Duże (nie) jest lepsze. Przed nami era felg o kosmicznych rozmiarach
Zwiększają spalanie, trudno znaleźć do nich odpowiednie opony, a nawet mała dziura w asfalcie może sprawić, że zostaniemy unieruchomieni na dobre. Klienci nie mogą jednak powstrzymać się przed zakupem coraz większych obręczy. Designerzy przewidują, że w ciągu najbliższych lat sięgną one absurdalnych rozmiarów.
29.11.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dużym echem odbiła się opinia Michaela Simcoe, projektanta odpowiedzialnego za wygląd samochodów General Motors, którą wypowiedział w jednym z internetowych podcastów. Jak sam stwierdził, 20-calowe obręcze są już "za małe", a branża kieruje się w stronę tak ekstremalnych (i jeszcze kilka lat temu nie do wyobrażenia) rozmiarów pokroju 24 czy 26 cali. "Pomagają uzyskać lepsze proporcje auta" - stwierdził Simcoe. Przypomnijmy, że pierwsze Mini miało koła o rozmiarze zaledwie 10 cali.
Może ta opinia zniknęłaby w odmętach sieci, gdyby nie ruchy Mercedesa i Audi w kolejnym tygodniu. Ci niemieccy producenci pokazali swoje flagowe modele, duże SUV-y: RS Q8 oraz GLS. Pierwszy z nich oferowany jest na największych oponach, jakie kiedykolwiek zagościły w aucie z Ingolstadt: mają rozmiar 295/40 R22. Mercedes opcjonalnie "wkłada" do GLS-a felgi o rozmiar większe. Takich nie mają nawet ciężarówki.
Słowa Simcoe potwierdza Kamil Łabanowicz, polski projektant pracujący dla Audi (odpowiadał za takie modele jak S3, A8 czy e-trona Quattro). - Duże koła neutralizują niektóre ciężkie formy, które powstają w wyniku technicznych wytycznych. Sprawiają, że optycznie zmniejsza się zwis nadwozia, przede wszystkim z przodu. Optycznie obniża się kabina, ponieważ zmniejsza się odległość między kołem a oknem. Poprawia to ogólny wygląd – stwierdza projektant.
To nie tylko kwestia wyglądu – ciężkie i duże auta oferujące sportowe osiągi wymagają większych hamulców. Spore tarcze nie zmieszczą się pod małą felgą.
To wszystko sprawia, że ich użytkowanie wymaga ogromnych wyrzeczeń. Oprócz tego łatwo je porysować – sam przytarłem felgę o rozmiarze 22 cali wjeżdżając na myjnię automatyczną. Co więcej, cienką oponę o wiele łatwiej uszkodzić o krawężnik. Gigantycznych rozmiarów obręcze zapasowe nie mieszczą się w bagażniku, więc jedyne, czym możemy się ratować, to spray uszczelniający do opon. Jego skuteczność jest jednak minimalna. Pozostaje laweta.
Problemem będzie też zakup opon zimowych na tak duże felgi. Obecnie oferta ogumienia zimowego mającego 21 cali jest raczej skromna. Ceny mogą powalić, bowiem jedna opona kosztuje więcej niż 1000 zł. Jeśli mówimy o jeszcze większych rozmiarach, wówczas czekają nas naprawdę długie poszukiwania. W takim wypadku wydanie ponad 5 tys. zł na komplet nie stanowi żadnego problemu.
Ale to nie koniec ich wad. Tesla potwierdza, że założenie do ich auta opcjonalnych 20-calowych obręczy zamiast standardowych o średnicy 18 cali powoduje spadek zasięgu o 23 mile (ok. 37 kilometrów). Większe opony to gorsze tłumienie nierówności, większe spalanie i szybsze zużycie elementów zawieszenia. To przecież opona jako pierwsza odpowiada za wygładzanie nierówności, pełniąc rolę swoistego "zderzaka".
Ale nic nie wskazuje na to, by trend stosowania coraz większych kół miał zniknąć, zwłaszcza w Polsce. Tutaj sprzedaż SUV-ów rośnie z roku na rok, a segment premium jeszcze nigdy nie miał się lepiej.