Wydarzenia towarzyskie
Dla miłośników motoryzacji, jazda samochodem może stanowić coś uroczystego. Zdarza się, że samo przebywanie w obecności jakiegoś pojazdu może być niecodziennym wydarzeniem, tak jak sylwester czy osiemnastka. Takie spostrzeżenie skłania do refleksji i pozwala przyjąć, że samochody można porównywać do różnych imprez.
19.12.2016 | aktual.: 01.10.2022 20:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Samochody mogą być porównywane do różnych imprez czy wydarzeń kulturalnych. Pozornie zestawienie ze sobą tych spraw wydaję się być niedorzeczne, ale można doszukiwać się pewnych podobieństw. Jako pierwszy przykład wskazać można ślub i Rolls Royce’a. Osoby mające dobrą zdolność kredytową nawet czasem jeżdżą do kościołów właśnie tymi limuzynami. Ślub i jazda ze spirit of ecstasy na masce są doświadczeniami wyjątkowymi. Rzadko zawiera się związki małżeńskie i chyba jeszcze rzadziej przeciętny Kowalski może delektować się jazdą w brytyjskiej limuzynie. Inną ilustracja może być sylwester i coś w rodzaju nowego BMW serii 5. Sylwester niczym nas nie zaskoczy, zawsze jest ten sam program rozpisany co do minuty, ale jednak przyjemnie jest wyczekiwać czy komuś w ręce wybuchnie petarda. Mercedes klasy E też jest przewidywalny, wiemy co w nim jest i jak wygląda, ale gdy raz w roku jakiś znajomy podwozi nas nim do domu, czujemy choćby delikatne podekscytowanie. Bale sylwestrowe odbywają się regularnie, tak jak wigilie, ale są zabawy stanowiące jeszcze bardziej niecodzienne praktyki. Przykładem mogą być chrzciny. Każdy z nas w tym uczestniczył, nie zawsze pamiętamy kiedy to dokładnie było, w ogóle możemy sporo nie pamiętać, ale uznajemy to za imprezę znaczącą. Zabawa zazwyczaj jest przednia jak jazda Audi A8. Przeciętnemu Polakowi nie zdarza się to zbyt często, ale takie wydarzenie wymaga zakwalifikowania go do poważnych, godnych udokumentowania na swoim profilu.
Zabawy to nie tylko bale u ambasadorów z bentleyami na podjazdach. Zrobienie wina na murku za śmietnikami też jest przecież jakąś uroczystością. W tym przypadku również można doszukać się porównania ze światem motoryzacji, choćby z przejażdżką Oplem Calibrą z mocnym silnikiem. Jedno i drugie nie wygląda najlepiej, ale dobrze kopie. I o to chodzi! Czy grill na działce nie ma czegoś wspólnego z nawet starym Citroenem C5? Nikt nie marzy ani o jednym, ani o drugim, ale po całym tygodniu ciężkiej pracy, wspaniale jest odpocząć przy szaszłykach albo w bardzo wygodnym samochodzie. Przypadkowe spotkanie na ulicy obcego miasta kumpla – śmieszka ze szkoły średniej zdarza się niezbyt często, tak jak jazda Fiatem 500. Trwająca kwadrans pogawędka nie wpływa na Twoje życie, ale z pewnością to przyjemna heca. Tak samo mały fiacik, nie odmienia on charakteru, przekonań i sposobu myślenia, ale wychodząc z jego wnętrza myślisz, że szkoda już kończyć. Jest też chodzenie po barach w ciągu tygodnia. Rzadko kończy się sensacją, niczym jazda Mazdą 6. Japońska maszyna ma cztery cylindry, a Ty wypijasz cztery piwa, bo rano idziesz do pracy. Z pewnością nie będziesz opowiadać wnukom, że dawno temu jechałeś szóstką, albo byłeś w pewien wtorek w knajpie z wujkiem, ale czy nie są to miłe chwile? Wydaje się, że odpowiedź jest oczywista, zwłaszcza gdy możemy nacieszyć wzrok, oglądając śliczne dziewczyny z sąsiedniego stolika, albo obserwując linię nadwozia pięknej Mazdy. Niektórzy mieli inne przygody, które zrozumieć pomoże taka ilustracja. Mocno wstawiony budzisz się na stole w barze zdominowanym przez reprezentantów środowisk LGBT. Nie wiesz o co chodzi, ale czujesz spojrzenia, a pytania zaczynają się mnożyć jak króliki. Tak samo jakbyś jechał Fiatem Multiplą. Nie jest to godne potępienia, ale jakoś nie chcesz tego powtarzać.
Powyższe zestawienie obejmowało porównania z samochodami posiadającymi jakiś wyraz. Czy Rolls czy Multipla, te auta są po prostu wyraziste. Mazda 6 i Fiat 500 na pewno w mniejszym stopniu, ale niewątpliwie coś w sobie mają. Czas na kolejne porównanie, czyli spotkanie u cioci na imieninach. Co jakiś czas przeżywamy te epizody i najczęściej oceniamy je przez pryzmat założeń i stereotypów, a nie praktyki. Na początku siadamy pod paprotką, pijemy herbatkę i zajadamy ciasto. Później pada kilka niewygodnych pytań i wracamy do pogody. Ciocia rozlewa jakieś winko i robi się coraz weselej. Nadchodzi moment kulminacyjny i kuzyn leci na stację po pół litra. Nim się obejrzysz nastaje późny wieczór, a Ty śpiewasz na ulicy piosenki Perfectu i Budki Suflera. Okazuje się, że flaki z olejem przekształciły się w świetną imprezę. Najlepsze jest chyba właśnie to, że nikt nigdy nie zakłada, że tak się właśnie stanie. Czy wiecie już o jakie auta możesz chodzić tym razem? Są rewelacyjne, ale zupełnie niepozorne. Mogą być starsze nawet od ciotki i w niczym to nie przeszkadza. Czas na werble … Chodzi o busy, VANy, samochody dostawczo-osobowe!
Czy udając się nad Bałtyk rozklekotanym VW Transporterem T4, spodziewacie się, że na jego pokładzie odbędzie się impreza wcale nie gorsza od tej na którą docelowo jedziecie? Jak już wgramolicie się do środka, zawsze dojdzie do sprzeczki dotyczącej tego, dlaczego akurat ktoś ma trzymać koszyk pod nogami, albo dlaczego komuś przypadło miejsce w trzecim rzędzie, ale zazwyczaj jeszcze przed 15 kilometrem w ruch idą butelki, puszki albo plastikowe kubeczki. Po 100 kilometrach jazdy okazuje się, że każdy zna na pamięć piosenki Ryszarda Rynkowskiego, a po przejechaniu 200 kilometrów zaginacie czasoprzestrzeń. Szkoda tylko w tym wszystkim biedaka kierowcy, który sam się napić nie może, i który jakoś nie pamięta wszystkich zwrotek z piosenek Pana Rynkowskiego. Jak jesteś stary i masz pieniądze, też możesz zrobić zabawę w swoim busie. Pewnie wybierzesz Mercedesa klasy V. Jest on miliard razy lepszy od zdezelowanej T czwórki, ale jakoś nie ma w nim legendy. Z kilometra widać, że nie wieziesz dziurawego namiotu z wypalonym tropikiem, tylko gnasz do pięciu gwiazdek. Zamiast taniego wina, pijesz coś co jest warte więcej niż 10 zł za butelkę, co stanowi już ekstrawagancję. Nie o to chodzi! Magia jest gdy boczne drzwi trzeba klinować starym kijem, żeby nie wywiało pasażerów, a nie kiedy te drzwi otwierają się po naciśnięciu przycisków. Dobry bus to taki, w którym przynajmniej najmniej raz były ścierane wymiociny. Oczywiście, że przejażdżka Vanem nie zawsze musi być niezapomnianą przygodą, ale auta te mają niesamowity potencjał do dawania radości, a ich niepozorność czyni je jeszcze bardziej wspaniałymi. Jako przechodzień nadmorskiej miejscowości nawet nie dostrzeżesz stojącego na czerwonym świetle Opla Vivaro czy Forda Transita, a być może to w nich trwa właśnie najlepsza na wybrzeżu impreza taneczna.
To naprawdę dziwne, że impreza u cioci na imieninach może być lepsza od sylwestrowego balu. Zaskakujące, że Fiat Scudo czy Seat Alhambra mogą okazać się fajniejsze od Audi A6, ale to nie jest nieprawdopodobne. Ciężko zdecydować, któremu busowi należy się miejsce na podium. Najwspanialszym samochodem imprezowym jest dla mnie VW Transporter T4. Początkowo zdawało mi się, że nie może on zostać uznany za króla samochodowych imprez, których alkohol jest nieodłącznym elementem, ale zmieniłem zdanie, gdy uświadomiłem sobie, że to właśnie do T4 o godzinie 6:30 rano, z osiedlowych sklepów wpadają dżentelmeni zatrudnieni w branży budowlanej.