"Uprzejmie donoszę...". Polacy sygnalizują brak polis OC i mają w tym interes
Od 900 do nawet 4500 zł może kosztować "życzliwość" sąsiada. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny zauważa, że z roku na rok kierowcy donoszą na siebie coraz częściej. To – wbrew pozorom – może mieć pozytywny wydźwięk.
07.05.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny podzielił się wynikami. W 2018 roku instytucja otrzymała ponad 4,5 tys. zgłoszeń o właścicielach aut jeżdżących bez OC. To o 20 proc. więcej niż rok wcześniej. Fundusz zajmuje się ściąganiem kar za brak obowiązkowego ubezpieczenia komunikacyjnego i przeznaczaniem tych pieniędzy na odszkodowania dla ofiar wypadków, w których sprawca zbiegł lub nie miał wspomnianej polisy.
Polacy coraz mniej akceptują wybryki na drodze. Najbardziej rażą nas najniebezpieczniejsze wyczyny – jazda pod wpływem alkoholu, przekraczanie prędkości i ignorowanie czerwonego światła. Jazda bez polisy jest na 6 miejscu. Wyniki jednoznacznie wskazują, że coraz więcej osób traktuje donosy jako postawę obywatelską, mającą zwiększyć bezpieczeństwo na drogach. Również policja odnotowuje większe zaangażowanie kierowców w nadsyłaniu filmów z dróg, na których przyłapano piratów.
Pod względem "sygnalizowania nieprawidłowości" gonimy zachodnie kraje. Tam z kolei zauważono, że donosy pojawiają się częściej, gdy rosną składki na ubezpieczenie. Sprawa jest prosta – kierowcy bez polisy kosztują uczciwych. W Polsce nawet 150 mln zł, bowiem na działalność UFG składają się zakłady ubezpieczeń, żyjące ze składek. Według szacunków instytucji, OC nie ma ok 90 tys. pojazdów, choć nie da się ukryć, że niektóre z nich nie wyjadą już na drogi.
Kierowcy, którzy ignorują obowiązek opłacenia polisy OC, muszą liczyć się z dużymi karami. W przypadku samochodu osobowego spóźnienie o 3 dni oznacza opłatę w wysokości 900 zł. Przeciągnięcie terminu do 14 dni oznacza już wzrost do 2250 zł. Później trzeba będzie zapłacić pełną stawkę, czyli 4500 zł. Ta ostatnia kwota rośnie z roku na rok, bowiem jest ustalana na podstawie płacy minimalnej. Jeszcze więcej zapłacimy za autobus czy pojazd ciężarowy. Najczęstszą przyczyną "wpadki" jest wygaśnięcie OC należącego do poprzedniego właściciela czy niezapłacenie jednej z rat.
Ponad 4 tys. zł może zaboleć, ale nie aż tak, jak koszty kolizji czy wypadku bez polisy. Fundusz pokryje nasze zobowiązania, lecz zwróci się z obowiązkiem zwrotu całej kwoty. Obecnie za spowodowanie wypadku nieubezpieczonym pojazdem UFG obciąża spłatą ponad 2,5 tys. osób. Średnio muszą one oddać 14 tys. zł. Rekordzista ma do zwrotu ponad 4 mln zł!