Zaoszczędzisz nawet 2 l/100 km. Prosta metoda, która zawsze się sprawdza
Kierowcy jadący na ferie nierzadko mają do pokonania nawet kilkaset kilometrów w jedną stronę. Czy można zaoszczędzić na spalaniu stosując techniki jazdy niewymagające dużych poświęceń? Pewnie, że tak! Jest jedna prosta, a zarazem skuteczna metoda.
13.01.2023 | aktual.: 13.01.2023 16:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Są różne sposoby obniżania zużycia paliwa. Można jeździć na niskich obrotach, wcześnie zamieniać biegi, przewidywać sytuacje na drodze, zabierać jak najmniej bagaży, nie montować niepotrzebnych bagażników dachowych. Każda z nich przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, kiedy jedziemy w dłuższą podróż, zwłaszcza na ferie czy wakacje.
Zwykle w czasie takich wyjazdów korzystamy z dróg szybkiego ruchu, więc nie ma mowy o wczesnej zmianie biegów czy dostosowaniu obrotów, ponieważ jadąc ze stałą prędkością 120 czy 140 km/h niczego nie możemy zmienić. To wynika z konstrukcji pojazdu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To samo tyczy się załadunku czy bagażnika dachowego. I tak tego potrzebujemy, kiedy jedziemy np. na narty, więc dyskusja na temat zwiększonego spalania nie przyniesie żadnego efektu. Przewidywanie sytuacji na autostradzie nie przyniesie żadnych oszczędności, bo jedziemy zwykle z dość wysoką prędkością, nie mamy wpływu na zachowanie innych, a manewry i tak nie są nagłe.
Zobacz także
Jedno, co często robią kierowcy, a zwiększa to spalanie, to kurczowe trzymanie się prawego pasa, kiedy wyprzedzają kilka samochodów. Wyskakiwanie na lewy, by wyprzedzić pojazd, wracanie na prawy, by za chwilę zahamować, zmienić pas na lewy, przyspieszyć, wyprzedzić kolejny pojazd i wrócić na prawy - to nie ma sensu. Drogi szybkiego ruchu powstały nie po to, by ciągle przyspieszać i hamować, lecz by ruch odbywał się szybko i płynnie, by kierowcy hamowali i przyspieszali jak najmniej.
Ta metoda zawsze się sprawdza
Jedna metoda jazdy w trasie sprawdza się zawsze. Polega ona na podróżowaniu zgodnym z ograniczeniami prędkości. Żadne to "odkrycie Ameryki" lecz banalna, ale wyjątkowo skuteczna metoda i proponuję spojrzeć na to nie tylko jako kwestię bezpieczeństwa, ale też w zupełnie inny, czysto ekonomiczny sposób.
Mało kto bierze pod uwagę fakt, że przyspieszenie o 10 lub 20 km/h ponad limit przynosi bardzo małe lub nawet żadne korzyści czasowe, kiedy ten szybszy kierowca i tak spotka się z wolniejszym za wyprzedzającą lewym pasem ciężarówką. Za to przynosi duże straty na zużyciu paliwa. Aby to zobrazować, posłużmy się kilkoma przykładami z testów i załóżmy, że kierowca chce zaoszczędzić czas, więc jadąc drogą ekspresową przyspiesza o 20 km/h ponad dopuszczalną prędkość.
Ile tak naprawdę zaoszczędzisz jadąc szybciej?
Zakładając, że mamy do przejechania 500 km trasy drogą ekspresową (w Polsce prawie nieosiągalne, ale robimy tylko eksperyment), zaoszczędzimy na tym odcinku 36 minut. Cały odcinek przejedziemy w czasie 214 minut, tj. 3 godzin i 34 minut. Gdybyśmy jechali z prędkością 120 km/h, to czas podróży wyniósłby 4 godziny i 10 minut.
Wybrałem kilka samochodów z moich testów, by porównać ile stracimy na wyższym zużyciu paliwa, jeśli będziemy jechać 140 km/h zamiast 120 km/h. Oto wyniki:
- Dacia Duster 4x4 1.5 dCi: 2 l/100 km – łącznie 10 l (77,20 zł),
- Seat Arona 1.5 TSI: 1,9 l/100 km – łącznie 9,5 l (62,89 zł),
- Ford Focus kombi 1.0 EcoBoost: 2,4 l/100 km – łącznie 12 l (79,44 zł),
- Toyota RAV4 2.5 Hybrid: 1,7 l/100 km – łącznie 8,5 l (56,27 zł),
- Toyota C-HR 2.0 Hybrid: 1,5 l/100 km – łącznie 7,5 l (57,90 zł),
- Peugeot 308 1.5 BlueHDI: 2 l/100 km – łącznie 10 l (77,20 zł),
- Peugeot 308 1.2 PureTech: 1,6 l/100 km – łącznie 8 l (52,96 zł).
Jak widać, w każdym przypadku jedna minuta zaoszczędzonego czasu kosztuje od od 1,5 zł do nawet ponad 2 zł*. Jeśli przeliczymy to na stawkę godzinową, wychodzi od 90 do 120 zł za godzinę. Jeśli przyrównamy to do stawki w pracy czy za wykonywaną usługę... już pozostawiam waszej ocenie. Ciekaw jestem, czy zapłacilibyście kierowcy autobusu, pociągu czy taksówki 90-120 zł więcej za kurs trwający ok. 4 godzin, by skrócił go o 36 minut.
Dodatkowy czynnik pojawiłby się, kiedy chęć przyspieszenia podróży polegała na jeździe autostradowej z prędkością wyższą niż dopuszczalna. Niektóre auta z powyższej listy nie przejechałyby 500 km bez tankowania. Przykładowo Seat Arona jadąc z prędkością 140 km/h przejedzie tylko 526 km, więc zwiększenie tej prędkości o kilka km/h będzie skutkowało koniecznością zatrzymania się na stacji. Samo tankowanie na drodze szybkiego ruchu (bez toalety, jedzenia, kawy itp.) to strata ok. 5-8 minut.
Na pocieszenie dodam, że w praktyce, czyli w realnym ruchu drogowym, starając się utrzymać prędkość 140 km/h na odcinku 200-300 km autostrady, i tak raczej nie przekroczymy średniej 100-110 km/h. Jadąc jeszcze szybciej, zyskamy niewiele więcej, może uda się osiągnąć średnią 120 km/h, może trochę wyższą. Więc nie ma skuteczniejszej metody na oszczędzanie jak jazda zgodna z przepisami. Potencjalnie oszczędzimy też na mandatach, a do tego dojedziemy bezpieczniej do celu.
*Ceny paliw: dla obliczeń wybrałem prognozy cen paliw na ferie wg e-petrol, przyjmując wyższe wartości z uwagi na fakt, że na głównych trasach turystycznych paliwo jest z reguły droższe. Dla benzyny 95-oktanowej przyjąłem cenę 6,62 zł za litr; dla oleju napędowego 7,72 zł za litr.