Joe Biden dostanie Bestię po Donaldzie Trumpie. To opancerzona limuzyna z bronią w kabinie

Podczas swojej inauguracji Joe Biden przejmie po poprzedniku przysługującą głowie państwa limuzynę. Ten legat po Donaldzie Trumpie nowy prezydent USA z pewnością doceni. Podobnego auta nie da się kupić i nie jest to wyraz próżności amerykańskiego mocarstwa. Cadillac One skrywa wiele tajemnic.

Podczas zagranicznych wizyt prezydentowi USA towarzyszą dwie opancerzone limuzyny
Podczas zagranicznych wizyt prezydentowi USA towarzyszą dwie opancerzone limuzyny
Źródło zdjęć: © Getty Images/Richard Baker
Tomasz Budzik

20.01.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:52

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jeszcze nie czas na zmianę

W pamięci wciąż pozostają echa wydarzeń, do których doszło 6 stycznia 2021 r. na Kapitolu. Zaplanowana na środę 20 stycznia inauguracja Joe Bidena budzi więc wiele obaw o przebieg wydarzenia. Prezydent USA ma jednak asa w rękawie. Jest nim limuzyna, która nie ma swojego odpowiednika w świecie cywilnych aut. Cadillac One, zwany również Bestią, jest prawdziwą fortecą na kołach. Biden na razie będzie musiał zadowolić się autem odziedziczonym po poprzedniku i wiele wskazuje, że jeszcze trochę pojeździ dotychczasowym modelem.

Donald Trump, który objął urząd prezydenta USA w styczniu 2017 r., tuż po wyborach nie mógł liczyć na nowy samochód. Przejął limuzynę wykorzystywaną wcześniej przez Baracka Obamę podczas oficjalnych wizyt. Nowym wcieleniem auta, które - nie popadając w przesadę - można nazwać najbezpieczniejszym na świecie, mógł pochwalić się dopiero podczas zjazdu ONZ we wrześniu 2018 r. W przypadku dwóch ostatnich wcieleń Bestii limuzyna pozostawała w użyciu przez 8-9 lat. Jeśli amerykańska Secret Service będzie trzymała się nakreślonego przez historię harmonogramu, następna wymiana prezydenckiej limuzyny nastąpi najwcześniej w drugiej połowie 2026 r. Nowy prezydent USA mimo to nie będzie miał powodów do narzekań.

Krew, broń, pancerz i własne powietrze

Historia samochodów przeznaczonych dla prezydenta USA sięga 1911 r. Wówczas William Howard Taft nakazał przebudowę stajni przy Białym Domu, w których rezydowały konie, na garaże dla samochodów. W 1939 r. powstał pierwszy prezydencki pojazd zmodyfikowany według zamówienia Secret Service. Prezydencki Lincoln po ataku na Pearl Harbour został wzbogacony o pancerz i kuloodporne szyby. Przez lata konstruktorzy limuzyn dla amerykańskiej głowy państwa nabierali doświadczenia, a zamawiająca pojazdy ochrona prezydenta stawiała im coraz wyższe wymagania. Z czasem stały się one tak wyśrubowane, że gdy odchodził Bill Clinton, jasne stało się nie tylko to, że nie spełni ich wykorzystywany dotąd Cadillac Fleetwood w specjalnej wersji, ale także żadne produkcyjne auto. Od tej pory limuzyna prezydenta USA nie ma swojego bezpośredniego odpowiednika w świecie masowej motoryzacji.

Do tej pory inauguracja prezydenta USA była wielką fetą. Tym razem będzie inaczej. Na zdjęciu poprzedni Cadillac One
Do tej pory inauguracja prezydenta USA była wielką fetą. Tym razem będzie inaczej. Na zdjęciu poprzedni Cadillac One© Getty Images/Pool

Pierwszy zbudowany od zera prezydencki samochód w 2001 r. otrzymał George W. Bush. Powstał on na bazie podwozia General Motors zaprojektowanego dla potężnych SUV-ów jak Chevrolet Suburban czy GMC Yukon. Limuzyna została wyposażona w szereg rozwiązań wspierających bezpieczeństwo z opancerzeniem na czele. W efekcie auto ważyło prawdopodobnie ok. 6,4 tony. Konstruktorzy następnej generacji pojazdu pobili ten wynik, a projektanci obecnej prezydenckiej limuzyny poszli jeszcze dalej.

Używany obecnie Cadillac One z daleka wygląda jak przeciętna limuzyna. Nie dajcie się jednak zwieść. Rzeczywistą skalę widać dobrze dopiero wtedy, gdy obok auta stanie członek prezydenckiej ochrony. Choć należą do niej zapewne raczej rośli mężczyźni, dach auta przebiega na poziomie ramion lub głowy ochroniarzy. Samochód ma więc prawdopodobnie ok 1,8 m wysokości. Dlaczego prawdopodobnie? Secret Service ze względów bezpieczeństwa nie ujawnia szczegółów dotyczących Bestii. Długość limuzyny to ponad 5,5 m, a jej masa waha się od 7 do 9 ton. To sporo, nawet jak na takie gabaryty. Nadwaga spowodowana jest oczywiście dodatkami zwiększającymi bezpieczeństwo. Przewidziano ją już na początku projektowania, więc jako bazę wykorzystano podwozie niewielkiej ciężarówki - Chevroleta Kodiaka.

Oficjalnie nie informowano, jakie zabezpieczenia znajdują się w obecnie używanej prezydenckiej limuzynie. Więcej wiadomo jednak o jej poprzedniczce, a oczywiste jest, że nowe auto musi oferować więcej. Limuzyna z 2009 r., która została wykonana dla Baracka Obamy, miała pancerz o grubości przynajmniej 5 cm oraz sklejane z 5 warstw kuloodporne szyby o grubości 12,5 cm. Podłoga również miała grubość ok. 12 cm i była wykonana z warstw metalu i kompozytów. Drzwi miały ok. 20 cm grubości. Dzięki temu limuzyna była w stanie przetrzymać ostrzał z broni palnej czy wybuch miny. Pomyślano również o skutkach ewentualnego ataku chemicznego. Kabina Cadillaca One z 2009 r. była zupełnie odcięta od otoczenia, a na pokładzie limuzyny znajdowały się zbiorniki z tlenem. W aucie była też gotowa do użycia broń palna, mocno rozbudowany zestaw do udzielania pierwszej pomocy, a nawet pojemnik z krwią zgodną z grupą amerykańskiej głowy państwa.

Dopiero z tej perspektywy widać, jak potężnie zabezpieczona jest Bestia
Dopiero z tej perspektywy widać, jak potężnie zabezpieczona jest Bestia© Getty Images/Bill Clark

Czym obecnie używana Bestia różni się od poprzednika? W kwestii bezpieczeństwa z pewnością oferuje więcej. Łatwo też da się zauważyć niższe szyby. Nie wynika to tylko z konwencji stylistycznej, ale też z chęci obniżenia masy pojazdu. Poprzedni Cadillac One - mimo potężnego silnika benzynowego V8 o pojemności 8,1 l lub diesla o pojemności 6,6 l - rozpędzał się tylko do niespełna 100 km/h i był niezwykle paliwożerny (od 30 do 60 l/100 km). Niższe okna sugerują, że w przypadku obecnego pojazdu szukano sposobu na poprawienie tych parametrów. Szczegółów nigdy jednak nie ujawniono.

Cadillac One to bez wątpienia najlepiej zabezpieczony samochód osobowy świata. Czy oznacza to, że jest niepokonany? Jak się okazało - nie, a słabym punktem jest, jak można było się domyślić, człowiek. W 2011 r. - podczas wizyty prezydenta USA w Irlandii - niewystarczająco sprawdzono parametry trasy przejazdu. W efekcie limuzyna utknęła na progu podjazdu do amerykańskiej ambasady w Dublinie. Baracka Obamy nie było w środku. W marcu 2013 r. Bestia odmówiła posłuszeństwa w drodze z lotniska w Tel Awiwie do Jerozolimy. Jak informowały wówczas izraelskie media, powodem unieruchomienia auta było omyłkowe zatankowanie go przez obsługę Secret Service benzyną zamiast olejem napędowym. Limuzyna trafiła na lawetę, ale i tym razem obyło się bez upokarzającego skandalu. Obamy nie było w kabinie.

Obecne wcielenie Bestii powstało jako owoc programu kosztującego 16 mln dolarów. Nie oznacza to, że taki był koszt zbudowania jednego samochodu. Jednocześnie w użyciu Secret Service jest przynajmniej kilka egzemplarzy służących do zapewnienia bezpieczeństwa najważniejszym osobom w państwie. Na miejsce zagranicznych wizyt prezydenta USA limuzyna transportowana jest drogą lotniczą przed głową państwa, by mogła służyć mu od opuszczenia stopni samolotu. Jak się okazuje, USA to niejedyne państwo, które stawia na własne auto najważniejszej osoby w kraju.

Putin też nie ma się czego wstydzić - Aurus Senat
Putin też nie ma się czego wstydzić - Aurus Senat© Getty Images/Mikhail Svetlov

Rekiny wolą swoje

Najbardziej oczywistym porównaniem dla limuzyny prezydenta USA w świecie wielkiej polityki jest oczywiście służbowy pojazd Władimira Putina. W maju 2018 r. polityk ten po raz pierwszy pojawił się w limuzynie rodzimej produkcji. Jak zaznaczały wówczas rosyjskie media, tylko nieliczne narody mogą się czymś takim pochwalić. Aurus Senat, bo tak nazywa się limuzyna Putina, powstał w ramach kosztującego 60 mln dolarów programu Kortezh. Auto rosyjskiej głowy państwa prawdopodobnie waży ok. 6 ton, a napędzane jest opracowanym przy współpracy z Porsche silnikiem o pojemności 4,6 l i mocy 592 KM. Rosyjskie służby bezpieczeństwa nie zdradzają, jakie zabezpieczenia umieszczono w aurusie. Masa samochodu zdradza jednak, że niewiele było tu miejsca na kompromisy.

Specjalnego pojazdu własnej produkcji używa również cesarz Japonii. Podczas parady po intronizacji, która ze względu na atak tajfunu została przeniesiona z 22 października na 10 listopada 2019 r., cesarz Naruhito wraz z małżonką przemierzał ulice Tokio w specjalnie przygotowanym dla niego samochodzie. Wybrana do tego celu Toyota Century Convertible nie została jednak opancerzona niczym czołg. Zdecydowano się na otwarte nadwozie, a chyba najistotniejszą modyfikacją było podniesienie poziomu kanapy - by z ulic lepiej było widać cesarską parę. Co ciekawe, pod maską auta nie znalazł się potężny paliwożerny silnik, a jednostka hybrydowa. Dzięki temu podczas wolnych przejazdów można ograniczyć hałas i poziom emisji, a gdy trzeba - moc 432 KM zapewnia odpowiedni poziom dynamiki.

Toyota Centrury została tylko lekko zmodyfikowana
Toyota Centrury została tylko lekko zmodyfikowana© Getty Images/Tomohiro Ohsumi

Z mniejszym zaufaniem do osób trzecich do sprawy podeszły Chiny. Prezydent Państwa Środka od 2018 r. ma do dyspozycji model Hongqi N501 z silnikiem V8 o mocy 402 KM. Limuzyna ma z pewnością mocno opancerzone drzwi, co można zauważyć, przyglądając się zdjęciom pojazdu. Co oczywiste, szczegółów nie podaje się do wiadomości publicznej.

Na własne marki stawia również brytyjska rodzina królewska. Wykorzystuje ona wiele modeli, ale pierwsze skrzypce gra tam Bentley Flying Spur. Szeroko wykorzystywane są również modele Range Rovera.

Na swoje stawiają też Francuzi. Podczas pierwszych dni na stanowisku prezydenta republiki Emmanuel Macron poruszał się rodzimym SUV-em. Był to DS7 Crossback, model luksusowej marki należącej do koncernu Peugeot-Citroen. W lutym 2020 r. Macron podczas wizyty w Polsce podróżował jednak opancerzoną wersją Renault Espace. Wybór nie był najszczęśliwszy, bo samochód w Warszawie odmówił posłuszeństwa, a prezydent musiał przesiąść się do należącego do francuskiej ambasady Citroena C6.

Co dalej?

W ciągu ostatnich lat świat motoryzacji przeobraża się w niespotykanym wcześniej tempie, a nadrzędnym hasłem branży jest ekologia. Czy podobny ruch czeka również specjalne pojazdy dla najważniejszych osób na świecie? Bardzo możliwe. Według amerykańskiego "Autoweek" faza projektowa nowej Bestii rozpocznie się w 2023 r. Do tego czasu General Motors ma dysponować odpowiednią platformą, umożliwiającą wykorzystanie napędu elektrycznego. Czy to ma sens? Limuzyna zwykle wykorzystywana jest na raczej krótkich dystansach, a wykluczenie baku z ciekłym paliwem może być postrzegane jako poprawa w dziedzinie bezpieczeństwa.

Jeśli Joe Biden jako prezydent USA doczeka się nowej generacji Cadillaca One, to może być to samochód inny od wszystkich dotychczasowych. Priorytetem z pewnością będzie jednak jak najwyższy stopień ochrony.

Komentarze (7)