James Bond się zmienia, ale nie jego samochody. Motoryzacyjna recenzja "Nie czas umierać"
- część przygód Jamesa Bonda jest inna pod wieloma względami. 007 powoli dostosowuje się do nowych realiów (zarówno w samym filmie, jak i scenariusz w rzeczywistym świecie). Jednak tym, co mocno trzyma się tradycji, są samochody w "Nie czas umierać".
01.10.2021 | aktual.: 14.03.2023 14:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od samego początku filmu, od sekwencji tradycyjnie pojawiającej się przed czołówką, daje się odczuć nieco inny charakter filmu. Jest więcej o relacjach międzyludzkich, jest bardziej osobiście i od początku widać, że świat Bonda nie jest już 100-procentowo męski. Jednak na samym starcie dostajemy rónież motoryzacyjną klasykę. Na ekranie możemy podziwiać astona martina DB5 – oczywiście w wersji kuloodpornej, z karabinami za reflektorami, możliwością wypuszczania dymu i wyrzucania małych bomb z tyłu.
Zresztą chwilę wcześniej ci źli gonią Bonda starym maserati quattroporte i na triumphach scramblerach. Już wtedy możemy podziwiać pokaz sztuki kaskaderskiej, gdy James przejmuje jeden z motocykli i widowiskowo pędzi zabytkowymi uliczkami włoskiej Matery.
To właśnie samochody Jamesa Bonda podkreślają to, że w najnowszym filmie jest on przedstawicielem starej szkoły. Grany przez Daniela Craiga agent wyciąga z garażu astona martina V8 vantage, którego możemy kojarzyć jeszcze z czasów, gdy 007 miał twarz Timothy’ego Daltona. Stoi to w kontrze do młodej agentki Nomi, która w "Nie czas umierać" jeździ nowiutkim astonem martinem DBS superlaggerą.
Kolejny brytyjski klasyk pojawia się na Jamajce, gdzie na swoje "daily" Bond wybrał klasycznego land rovera defendera bez dachu. Jak widać, podstarzały (ale nadal w świetnej formie!) agent lubi klasyki i tradycję.
Na najnowszy film o agencie 007 czekaliśmy długo. Zaczęło się od opóźnienia związanego ze zmianą reżysera i scenarzysty, aż w końcu premierę przekładano kilka razy ze względu na pandemię koronawirusa. Wpłynęło to też na samochody związane z tym filmem. Land Rover zaplanował, że to właśnie "Nie czas umierać" będzie sceną, na której zadebiutuje zupełnie nowy Defender.
Niestety tak się nie stało, ale i tak sekwencja, w której wrogowie najsłynniejszego brytyjskiego agenta gonią go po wzgórzach i lasach w defenderach oraz na scramblerach, jest najbardziej widowiskową w całym filmie. Jak podkreślają przedstawiciele Land Rovera – nie ma tam grafiki komputerowej, a ich najnowsza terenówka po prostu pokazała, co potrafi.
Land Rover przygotował też limitowaną do 300 egzemplarzy wersję specjalną Defender V8 Bond Edition. Jeden z tych wyjątkowych samochodów zostanie sprzedany w Polsce na specjalnej licytacji, a zebrane w ten sposób pieniądze zostaną przeznaczone na działalność ekologiczną.
Dla fanów motoryzacji "Nie czas umierać" to dobry znak – choć seria filmów o Jamesie Bondzie stale ewoluuje i w tym filmie widać to wyraźnie (na szczęście twórcom udało się znaleźć złoty środek i nie przesadzić w żadną stronę), to samochody w świecie agenta 007 mają się dobrze jak nigdy. Mamy klasykę motoryzacji, mamy nowoczesne modele (w warsztacie Q stoi aston martin valkyrie, więc mamy nadzieję, że pojawi się on w kolejnym filmie) i wreszcie mamy widowiskowe pościgi, bez których film o Jamesie Bondzie nie byłbym tym, co tak kochamy.