma dziś lusterka. Zostały one uznane za nieestetyczne i zniknęły z kierownic jednośladów. A szkoda, bo mogłyby uratować niejedno życie. Skręt w lewo czy ominięcie przeszkody w postaci zagłębionej w asfalcie kratki odpływowej może być ekstremalnie niebezpieczny na ruchliwej drodze, o ile rowerzysta nie sprawdzi, co dzieje się nim. Z powodu braku lusterek niektórzy rowerzyści działają na słuch. Zbliżania się samochodu elektrycznego czy hybrydowego można jednak nie usłyszeć. Ci, którzy się oglądają, też nie zawsze są bezpieczni. Odwrócenie głowy może prowadzić do mimowolnej zmiany toru jazdy i w efekcie zbliżenie się ku środkowi jezdni.
Kierowca rowerzyście wilkiem
Rowerzyści - uogólniając - z pewnością nie mają w pełni czystego sumienia. To jednak kierowcy są najczęstszymi sprawcami wypadków z udziałem rowerzystów. Według danych Komendy Głównej Policji w 2019 r. kierujący byli sprawcami 54 proc. wypadków, w których poszkodowani zostali rowerzyści. Najważniejszą ich przyczyną było nieustąpienie pierwszeństwa rowerzyście. Choć przepisy o rowerzystach zostały zmienione w 2011 r., wciąż wielu kierowców nie wie, że należy ustąpić pierwszeństwa przy przejeżdżaniu przez drogę rowerową wyznaczoną poza jezdnią, a skręcając ustąpić rowerzyście jadącemu na wprost jezdnią czy ścieżką rowerową.
Poza miastami realnym problemem jest również kwestia wyprzedzania rowerzystów. Polskie przepisy mówią, że wyprzedzając rowerzystę należy zachować odstęp wynoszący przynajmniej metr. To dość liberalne podejście, bo już za naszą zachodnią granicą kierowcy muszą wyprzedzać rowerzystów tak szerokim łukiem, by odstęp wynosił przynajmniej 1,5 m w terenie zabudowanym i 2 m poza nim. Jednak choć polskie przepisy są dla kierowców "łaskawe", często są przez nich łamane. Wyprzedzanie rowerzystów "na gazetę" to smutna i niebezpieczna norma polskich dróg. Dojeżdżając do rowerzysty jadącego ulicą najlepiej zwolnić, by upewnić się, że manewr wyprzedzania będzie można wykonać bezpiecznie.
Wydaje się, że łamanie limitów prędkości sprowadza zagrożenie głównie na tego, kto decyduje się na zbyt szybką jazdę. W rzeczywistości jest jednak inaczej. Zbyt szybka jazda na krętych drogach jest śmiertelnie niebezpieczna dla rowerzystów. Jeśli zbliżamy się do "ślepego" zakrętu, jedźmy ostrożnie aż do zobaczenia sytuacji na wyjściu z łuku. Większa prędkość – nawet jeśli jest dozwolona znakami – może uniemożliwić zahamowanie przed znacznie wolniej poruszającym się rowerzystą, którego zobaczymy już w zakręcie.
Niechęć pomiędzy rowerzystami i kierowcami jest dość powszechna i dla mnie niezrozumiała. Przecież ci, którzy w miastach wybierają jazdę na rowerze, nie wsiadają do samochodów i tym samym skracają korki. Z kolei wielu rowerzystów, którzy dla swojej aktywności wybierają pozamiejskie tereny, dojeżdżają na miejsce samochodem. Interesy tych grup nie są więc sprzeczne.