Isuzu D‑Max DC LSX MT [test]
Isuzu D-Max w najświeższym wcieleniu już raz u nas gościło. Wtedy dostało w kość w kopalni. Teraz przyszedł czas na inne zadania.
20.12.2013 | aktual.: 18.04.2023 13:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pod koniec ubiegłego roku D-Max otrzymał niełatwe zadanie: miał sprostać wyzwaniom stawianym samochodom roboczym. W końcu od tego jest. Jak każdy pick-up D-Max to samochód do zadań specjalnych. Ma przewieźć załogę w trudny teren, pokonać wertepy, sypkie podjazdy, zabrać na pakę brudny sprzęt roboczy i kilka worków towaru, który zapewne rozsypie się po całym aucie, czymkolwiek będzie. Takie maszyny jak Isuzu D-Max w ciągu jednego dnia są w stanie znieść katusze, które zwykłym samochodom śnią się w najgorszych koszmarach.
Na tym jednak nie koniec ich zadań. Po zakończonej pracy, wytarciu wnętrza mokrą szmatą i opłukaniu nadwozia z warstwy błota mają udawać zwykłe samochody. Już sprawdziliśmy, jak sprawuje się toporna twarz D-Maxa. Okazał się prawdziwym twardzielem, który zamiast oleju silnikowego do smarowania może używać gruzu, a po załączeniu reduktora podczas ruszania spowalnia ruch obrotowy Ziemi. Przyszedł więc czas zobaczyć, czy faktycznie jest tak uniwersalny, jak byśmy tego chcieli. Czy pick-up Isuzu rzeczywiście ma bardziej cywilizowaną twarz?
Dzisiaj nie będzie błota, robotników w brudnych butach. Zamiast tego na początek dnia wyprawa po małe zakupy. Bułeczki, woda, soki i inne drobiazgi. Lista nie jest długa. Wychodzę więc przed dom, jeszcze trochę zaspany. Staję przed tym bydlakiem patrzącym na mnie nieco złowrogo. Powtarzam sobie w myślach, że przez kilka dni mam udawać, że to zwykły samochód. Wszystko będę robił jak w aucie kompaktowym. Skupiam się, aż przymykam oczy. Otwieram je, ale nic się nie zmieniło. Wciąż jest wielki jak szafa. Może nikt pod sklepem nie zauważy. Chyba że niechcący rozjadę jakiegoś nieszczęsnego Smarta.
Otwieram drzwi do mojego nowego rodzinnego samochodu. Wsiadam po schodku. Ha! Proszę, jak wygodnie, jak cywilizowanie! Zajmuję miejsce w skórzanym fotelu. Ruszamy. Do sklepu jest tylko kilka minut.
Silnik jest jeszcze zimny po nocy. Telepie nim jak w Ursusie 330. Zanim dojechałem do sklepu, nie zdążył się nawet zastanowić nad zagrzaniem. Mam szczęście, jest jeszcze wcześnie, więc miejsca jest pod dostatkiem. Robię szybkie zakupy. Foliową torebkę wrzucam do bagażnika. Gdzież by indziej? W końcu tam jest miejsce zakupów, prawda? Dopiero gdy pod domem sięgam bagietką w głąb skrzyni po banana, trochę żałuję tej decyzji. To nie był najmądrzejszy pomysł. Kilka przyspieszeń i hamowań i całe zakupy rozsypały się po pace.
Po szybkim śniadaniu i wskazaniu przez zegarek okresu godzin szczytu ruszam w miasto. Korek sięga horyzontu. Do tego frustracja niektórych kierowców sięga zenitu. Ale nie moja. W końcu mój rodzinny D-Max jest najlepszym autem miejskim, jakie można sobie wymarzyć. Zmiana pasa w dowolnej chwili nie jest problemem. Wystarczy wrzucić kierunek. Mało który kierowca nie wykazuje się chęcią ustąpienia pierwszeństwa D-Maxowi. Nie oszukujmy się – z perspektywy Škody Citigo pick-up Isuzu wygląda po prostu przerażająco. Spotkanie z nim nie oznacza przycierki, tylko rozjechanie.
Wreszcie trochę wolnej przestrzeni. Można się rozpędzić. To D-Maxowi idzie akurat dosyć dobrze, bo w przypadku przekładni ręcznej biegi od 1 do 5 są krótko zestopniowane. Dopiero szóstka jest dłuższa. Niestety, jest ona jakby od innego kompletu. Przez to brakuje właściwego przełożenia do oszczędnego poruszania się ze stałą prędkością na poziomie około 70 km/h.
Z przekładnią ręczną jest w przypadku D-Maxa jeszcze jeden problem. Właściwie tyczy się on wszystkich nieco topornych pick-upów. Po wejściu na wyższe obroty i kopnięciu w sprzęgło drążek zmiany biegów szarpie się w ręce jak żywy organizm walczący o wolność.
Jazda po mieście przyniosła spalanie na poziomie około 8 l/100 km. Byłoby trochę lepiej, gdyby czwórka była nieco dłuższa. No nic, na razie do wyprawy na stację benzynową jeszcze daleko. Teraz mam większe zmartwienie. Może i dotarłem na miejsce na czas, ale samochód trzeba jeszcze gdzieś zaparkować. Kręcę się po okolicznych ciasnych uliczkach. Niestety, wolne miejsca parkingowe są za małe dla D-Maxa. W końcu znajduję przestrzeń, która wydaje się wystarczająca. Nieocenione są tutaj tylne czujniki parkowania. Po rozjechaniu trzech miejskich samochodów, przestawieniu latarni i zburzeniu zabytkowej kamienicy D-Max stoi zaparkowany.
Po załatwieniu spraw w centrum czas na dalszą wycieczkę przez miasto. Godziny szczytu już minęły, więc wreszcie można w miarę płynnie przemieszczać się z punktu do punktu. Mięsiste opony i miękkie zawieszenie D-Maxa powodują, że na pusto samochód leniwie buja się na wszystkich nierównościach. Może nawet trochę za bardzo. Znacznie lepiej podróżowałoby się z kilkoma workami cementu na pace, ale nie wolno mi tego zrobić. D-Max jest teraz zwykłym rodzinnym autem. Nie zapominajmy o tym.
Cały dzień podjeżdżania pod krawężniki, stania w korkach, parkowania w za ciasnych miejscach. Wystarczy. Wreszcie wracam do domu, ale nie jestem zmęczony. Na skórzanych fotelach D-Maxa podróżuje się bardzo wygodnie. Do tego dosyć dobra pod względem ergonomii deska rozdzielcza niczym nie irytuje. Wszystko jest tam, gdzie się tego szuka. No, może poza pokrętłem regulującym natężenie dźwięku.
Kolejny dzień przynosi kolejne wyzwania dla „zwykłego” auta. Tym razem muszę wybrać się za miasto. W trasie bujanie nadwozia na pusto byłoby dużo bardziej uciążliwe, więc cieszę się, że nie jadę sam. Na polskich nierównościach to auto potrzebuje dodatkowej masy, żeby nie kołysać się jak na spienionych falach. W trasie D-Max zużywa około 7 l na 100 km. Niestety, robi przy tym trochę hałasu. Powyżej 2,5 tys. obr./min silnik jest nieco za głośny.
Dzięki stosunkowo dużej przestrzeni w tylnej części przedziału pasażerskiego nikt nie narzeka na wygodę. Isuzu D-Max przewiezie dosyć wygodnie 5 dorosłych osób, a 4 mogą śmiało jechać w dalekie podróże.
Ostateczna próba cywilizowanej twarzy D-Maxa przyszła kolejnego dnia wieczorem. Postanowiłem, że wraz ze znajomymi wybierzemy się nim do restauracji. Nadwozie w kolorze Garnet Red wygląda bardzo szykownie. Na dodatek Isuzu nie przesadziło z liczbą chromowanych dodatków, więc nie doszukamy się tandety – stanowią one ozdobę. Do kompletu mamy brązową skórę, duże felgi, eleganckie aluminiowe stopnie. Kto by pomyślał – elegancki pick-up?
Przy bulwarowych SUV-ach i sedanach z Niemiec D-Max wyglądał na wyrwanego z innej bajki. I właściwie tak samo czułem się ja przez kilka dni, jeżdżąc nim po mieście i próbując udawać, że to cywilizowane auto.
W weekend nie wytrzymałem. Założyłem stare buty, wyświechtaną kurtkę, z radia poleciało AC/DC, a D-Max wreszcie pojechał na błotnisty poligon. Po 10 minutach był tak brudny, jak żaden z Range’ów spotkanych pod restauracją nie będzie nigdy, choćby właściciel nie mył go przez najbliższe 20 lat. Piękny burgundowy metalik zmienił się do wysokości pół metra w błotnisty mat. Znakomicie, do twarzy mu w tym syfie.
Czy to znaczy, że D-Max nie jest uniwersalny? Nie, absolutnie przeciwnie. Ale jeśli kupujecie auto i rozważacie pick-upa wyłącznie dlatego, że Wam się podoba, jest duży i nie będzie bał się złych warunków, zastanówcie się dwa razy. To nie jest crossover do podjeżdżania pod krawężniki. Isuzu D-Max dobitnie pokazuje, że spisze się w każdych warunkach, ale nie nadaje się na błyszczący gadżet. Jest stworzony przede wszystkim do pracy. Na pusto skacze na nierównościach. Cokolwiek przewozicie w bagażniku, jeśli nie będzie zabezpieczone, rozsypie się po całej pace. Do tego jest wielki i nieporęczny w mieście. Może jeździ się nim wygodnie, ale parkowanie będzie koszmarem.
Jeśli oczekujecie od takiego samochodu, że stanie się substytutem rodzinnego vana, wybierzcie SUV-a. Jeśli natomiast potrzebujecie prawdziwego twardziela, którym po ciężkiej pracy pojedziecie do sklepu i raz na jakiś czas zabierzecie rodzinę w dalszą podróż, ten uniwersalny żołnierz jest stworzony dla Was.
PLUSY:
Przestronne wnętrze
Duża dzielność terenowa
Dobra jakość wykonania
Niskie jak na pick-upa spalanie
MINUSY:
Hałaśliwy silnik powyżej 2500 rpm
Dane techniczne:
Testowany egzemplarz: | Isuzu D-Max DC LSX MT | |
Silnik i napęd | ||
Układ i doładowanie: | R4, turbodoładowanie | |
Rodzaj paliwa: | Olej napędowy | |
Ustawienie: | Wzdłużnie | |
Rozrząd: | DOHC 16V | |
Objętość skokowa: | 2499 cm3 | |
Stopień sprężania: | 18,1 | |
Moc maksymalna: | 163 KM (przy 3600 rpm) | |
Moment maksymalny: | 400 Nm (przy 1400-2000 rpm) | |
Objętościowy wskaźnik mocy: | 75,2 KM/l | |
Skrzynia biegów: | 6-biegowa, ręczna | |
Typ napędu: | Stały na tylne koła,dołączana przednia oś | |
Hamulce przednie: | Tarczowe, wentylowane | |
Hamulce tylne: | Bębnowe | |
Zawieszenie przednie: | Niezależne, wahacze poprzeczne,sprężyny śrubowe | |
Zawieszenie tylne: | Sztywny most napędowy,resory piórowe | |
Układ kierowniczy: | Zębatkowy, wspomagany | |
Średnica zawracania: | 12,2 m | |
Koła, ogumienie przednie: | 245/70 R16 | |
Koła, ogumienie tylne: | 245/70 R16 | |
Masy i wymiary | ||
Typ nadwozia: | Pick-up | |
Liczba drzwi: | 4 | |
Masa własna: | 1945 kg | |
Stosunek masy do mocy: | 11,9 kg/KM | |
Długość: | 5295 mm | |
Szerokość: | 1860 mm | |
Wysokość: | 1795 mm | |
Rozstaw osi: | 3095 mm | |
Rozstaw kół przód/tył: | 1570/1570 mm | |
Pojemność zbiornika paliwa: | 69 l | |
Rozmiary skrzyni ładunkowej(dł./szer./wys.): | 1552/1530/465 mm | |
Specyfikacja użytkowa | ||
Ładowność maksymalna: | 1008 kg | |
Kąt natarcia: | 30 stopni | |
Kąt zejścia: | 25 stopni | |
Kąt rampowy: | 25 stopni | |
Prześwit: | 235 mm | |
Maksymalny kąt trawersowania: | 49 stopni | |
Osiągi | ||
Katalogowo: | Pomiar własny: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | b.d. | |
Prędkość maksymalna: | 180 km/h | |
Zużycie paliwa (miasto): | 8,9 l/100 km | 8 l/100 km |
Zużycie paliwa (trasa): | 6,5 l/100 km | 7 l/100 km |
Zużycie paliwa (mieszane): | 7,4 l/100 km | |
Emisja CO2: | 220 g/km | |
Test zderzeniowy Euro NCAP: | 4 gwiazdki | |
Cena | ||
Testowany egzemplarz: | ok. 141 tys. zł | |
Model od: | 85 950 zł | |
Wersja silnikowa od: | 85 950 zł |
Wyposażenie | ||
Wybrane wyposażanie testowanej wersji: | Standardowe: | Opcjonalne |
Dodatki nadwozia: | Przedni grill chromowany, progi boczne, lusterka chromowane, tylne światła LED | Lakier (2950 zł), nadbudowa z wykładziną przestrzeni ładunkowej oraz przyciemnione szyby (część pakietu Hardtop - 9450 zł) |
Dodatki stylistyczne wnętrza: | - | Dywaniki welurowe (część pakietu Hardtop - 9450 zł) |
Koła i opony: | Aluminiowe R16 | - |
Komfort: | Lusterka podgrzewane | Czujniki parkowania (część pakietu Hardtop - 9450 zł) |
Bezpieczeństwo: | Kontrola trakcji, boczne poduszki powietrzne, ISOFIX | - |
Multimedia: | Bluetooth, AUX, mini USB, CD z mp3 i systemem głośników Live Surround | - |
Mechanika: | Reduktor, dołączany napęd na 4 koła | - |