Cztery saaby, o których nie miałeś pojęcia, czyli jak GM próbowało ratować szwedzką markę

Pierwsza dekada XXI wieku była ostatnią w historii marki Saab. General Motors, do którego wówczas należała szwedzka marka, szukało różnych pomysłów na poprawę sytuacji. Jednym z nich był szeroko zakrojony badge engineering, czyli oferowanie aut innych marek z doklejonym logo Saaba.

9-4X był ostatnim nowym saabem.
9-4X był ostatnim nowym saabem.
Źródło zdjęć: © mat. prasowe / Saab
Aleksander Ruciński

09.03.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:21

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Badge engineering to zjawisko stare jak świat. Oferowanie jednego modelu pod kilkoma markami jest powszechną praktyką producentów samochodów. W dobie globalizacji i standaryzacji stał się normą, która dziś nikogo już nie dziwi, a ostatnim, głośniejszym przykładem może być Suzuki Swace, będące tak naprawdę Toyotą Corollą. Podobnych praktyk próbowało kiedyś General Motors z Saabem. Nie wyszło jednak na tym najlepiej.

Saab od zawsze uchodził za markę dla indywidualistów. Szczególnie poza Szwecją auta z Trolhattan były kupowane przez specyficzną grupę klientów, którzy cenili sobie charakterystyczną tożsamość marki i prezencję, której nie dało się podrobić. I - co ciekawe - udało się ją zachować do końca istnienia marki, mimo współpracy z General Motors.

Po drodze Amerykanie wpadli jednak na kilka "genialnych" pomysłów, które okazały się kompletną klapą. Chcąc zwiększyć sprzedaż, a w późniejszych latach ratować markę przed upadkiem, postanowili, że będą oferować pospolite auta innych marek, ubierając je w logo Saaba. Prezencja, charakter i indywidualizm, czyli cechy cenione przez głównych odbiorców zeszły na dalszy plan. To nie mogło się udać.

Saab 9-2X

Saab 9-2X (2003)
Saab 9-2X (2003)© mat. prasowe/Saab

Więcej o tym samochodzie pisał już Marcin Łobodziński, przedstawiając model z użytkowego punktu widzenia. 9-2X ujrzał światło dzienne w 2003 roku. Był niczym innym, jak drugą generacją Subaru Imprezy z nadwoziem kombi ubraną w nieco przeprojektowany przód i oznaczenia Saaba. Stąd potoczna nazwa tej konstrukcji - "saabaru". Klienci mogli zdecydować się na wolnossący silnik o pojemności 2,5 litra i mocy 165 KM lub 2-litrowe Turbo generujące 227 KM.

Nie był to zły samochód. W końcu druga generacja Imprezy to naprawdę udane auto, ale boxer, sportowe emocje i napęd na 4 koła niekoniecznie były tym, czego poszukiwali przeciętni klienci Saaba. Nawet ci z USA i Kanady, gdyż 9-2X był oferowany wyłącznie w Ameryce Północnej.

Pewnie dlatego w 2006 roku, po zaledwie 3 latach od premiery, produkcja została wstrzymana. Dziś model ten jest łakomym kąskiem dla fanów nietypowych aut, a także ciekawą, lepiej wyposażoną alternatywą dla standardowej Imprezy GD.

Saab 9-6X

Tribeca, na której bazował 9-2X - zdjęcia saaba bez problemu znajdziecie w sieci.
Tribeca, na której bazował 9-2X - zdjęcia saaba bez problemu znajdziecie w sieci.© mat. prasowe / Subaru

Gdyby Saab 9-6X doczekał się wersji rynkowej, byłby kolejnym "saabaru". Za bazę posłużyło tu bowiem Subaru Tribeca - to z dziwnym przodem i małą atrapą chłodnicy. Plusem opartego na nim saaba był fakt, że wyglądał on znacznie lepiej - poważniej i bardziej dojrzale.

Planowo - tak jak 9-2X - auto miało być oferowane z jednostkami Subaru, tyle że 3- oraz 3,6-litrowymi. W skrócie - spory SUV dla Amerykanów, który z Saabem wspólną miał tylko nazwę. Ostatecznie jednak skończyło się tylko na przedprodukcyjnym koncepcie.

W październiku 2005 roku GM sprzedało bowiem udziały w Subaru i drogi obu marek ostatecznie się rozeszły. Zamiast 9-6X na tapet trafił 9-7X, będący już zupełnie inną konstrukcją.

Saab 9-7X

Saab 9-7X
Saab 9-7X© mat. prasowe / Saab

4912 mm długości i silniki o pojemności od 4,2 do 6 litrów. Z czego ten największy to oczywiście V8. Widzieliście kiedyś podobnego saaba? 9-7X był niczym innym, jak kolejną wariacją opartą na platformie General Motors GMT 360. Bliźniak Chevroleta Trailblazera czy GMC Envoy, podobnie jak opisywane wcześniej modele, różnił się od oryginału tylko nieco zmienionym przodem i oznaczeniami.

Co jednak ciekawe, można go było kupić także poza Ameryką. Auto było eksportowane m.in. do Włoch, Holandii, na Litwę czy do Bułgarii. Zdarzają się także nieliczne egzemplarze jeżdżące po polskich drogach.

Produkcja, która wystartowała w 2005 roku, została zakończona 3 lata później w wyniku zamknięcia fabryki Moraine w Ohio. Następca - choć niebezpośredni - zadebiutował dopiero w 2010 roku.

Saab 9-4X

Saab 9-4X
Saab 9-4X© mat. prasowe / Saab

Mowa oczywiście o 9-4X będącym kolejnym przejawem badge engineeringu w wykonaniu General Motors i Saaba. To model oparty na zupełnie nowej platformie Theta Premium, która była bazą m.in. dla Cadillaca SRX. Nowoczesna konstrukcja owocowała świetnymi wynikami w testach zderzeniowych IIHS oraz intrygującym wyglądem.

Można odnieść wrażenie, że gdyby Saab przetrwał choć kilka lat dłużej, auto mogłoby sprzedawać się całkiem nieźle. Szczególnie w Europie, w której właśnie rozkręcał się boom na SUV-y. Do gamy silników do 2,8 litra oraz do 3-litrówki musiałby dołączyć jednak diesel.

Niestety, ewentualny potencjał konstrukcji pozostał niewykorzystany, gdyż auto zniknęło równie szybko, jak się pojawiło. Produkcję z wolumenem zaledwie 573 egzemplarzy zakończono po kilku miesiącach od uruchomienia, gdyż Saab został sprzedany funduszowi NEVS, a ten zamierzał skupić się na napędach elektrycznych. 9-4X nieoficjalnie uchodzi z najkrócej produkowane auto w historii, a przy okazji ostatniego nowego saaba.

Komentarze (12)