Jak wygram w totka to kupię...
Dziś, gdy na minutę przed losowaniem lotto, zastanawiam się, co kupię za wygrane 100 mln ton środków płatniczych, mam poważny problem. Dorosły człowiek ma trudność z określeniem swoich marzeń.
30.03.2014 | aktual.: 08.10.2022 09:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mając 6 lat, marzyłem o Lamborghini Diablo, którego wizerunek, jak cenne relikwie, przechowywałem w grubej książce na półce obok kolekcji puszek po piwie. Moja wiedza o Lambo ograniczała się do krótkiej informacji zamieszczonej na małym obrazku załączonym do gumy Turbo: marka, model, moc i prędkość maksymalna. Ale byłem pewien, że to jest samochód idealny, mój samochód marzeń.
Dziś, gdy na minutę przed losowaniem lotto, zastanawiam się, co kupię za wygrane 100 mln ton środków płatniczych, mam poważny problem. Dorosły człowiek ma trudność z określeniem swoich marzeń. Przeglądam ofertę Ferrari, Mercedesa, Bentleya. Wszystkie szybkie, wszystkie drogie, wszystkie piękne.
Wybieram Astona Martina DB9. Piękny i szybki, i jeszcze raz piękny i szybki.
Ale czy na pewno bym chciał nim jeździć? Czy chciałbym w poniedziałkowy, deszczowy, listopadowy poranek, stać w korku, w wartym ponad milion złotych coupe, delikatnie muskać szlachetną kremową skórę, wsłuchiwać się w pomrukiwanie 12 cylindrów i czuć na sobie zawistny wzrok ściśniętych w tramwaju pracowników hipermarketu? Czy chciałbym być uważany przez kolegów z pracy za zakompleksionego snoba (jeśli bym w ogóle pracował)? Czy chciałby mieć nowych kolegów w jasnych mokasynach bez skarpet, których rozmowy na parkingu przed klubem golfowym rozpoczynają się od słów: ja (długa pauza na nadmuchanie swojego ego) kupiłem lub ja (długa pauza na jeszcze większe nadmuchanie swojego ego + klatki piersiowej) zarobiłem? Raczej nie.
To może coś bardziej racjonalnego, np. BMW M5 mające ponad pół tysiąca koni mechanicznych, łączące komfortowego sedana ze sportowym bolidem. Nie rzucałbym się w oczy, nikt nie patrzyłby na mnie z zawiścią, mógłbym spokojnie jeździć bez obawy o życie. Jakieś wady? Może nie wady, co pewnego rodzaju niedogodności bycia właścicielem BMW: od czasu do czasu byłbym pozdrawiany przez użytkowników starszych roczników piątek z przyciemnionymi szybami, którzy właśnie wracają z siłowni lub jadą ze swoją dziunią do centrum handlowego słuchając najnowszych hitów na czasie. Poza tym, samochodem marzeń nie może być rodzinny sedan, bez znaczenia jak szybki. To tak jakby zamiast randki z najładniejszą dziewczyną w szkole, wybrać spotkanie z najszybszym listonoszem w gminie. Faktycznie, szacunek dla niego, że na swoim rowerze z dużymi kołami, ucieknie każdemu burkowi i azorowi we wsi, ale to nadal tylko zwykły listonosz.
To może Bentley Continental? Dobrze wygląda, jest ekskluzywny, szybki, a do tego posiada styl. No właśnie – angielski styl. A z czym się kojarzy Anglia? Z lubującymi się w dużych ilościach złotego trunku rudzielcami oglądającymi runeja w akcji, z babcią w koronie i starymi piernikami w swetrach w romby popijającymi herbatę. Tak więc Bentley także odpada.
I jaki z tego morał? Okazuje się, że problemem nie jest cena, osiągi, komfort jazdy, a nawet prestiż marki. Problemem jest kwestia: kim się stanę kupując daną markę, co samochód mówi o jego właścicielu? To tylko stereotypy, ale w kraju gdzie pokutuje obraz oceny statusu materialnego i społecznego właśnie przez pryzmat posiadanych czterech kółek, nadal silnie oddziałuje.
Odrzuciwszy na bok problemy codzienności, po dłuższym namyśle doszedłem do wniosku, iż rosyjscy oligarchowie, szejkowie w abu dabi i maklerzy z łol strit nie mają w życiu lekko. Szukając szybkiego, luksusowego i niepowtarzalnego samochodu marzeń mają ogromny wybór: od Mercedesa S AMG do Bugatti Veyrona. A wybrać jeden z nich, to jak powiedzieć, że spośród całej 6 własnych dzieci, rodzice najbardziej kochają Zuzię.
I dlatego nie kupują samochodu marzeń, nie zastanawiają się czy lepiej kupić uniwersalnego Range Rovera ze skórą z yeti, czy złotego Rollsa z kryształkami skfarkoskiego zamiast przycisków klimatyzacji - oni zapełniają swój garaż marzeń, niewyobrażalną ilością unikalnych samochodów marzeń.
Tym sposobem pozbywają się problemu wyboru jednego samochody, który będzie definiował ich sposób myślenia, preferencje, zasobność portfela. Dlatego już nie zastanawiam się co wybrać, a raczej jak duży hangar wybudować na moje zabawki.