Chcesz wynająć auto na wakacjach? Ceny wystrzeliły w górę, a to niejedyny problem
Wakacje, szczególnie na hiszpańskich czy greckich wyspach, często wiążą się z wypożyczeniem samochodu. O ile sezonowi letniemu zawsze towarzyszył wzrost cen, tak w tym roku stawki wystrzeliły do poziomu, gdzie za tygodniowy wynajem auta można pojechać na kolejny urlop. Mimo to, chętnych nie brakuje.
24.07.2021 | aktual.: 14.03.2023 15:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Branża turystyczna należy do grupy najbardziej poszkodowanych przez pandemię koronawirusa. Trudności w podróżowaniu i zamknięte granice odbiły się także na wypożyczalniach samochodów, które zaliczyły duże straty. Od niedawna powoli to się zmienia – branża wraca do życia, a tegoroczne wakacje, choć wciąż z pewnymi obostrzeniami, bardziej przypominają okres przedpandemiczny, niż rok temu.
Jeśli celem naszej podróży jest wyspa, często decydujemy się na wynajem samochodu – daje to nie tylko więcej swobody, ale i niezależność. Okazuje się jednak, że w tym roku wypożyczenie auta może nie tylko być trudniejsze, ale i drogie. Oczywiście winę za to ponosi pandemia.
– W czerwcu byłam na Maderze i wypożyczyłam samochód, dokładnie mówiąc opla astrę. Za tydzień wyszło ok. 2600 zł z pełnym ubezpieczeniem. Nigdy nie płaciłam tak dużo. Problem był też z dostępnością aut. Przed wyjazdem specjalnie rezerwowałam samochód z najmniejszego segmentu, z uwagi na ciasne drogi, a po przyjeździe dostałam większy – zdradza Patrycja. Nie jest to zresztą odosobniony przypadek.
– Na początku lipca pojechaliśmy na Kretę. Na 3 dni przed podróżą sprawdzaliśmy dostępność aut w wypożyczalniach i wybór był duży, więc nic nie rezerwowaliśmy. Po przylocie okazało się, że w 8 wypożyczalniach nie ma żadnego samochodu. Nawet w największych firmach rozkładali ręce. Ostatecznie udało nam się dostać fiata pandę i za 3 dni zapłaciliśmy równowartość 700 zł, a normalnie ceny są o ok. połowę niższe – mówi Kacper.
Oczywiście w sezonie wakacyjnym ceny zawsze są wyższe, ale, jak widać, w tym roku wzrosty są ogromne. Okazuje się, że sytuacja zmieniła się dosłownie w jednej chwili. W maju, a nawet jeszcze w czerwcu, można było gdzieniegdzie liczyć jeszcze na okazje.
– W połowie maja poleciałem na Kos. Sezon dosłownie wystartował, nawet w wypożyczalni byli zaskoczeni, że będą mogli znowu otworzyć biznes. Wypożyczyłem fiata pandę i za tydzień zapłaciłem zaledwie 150 euro (to mniej, niż kosztował taki sam samochód na 3 dni w lipcu na Krecie – przyp. red.) z pełnym ubezpieczeniem. W Grecji byli wręcz przeszczęśliwi, że mogą mi to auto wynająć – zdradza Mateusz.
– W czerwcu byłam na Teneryfie i za wypożyczenie auta na 3 dni z najmniejszego segmentu zapłaciłam 60 euro. Nawet kaucja nie była wymagana. Z kolei, gdy mój mąż chciał wypożyczyć motocykl, za jeden dzień wychodziło prawie tyle, co za samochód na 3 dni. Nie wspominając już o bardzo dużej kaucji – mówi Joanna.
Skąd więc taka sytuacja? Do pewnego stopnia można to oczywiście tłumaczyć pandemią i chęcią odrobienia strat, które firmy poniosły w kryzysowym okresie. Sprawdziłem, jak wygląda sytuacja rezerwacji samochodu na drugą połowę sierpnia na 7 dni. Na Krecie za najmniejszy segment zapłacilibyśmy ok. 1800 zł, na Fuertaventurze – ok. 1900 zł, a na Maderze – nawet 2000 zł. Myśląc o segmencie B lub C musielibyśmy dopłacić jeszcze od 500 do nawet 1000 zł.
Za tę kwotę można sobie pozwolić już na kolejny wyjazd. Z kolei szukając auta "na już", możemy praktycznie zapomnieć o małych samochodach. Jednak ceny są znacząco niższe, jeśli dokonalibyśmy rezerwacji na wrzesień. Wtedy możemy już liczyć na kwotę od 50, do nawet 70 proc. niższą. Pozostaje pytanie, czy jest to ściśle związane z wcześniejszą rezerwacją auta, a im bliżej terminu, tym bardziej ceny będą przypominały te ze szczytu sezonu.
Inną kwestią jest także problem, o którym mówił Maciej Szymajda, Prezes Stowarzyszenia Komisów, w wywiadzie z Mateuszem Żuchowskim. Aby ratować biznes, wypożyczalnie masowo zaczęły wyprzedawać swoje auta. Jak twierdził, dochodziło do sytuacji, w których duże firmy miały nawet 1200 aut, które chętnie wstawiłyby do komisu. Zmniejszenie floty potwierdził Grzegorz Gładysz z firmy Sixt.
Zobacz także
"W 2020 roku nasza flota zmniejszyła się o ok. 30 proc. w stosunku do rekordowego 2019 roku. Jednocześnie część floty relokowaliśmy do linii biznesowych niezwiązanych bezpośrednio z ruchem lotniczym. Umożliwiło nam to ochronę obszarów kluczowych dla przyszłego potencjału wzrostu po pandemii – naszych pracowników oraz sieci punktów wynajmu. Patrząc jednak na nasz sektor z dzisiejszej perspektywy – wracamy do podróżowania, odbudowuje się ruch, także lotniczy. Oczywiście, poziom z 2019 roku jest w tym momencie bardzo odległą perspektywą, ale już teraz nasza flota jest większa o kilkanaście procent w stosunku do naszego stanu posiadania w 2020 roku" – odpowiedział na zapytanie Autokult.pl, Grzegorz Gładysz, Marketing Partner wypożyczalni samochodów Sixt. Potwierdza on także rosnące zainteresowanie wynajmem aut.
"Z miesiąca na miesiąc to zainteresowanie rośnie. W 2021 roku odzyskaliśmy w końcu wakacje – w ubiegłym roku łączny spadek rezerwacji w tym okresie wyniósł nawet do 80 proc., ponieważ nasi klienci albo podróżowali własnymi pojazdami, albo zostawali w domach. Teraz żyjemy radością z odzyskanej mobilności i chętniej podróżujemy. Z naszych danych wynika również, że wzrósł średni okres wynajmu aut – do 6 dni, co jest sporą różnicą nawet w stosunku do 2019 roku" – dodaje Gładysz.
Co robić, żeby zapłacić jak najmniej?
Warto więc pamiętać o kilku sposobach, które pozwolą uniknąć wydania fortuny przy wynajmie auta. Pierwszym z nich jest oczywiście rezerwacja z wyprzedzeniem. Wszystko jeszcze zależy od miejsca oraz okresu podróży. Nie zawsze jednak się to sprawdza – w sezonie wakacyjnym rezerwacja na następny miesiąc może wcale nie okazać się tańsza, niż gdybyśmy wzięli samochód już na miejscu.
Kolejnym sposobem jest zorientowanie się, czy w miejscu naszego urlopu nie funkcjonują niewielkie, lokalne, niezwiązane z dużymi korporacjami wypożyczalnie. Nie dość, że możemy sporo zaoszczędzić, to często nie wymagają one nawet kaucji. Osobiście doświadczyłem takiej sytuacji na Wyspach Kanaryjskich, gdzie w miejscowej wypożyczalni za kompaktowy samochód na tydzień zapłaciliśmy ok. 600 zł bez kaucji.
Szukać możemy na różne sposoby – od wyszukiwarki internetowej po najróżniejsze fora – z czego ta druga metoda często jest szybsza i zazwyczaj zdradza więcej szczegółów wynajmu. Dowiemy się np. czy za niską ceną nie stoją niekorzystne warunki. Niezależnie jednak od wszystkiego zawsze warto dopłacić do ubezpieczenia i tym samym uniknąć ewentualnych nieprzyjemności na urlopie.