Poradniki i mechanikaWideorejestratory do obrony własnej, ale mogą być mieczem obosiecznym

Wideorejestratory do obrony własnej, ale mogą być mieczem obosiecznym

Wideorejestratory w naszym kraju cieszą się nieustającym wzrostem popularności. Moda przyszła ze wschodu, gdzie używa się ich jako „polisy ubezpieczeniowej” w razie ucieczki sprawcy kolizji lub wypadku. U nas są zabezpieczeniem przed nieuczciwym zeznaniem sprawcy, narzędziem służącym do donoszenia na innych oraz pozwalającym się bronić przed… policją. Niestety w pewnych sytuacjach mogą być bronią obosieczną.

Wideorejestratory do obrony własnej, ale mogą być mieczem obosiecznym
Marcin Łobodziński

15.06.2015 | aktual.: 30.03.2023 11:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Polscy kierowcy cenią sobie przestrzeganie przepisów, zwłaszcza przez innych uczestników ruchu. Odkąd wideorejestratory stały się popularnymi i znanymi urządzeniami w naszym kraju, a policja sama nakłania do nagrywania i wysyłania nagrań zawierających materiały dowodowe do ukarania kierowców, dyski twarde wojewódzkich komend pękają w szwach. Jednak nie każdy jest świadomy tego, że nagrywając innych może też zostać ukarany. Jeżeli z nagrania wynika, że pojazd mający zamontowany wideorejestrator łamie przepisy, to jego kierowca musi się liczyć z nałożeniem na niego mandatu.

Wideorejestrator jako zabezpieczenie

Kierowcy kupujący wideorejestratory szukają środka zabezpieczającego przed ryzykiem niejasnej sytuacji w razie kolizji lub wypadku. To bardzo sensowne rozwiązanie, choć w naszym kraju policja bardzo często jest w stanie samodzielnie ustalić sprawcę. Mimo to, w pewnych sytuacjach wideorejestrator może być pomocny. Nagranie jest bardzo cennym materiałem dowodowym. Policjant może skorzystać z niego nawet na miejscu wypadku, by od razu ustalić sprawcę, któremu trudno będzie się wykręcić z winy.

Jednak wideorejestratory to nie tylko zabezpieczenie przed nieuczciwymi sprawcami wypadków czy kolizji, ale i drogówką. Oto jedna z takich sytuacji, gdzie kamerka samochodowa uchroniła kierowcę przed mandatem, który z pewnością by dostał, gdyby nie miał takiego urządzenia.

Uchroniony przed niesłusznym mandatem

Warto też wiedzieć, że w 2014 roku sąd wydał wyrok w sprawie pomiaru prędkości wykonanego radarem ręcznym Iskra-1. Pomiar został uznany za niewystarczający dowód do ukarania kierowcy. Urządzenie to nie jest nawet zgodnie z prawem dopuszczone do użytku, a mimo to nadal znajduje się w służbie drogówki, nawet zakupiono kolejne sztuki. Nie jest też żadną tajemnicą, że fotoradary zarówno te, należące do GITD czy też używane przez strażników miejskich mogą błędnie rejestrować prędkość. O ile urządzenia stacjonarne stosunkowo rzadko podają błędne pomiary prędkości, ale jednak to robią, o tyle tylko i wyłącznie od umiejętności strażnika miejskiego zależy poprawność funkcjonowania urządzeń przenośnych. Odpowiednio ustawione potrafi zawyżać wyniki i w ciągu kilku godzin „ukarać” setki nieświadomych „łamania przepisów” kierowców. O ile jednak przed suszarką ręczną można się wybronić pokazując nagranie policjantowi lub zachować je dla sądu, to raczej nie zdarza się zgrywać wszystkich nagrań i przechować ich jako zabezpieczenie przed zdjęciem z fotoradaru, które można dostać nawet po kilku miesiącach.

Nie ma pewności co do dokładności pomiaru policyjną suszarką. Zakładanie, że Iskra-1 zawsze dokona złego pomiaru jest błędem, ale mając wideorejestrator można się wybronić przed mandatem
Nie ma pewności co do dokładności pomiaru policyjną suszarką. Zakładanie, że Iskra-1 zawsze dokona złego pomiaru jest błędem, ale mając wideorejestrator można się wybronić przed mandatem© fot. zdjęcie wygenerowane z materiału wideo policji

W obliczu nowych przepisów, które pozwalają odebrać prawo jazdy za przekroczenie prędkości o 51 km/h, wideorejestrator może być bardzo cennym urządzeniem, a znając różne sytuacje w polskim wymiarze sprawiedliwości, kierowcy jeżdżący bardzo dużo, zwłaszcza zawodowo, powinni go traktować jako podstawowe wyposażenie pojazdu. Choć istnieje możliwość odwołania się od decyzji Starosty, to nie zmienia to faktu, że prawo jazdy i tak stracimy na miejscu i od tego nie ma odwołania. Nawet jeżeli jesteśmy niewinni, to i tak pozostaniemy bez uprawnień przez jakiś czas. Pokazanie nagrania wyrozumiałemu i uczciwemu policjantowi na miejscu może nas uchronić przed nieprzyjemnościami. Zwłaszcza, że policjanci mają świadomość tego, że nie zawsze są w stanie dokładnie zmierzyć prędkość, zwłaszcza radarem Iskra-1.

Wideorejestrator jako miecz obosieczny

Zanim skorzystasz z nagrania w obronie własnej, warto ten ruch dokładnie przemyśleć. Musisz mieć pewność, że nie wyrządzisz krzywdy samemu sobie. Nawet w sytuacji wypadku czy kolizji warto najpierw obejrzeć nagranie przed udostępnieniem go policjantowi lub sędziemu. Jeżeli sam nie jesteś sprawcą wypadku, to być może tuż przed nim jechałeś zbyt szybko albo wykonałeś nieprawidłowy manewr? Takie detale mogą być wykorzystane przeciwko Tobie przez dobrego prawnika sprawcy. Wysyłasz naganie na policję? – dokładnie sprawdź jak sam jechałeś. Znany jest przypadek rowerzysty, który chciał wymierzyć sprawiedliwość wyprzedzającemu go kierowcy. Sam dostał grzywnę i choć sąd go uniewinnił, to jednak sytuacja ta pokazuje, że trzeba być ostrożnym bawiąc się w drogowego szeryfa. Totalną głupotą jest nagrywanie kierowcy przekraczającego dopuszczalną prędkość samemu za nim jadąc – takie nagrania trafiają na policję. Tylko policjant ma prawo do łamania przepisów ruchu drogowego w celu nagrania innego kierowcy.

Sytuacja prawna nagrań z wideorejestratora

W różnych krajach różnie interpretuje się nagrania z wideorejestratora jako materiał dowodowy. U nas, na chwilę obecną takie nagranie jest mocnym dowodem w sądzie, ale trzeba wiedzieć, że sytuacja prawna jest nieuregulowana, co może prowadzić do różnych interpretacji. Na dobrą sprawę wszystko zależy od konkretnego sądu.

Obraz

Trzeba jednak zachować szczególną ostrożność w przypadku publikowania nagrań z wideorejestratorów. Prawnicy ostrzegają, że można w ten sposób wpaść w tarapaty. Przedstawiciele producentów wideo rejestratorów zapewniają, że nic nam nie grozi, ale czy wezmą odpowiedzialność za nasze problemy z prawem? Nagrane przez wideorejestrator osoby, które można zidentyfikować powinny wyrazić zgodę na publikację wideo w Internecie. Jeżeli chcesz na kanale Youtube pochwalić się nagraniem, warto dla własnego spokoju wcześniej sprawdzić co na nim widać i zapobiegawczo zamazać twarze oraz numery rejestracyjne. Nawet jeżeli nagranie ma być materiałem dowodowym, dobry prawnik przed odpowiednim sądem jest w stanie sprawić, że materiał zostanie unieważniony ze względu na niewyrażenie zgody na nagrywanie i odtwarzanie wideo przez osobę nagraną i niezgłoszenie nagrania do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, tak jak to robią lub powinny robić podmioty korzystające z monitoringu.

Problemy za granicą

O ile u nas i naszych wschodnich sąsiadów można mieć kamery dookoła pojazdu nagrywające wszystko co się dzieje, to już na zachodzie za samo używanie takiego urządzenia, nawet jeżeli w żaden sposób nie korzystamy z nagrań, można słono zapłacić. Na przykład w Austrii czy Luksemburgu obowiązuje zakaz nagrywania publicznego ruchu drogowego przez osoby do tego nieuprawnione. W tych oraz w innych zachodnich krajach możemy mieć poważne kłopoty jeżeli policjant podczas kontroli zauważy taką kamerę, a nawet jeżeli nagranie przedstawimy w sądzie jako dowód. W Niemczech kwestie prawne dotyczące kamer samochodowych są na tyle nieuregulowane, że można narazić się na bardzo wysokie grzywny. Na Słowacji z kolei nie można umieszczać na szybie przedniej żadnych urządzeń, które ograniczają pole widzenia kierowcy. Przed wyjazdem za granicę warto dokładnie sprawdzić przepisy obowiązujące w danym kraju, a jeżeli są jakiekolwiek wątpliwości, lepiej kamery nie używać.

Komentarze (12)