Źle wpisany przebieg przez policjanta. Sprawdź przy kontroli, bo błąd oznacza kłopoty
Historia Mateusza pokazuje, że nawet do urzędników państwowych nie można mieć pełnego zaufania podczas kontroli pojazdu. Przez błąd policjanta można stracić dużo czasu, nerwów i ostatecznie mieć sprawę w sądzie. Wystarczy, że funkcjonariusz źle wpisze przebieg w czasie kontroli.
30.12.2020 | aktual.: 16.03.2023 15:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Policjanci są obecnie zobligowani do spisania licznika przebiegu podczas każdej kontroli drogowej. Dane te porównują z poprzednim wpisem z bazy CEPiK i wpisują aktualne. Kiedy okaże się, że drogomierz pokazuje mniejszy przebieg niż podaje ostatni wpis w bazie, zaczynają się problemy.
- Zostałem zatrzymany do kontroli drogowej i policjant spisał licznik. Miałem 34 tys. km. Okazało się, że podczas ostatniej kontroli w lutym spisane zostało 50 tys. km - opowiada Mateusz. - Na szczęście to auto służbowe, ale i tak straciłem dużo czasu. Samochodem jeżdżę od kwietnia i dostałem je z przebiegiem 10 tys. km. Auto w firmie jest od października 2019 r., więc wychodzi na to, że w lutym miało raczej 5, a nie 50 tys. km, a policjant pomylił się o jedno zero - wnioskuje.
- Niestety straciłem przez to w sumie 1,5 godziny. Policjanci wezwali techników i jeszcze jeden radiowóz. Spisywali moje zeznania, a technicy robili zdjęcia auta i licznika. Skontaktowali się nawet telefonicznie z prokuratorem. Obawiałem się, że auto zostanie nawet odholowane, bo o tym była mowa, ale ostatecznie udało się bez tego - kończy historię Mateusz.
Teraz firma użytkująca auto, firma leasingowa i prawdopodobnie kierowcy, którzy z niego korzystali, będą świadkami w sprawie. Samochód był też w ASO na przeglądzie po przebiegu 30 tys. km. Prosty błąd uruchomił lawinę problemów i procedur.
Przypominam, że w myśl art. 306a Kodeksu Karnego: "Kto zmienia wskazanie drogomierza pojazdu mechanicznego lub ingeruje w prawidłowość jego pomiaru, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Jest to więc bez wątpienia przestępstwo, a pojawienie się prokuratora (co prawda telefonicznie) może wydawać się przesadzone, jednak jest zgodne z prawem i procedurami.
Zapytałem o opinię na temat tego zdarzenia Marcina Barankiewicza, radcę prawnego i dyrektora biura Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów.
- Wcale mnie to nie dziwi, policja często się myli. To nie jest pierwszy taki przypadek - mówi Marcin Barankiewicz. - Podobnie jak w przypadku, kiedy pomyli się diagnosta, tak też policja może zrobić korektę w Centralnej Ewidencji Pojazdów.
Podkreśla, że tylko organ, który popełnił błąd, może wprowadzić korektę i w tym przypadku musi to zrobić komenda, której funkcjonariusz w lutym spisywał licznik.
Ta historia uczy jednego
Nikomu nie można ufać. Jeśli faktycznie doszło do pomyłki podczas kontroli, to zawinił policjant. Prawdopodobnie nieświadomie. Nie zmienia to jednak faktu, że zostały uruchomione organy ścigania, a przedsiębiorca i leasingodawca będą mieli problemy. Nawet jeśli doszło do pomyłki, to trudno będzie cokolwiek udowodnić - ktoś komuś musi uwierzyć.
Na tę chwilę można jedynie poradzić, że warto się zabezpieczyć przed podobnymi sytuacjami. Moim zdaniem można to zrobić na dwa sposoby.
Po pierwsze, zrobić zdjęcie licznika podczas kontroli i po jego wpisaniu do bazy CEPiK poprosić policjanta o potwierdzenie, że został wpisany prawidłowo. Być może w opisanej sytuacji, gdyby kierowca zapytał funkcjonariusza, jaki przebieg wpisał, a ten by odpowiedział, że 50 tys. km, problemu kilka miesięcy później by nie było.
Po drugie, warto po każdej kontroli policyjnej i spisaniu przebiegu samemu sprawdzić w CEPiK-u, ile zostało wpisane. Dostęp do bazy można uzyskać przez serwis historiapojazdu.gov.pl. Jeśli okaże się, że jest błąd, warto udać się z tym na policję w celu wyjaśnienia.
- Organ kontroli ruchu drogowego wysyła wówczas korektę do CEP-u. W historii pojazdu przebieg zostanie zmieniony, ale pojawi się też informacja o korekcie - mówi Marcin Barankiewicz.