Jaguar XJ220 w warszawskim serwisie japońskiej marki. To jedna z 281 sztuk na świecie
Udając się w czwartkowe popołudnie po samochód prasowy do jednego z salonów japońskiej marki, myślałem, że nic emocjonującego mnie już dziś nie spotka. Myliłem się. Moim oczom ukazał się jaguar xj220.
29.04.2021 | aktual.: 14.03.2023 16:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nie spodziewałem się, że w jednym z warszawskich salonów Mitsubishi zobaczę samochód, którym w dzieciństwie przejeździłem niezliczoną liczbę nocy, grając w gry i którego spotkanie jest mniej prawdopodobne niż kontakt z bugatti veyronem. Szukając kogoś, kto mógłby wydać mi samochód prasowy, od niechcenia zajrzałem przez szybę, za którą piętro niżej znajdował się warsztat połączonych salonów Mitsubishi i Hyundaia. Na pierwszy rzut oka, nic szczególnego – i20, i30, xj220.... Chwila, co?
Aż musiałem przetrzeć oczy ze zdumienia, czy to aby na pewno nie jest oklejenie. Ale nie. Jeden z 281 wyprodukowanych jaguarów xj220 stołował się w azjatyckim warsztacie. Udało mi się tylko dojrzeć, że samochód miał zdemontowane elementy tylnego pasa i najprawdopodobniej też tylne zawieszenie. Oprócz tego pokrywała go gruba warstwa kurzu. Czyżby jakiś barnfind, o którym niebawem usłyszymy?
Jaguar XJ220 pojawił się w 1992 r. i miał zrównać z ziemią produkty Ferrari i Porsche. Pierwotnie planowano umieścić w nim silnik V12, ale ostatecznie zdecydowano się na podwójnie doładowane, 3,5-litrowe V6 o mocy 542 KM i 645 Nm, co rozczarowało klientów i sprawiło, że sprzedano mniej sztuk, niż zakładano.
Mimo to dziś jest poszukiwanym przez kolekcjonerów kąskiem, a w zależności od stanu i przebiegu, samochód może być wart nawet blisko 2 mln zł. "Kot" przyspieszał do setki w nieco ponad 3,5 sekundy, a prędkościomierz zatrzymywał się w okolicach 340 km/h. Oby jak najszybciej wyjechał na ulicę i cieszył oko.