Ceny zwykłych aut wyskoczyły tak wysoko, że warto rozważyć model premium. Przypadek Volvo XC40
Od paru lat różnica między popularnymi markami a tymi z łatką premium konsekwentnie się zaciera i dochodzi do krytycznego punktu. Ceny modeli uznawanych za budżetowe przez cały czas pną się w górę, natomiast ceny aut postrzeganych jako drogie schodzą w dół. Kończy się to tak, że obecnie za podobne pieniądze można wybrać skodę albo volvo.
31.10.2020 | aktual.: 16.03.2023 15:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czy sprawdzaliście ostatnio ceny nowych aut? Oczywiście nikogo nie zszokuje stwierdzenie, że jest drogo, ale obok ostatnich tendencji nie sposób przejść obojętnie. W przeciągu 2 lat próg wejścia w posiadanie nowego auta dramatycznie się podniósł.
Za przykład weźmy chociaż jeden z absolutnych bestsellerów polskiego rynku, czyli Skodę Octavię. Jeszcze w 2015 roku można było ją dostać za 62 100 zł. W 2018 roku cennik rozpoczynał się od wartości 73 900 zł, a obecnie startuje już od 82 200 zł. Wystarczy kilka dodatków i mocniejszy silnik, by przebić wartość 100 tys. zł. Przypominam - przy Skodzie Octavii.
A co w przypadku innych popularnych aut? Wyżej ceni się praktycznie wszystko. Przykładowo 5 lat temu, mając 59 900 zł, można było wyjechać z salonu Toyotą Auris. Teraz od ceny 56 900 zł startuje mniejszy model Yaris. Nawet Dacia Duster, której cenniki od niepamiętnych czasów zawsze rozpoczynały się od wartości 39 900 zł, podrożała niedawno o 3000 zł. Znawcy rynku w rozmowach ze mną przyznają, że fakt ten ma wpływ również na podnoszenie cen aut używanych.
Świat staje na głowie. Ten samochodowy również
Z czego się te zmiany biorą? Decydujący wpływ ma troska o nasze zdrowie. Nieustannie podnoszone normy emisji spalin i bezpieczeństwa sprawiają, że nawet najprostsze auta muszą być wzbogacane o zaawansowane systemy i złożone podzespoły.
Obiektywnie trzeba przyznać, że trochę winni tej sytuacji są też sami klienci. Nawet przy najpopularniejszych modelach producenci dają możliwość dokupienia mocniejszych silników, rozbudowanych multimediów i efektownego wykończenia, z czego wielu kupujących - również w Polsce - korzysta. Dowodem tego niech będzie popularność "luksusowych" linii wykończenia w markach wolumenowych pokroju Laurin&Klement w Skodzie, Vignale w Fordzie, SkyDream w Maździe i im podobnych.
W praktyce dziś nawet najzwyklejsze auta mogą pochwalić się poziomem wyposażenia, który jeszcze niedawno był zarezerwowany wyłącznie dla segmentu premium. Nic więc dziwnego, że osiągają również jego ceny.
Co ciekawe, marki premium zaczęły stosować równocześnie politykę dokładnie odwrotną, czyli obniżania progu wejścia w ich posiadanie. Nie tylko pojawiły się niżej wycenione wersje, ale i zaczęły one być podawane w bardziej przystępnej formie dzięki różnym narzędziom finansowym i promocjom. Kończy się to tak, że nowe BMW Serii 3 w wersji Business Edition jest o około 4 tys. zł tańsze od najtańszego Peugeota 508.
Efektem tego jest dalsze wymieszanie producentów premium z wolumenowymi, co naturalnie przyczynia się do wzrostu popularności tych pierwszych. Mam prywatną teorię, że wyniki marek premium byłyby jeszcze wyższe, gdyby tylko konsumenci w Polsce mieli świadomość, na co ich rzeczywiście stać. Za przykład niech posłuży historia, która nawet mnie zaskoczyła.
Wszyscy chcą być premium
W naszej pracy często spotykamy się z sytuacjami doradzenia komuś wyboru optymalnego auta. Tym razem kryteria brzmiały banalnie: praktyczne i atrakcyjne auto dla młodej rodziny z fajnym wyposażeniem, silnikiem benzynowym i automatem. Jakby nie liczyć, wychodzi jakiś kompaktowy SUV (sorry, taki mamy klimat, że na rynku praktycznie nie ma już vanów).
Ile za coś takiego trzeba zapłacić? Jak się okazuje, naprawdę sporo. Skoda Karoq spełniająca warunki brzegowe, czyli w wersji Style z 1,5-litrowym silnikiem i skrzynią DSG kosztuje 116 800 zł. I taka wartość okazuje się klasowym standardem. 1000 zł mniej kosztuje Toyota C-HR.
Mazda CX-30 w analogicznej wersji to koszt 120 900 zł. W przypadku Forda Kugi za podobne pieniądze (116 300 zł) można dostać egzemplarz ze 150-konnym silnikiem benzynowym, skrzynią ręczną i wersją wyposażenia Titanium. Co znamienne, kiedyś był to najwyższy poziom wyposażenia, a teraz jest drugi od dołu. Wyżej są piękne wersje pokroju Vignale i imponujące napędy plug-in, które potrafią wywindować cenę kompaktowego SUV-a Forda do 187 tys. zł. Kosmos.
Zobacz także
Skoro tak, to nie ma się co dziwić, że klienci zaczynają szukać alternatywy w wyżej pozycjonowanych markach. Mercedes GLA startuje od ceny 144 500 zł. Od najniższej wartości w tym segmencie zaczyna się cennik Volvo XC40: już od 136 300 zł. Oczywiście, że w przypadku tych aut mówimy o wersjach podstawowych, ale w segmencie premium - poza nazwą - pozostał mimo wszystko trochę wyższy poziom wyposażenia, który z reguły pozwala zrównywać te auta właśnie z wymienianymi wyżej rywalami. Tak samo wygląda sytuacja z silnikami.
Z markami premium można wynegocjować jeszcze więcej
I to stawia Volvo na szczególnie ciekawej pozycji. Szwedzka marka już od dawna jest specjalistą od atrakcyjnych SUV-ów. Model XC60 zaczął piastować tytuł najpopularniejszego w klasie premium w Polsce, jeszcze zanim premium stało się modne. Od kilkunastu miesięcy coraz większą popularność notuje również mniejsze XC40.
Europejski Samochód Roku 2018 został doceniony również przez nas tytułem Miejskiego Samochodu Roku WP 2020. XC40 jest za co lubić: przyjazny, szwedzki design, satysfakcjonujący poziom funkcjonalności i wykonania oraz bardzo długa lista wyposażenia. Już podstawowa wersja zapewnia wirtualny kokpit i bardzo duży, 9-calowy ekran centralny. Pojawia się tutaj również klimatyzacja automatyczna, nawigacja, światła LED oraz świetna aplikacja Volvo OnCall.
Podstawowym silnikiem jest jednostka o mocy 163 KM, która co prawda ze względu na swoją 3-cylindrową konfigurację wzbudza pewne kontrowersje, ale w praktyce to zadowalająco elastyczny i cichy silnik. XC40 i tak nie jest samochodem, którym chce się jeździć szybko, więc w zupełności on tutaj wystarczy.
To wersja oficjalna. Jak się miałem przekonać, na sukces tego modelu na polskim rynku składają się również obrotni dealerzy. Wszystkie powyższe ceny w tekście nie uwzględniały promocji i negocjacji, więc od każdej z nich można zejść parę tysięcy złotych w dół. Ale w praktyce przy XC40 można obecnie ugrać nadspodziewanie dużo.
Na stronie internetowej Volvo przy modelu XC40 T3 Momentum Core widnieje wartość 136 300 zł. W rzeczywistości jednak już podczas wakacji obowiązywała promocyjna cena tego auta obniżona o cały VAT. Choć nie dowiecie się tego z żadnych billboardów czy reklam, obecnie model ten nadal podlega specjalnym warunkom sprzedaży.
W praktyce wystarczyły więc 2 telefony do salonów Volvo w Warszawie i na Śląsku, by w parę chwil uzyskać oferty znacznie niższe od oficjalnych. Przy kilkuletnim najmie w programie Car Fleet Management udało mi się wytargować ofertę na 114 900 zł. W przypadku zwykłego leasingu było to 118 581 zł. Nawet jeśli dopłata do automatycznej skrzyni nadal wymaga 8000 zł, to i tak kończymy z nadspodziewanie sensownymi warunkami.
Przy odpowiedniej wpłacie własnej oznacza to, że finansowanie takiego auta może się zamknąć poniżej psychologicznego progu 1000 zł miesięcznie. Nawet jeśli dealerzy marek pokroju Skody czy Mazdy wykażą się chęciami i elastycznością w miarę swoich możliwości, to u nich miesięczna rata na nowe auto - przy analogicznych parametrach finansowania - będzie bardzo podobna do tej wynegocjowanej w Volvo. I niech to posłuży za wytłumaczenie, skąd się bierze rosnąca popularność segmentu premium.