F1: Gorący wyścig na Monzy. Batalia w Ferrari i kolejny rekord
Tegoroczne Grand Prix Włoch z pewnością przejdzie do historii sportu. Co prawda sam wyścig dał kibicom spore emocje, lecz najmocniej zostanie zapamiętany przez kolejny pobity w tym sezonie rekord.
03.09.2023 | aktual.: 04.09.2023 09:14
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wyścig zaczął się wyjątkowo osobliwie, chociaż tak naprawdę nie zdążył się na dobre zacząć. Auto Yukiego Tsunody z AlphaTauri stanęło przed ostatnim zakrętem, a spod pokrywy silnika zaczął wydobywać się dym. Dla Japończyka był to koniec zawodów, a start został opóźniony o 20 minut.
Bardzo mądry start Carlosa Sainza z Ferrari, który przytomnie zablokował na starcie Maxa Verstappena, pozwolił Hiszpanowi na utrzymanie pierwszej pozycji. Sam początek wyścigu był spokojny - bez kontaktów, bez błędów, ale z paroma wyprzedzeniami. Świetnie w szykanie della Roggia z Oscarem Piastrim rozprawił się chociażby Alexander Albon. Co prawda Verstappen podjął pierwszą próbę objęcia prowadzenia już na początku 6. okrążenia, lecz Sainz bronił się niezwykle agresywnie i nie dał mu nawet odrobiny miejsca w szykanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Verstappen jednak czekał, czekał i ostatecznie doczekał się błędu Hiszpana na 15. okrążeniu. Sainz zablokował koło w pierwszym zakręcie, co całkowicie popsuło jego przejazd przez szykanę. To pozwoliło Maxowi na zrównanie się z kierowcą Ferrari na długim zakręcie Curva Grande pokonywanym przy pełnej prędkości i odebranie fotelu lidera w szykanie della Roggia.
Verstappen momentalnie wykorzystał fakt, że przed nim pojawiło się czyste powietrze. O ile Sainz dzielnie bronił się przed atakami mistrza świata i trzymał go w ryzach, tak po jego wyprzedzeniu Max odjechał rywalom z Ferrari. Sainz za to zajął się obroną przed swoim kolegą z zespołu - Charlesem Leclerkiem - oraz jadącym za nimi Sergio Perezem. Meksykanin mocno dał się we znaki Leclercowi, lecz ten zawzięcie bronił się przed "Checo". Ostatecznie jednak Monakijczyk musiał uznać wyższość swojego rywala na 32. kółku.
Znaczna większość kierowców wybrała start na oponach pośrednich i zjazd po twarde w okolicach 20. okrążenia. Odwrotną strategię obrał chociażby Lewis Hamilton, który wyścig rozpoczął na najtwardszej mieszance opon i po zmianie na "mediumy" pojawił się na torze na 10. pozycji. Szybsze ogumienie pozwoliło mu na wspinaczkę w górę stawki. W walce o 8. miejsce Brytyjczyk zajechał jednak drogę Oscarowi Piastriemu i zniszczył jego przednie skrzydło, za co otrzymał karę 5 sekund.
Ostatnie okrążenia toczyły się zaś pod znakiem walki pomiędzy Sergio Perezem a Carlosem Sainzem o 2. miejsce. Po wielu okrążeniach batalii ostatecznie to "Checo" zdołał wjechać na drugi stopień podium - za swoim kolegą z zespołu. Gdy zaś Perez odjechał od Sainza, rozpoczęła się wojna domowa pomiędzy oboma bolidami Ferrari.
Tym samym w bardzo komfortowych warunkach Max Verstappen wygrał swój 10. wyścig z rzędu, czym pobił rekord należący do Sebastiana Vettela. Holender równie pewnie zmierza tym samym po trzecie mistrzostwo świata z rzędu.