Zdjęcie dnia: Daewoo Tico prosto z warszawskiej fabryki
1997 rok. "Sara" Macieja Ślesickiego właśnie zaliczyła swoją premierę, południowa Polska jest zalana i zniszczona w niewyobrażalnym stopniu, a Fiat Cinquecento rywalizuje z Daewoo Tico. Dziś te samochody przestały być nawet obiektami żartów, ale wówczas były wyjątkowo pożądane przez typowych "Kowalskich".
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdy Polska nuciła "Moja i twoja nadzieja", Daewoo Tico przeżywało prawdziwy boom sprzedażowy. Spółka Daewoo-FSO motoryzowała kraj na nowo, a kierowcy mogli zobaczyć, że istnieje świat poza maluchami i polonezami (całe szczęście!). W warszawskich zakładach powstało łącznie 126 369 egzemplarzy Tico, przez co było ono najpopularniejszym autem marki Daewoo na naszych drogach.
Dziś wyposażenie Tico wydaje się, no cóż, śmieszne. Lifting wprowadzony w 1998 roku dodawał lakierowane zderzaki, zegarek elektroniczny, elektrycznie opuszczane szyby przednie, szersze opony (155/70 R12!) czy instalację radiową z dwoma głośnikami…
Nie inaczej było z jednostką napędową, dokładnie małym, trzycylindrowym motorem na gaźniku, który generował 41 KM. To pozwoliło rozpędzić autko do setki w 17 s, a prędkość maksymalna wynosiła 143 km/h.
Większość egzemplarzy przerdzewiała, przegniła lub zakończyła żywot, gdy pojawiła się pierwsza poważniejsza awaria, której koszt naprawy przewyższał wartość samochodu. Może wy macie jakieś wspomnienia związane z Tico? Dajcie znać w komentarzach.