Warta więcej niż VW, GM i Toyota razem wzięte, wzrasta szybciej niż Bitcoin. O co chodzi z Teslą?

Tesla jest w tej chwili warta na giełdzie więcej niż dziesięć największych koncernów motoryzacyjnych świata razem wziętych. Przy obecnej kondycji firma Elona Muska zarobi tyle… za 1600 lat. To symboliczny moment, który więcej niż o motoryzacji mówi o kapitalizmie i nieprzewidywalnym świecie w czasie koronawirusa.

Elon Musk (fot. Britta Pedersen-Pool/Getty Images)
Elon Musk (fot. Britta Pedersen-Pool/Getty Images)
Mateusz Żuchowski

19.01.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:53

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W ostatnich tygodniach wiele mówiło się o sensacyjnym rajdzie Bitcoina. Kontrowersyjna kryptowaluta zbliżyła się do kursu 40 tys. dolarów. Oznacza to, że w ciągu roku jej wartość wzrosła blisko pięciokrotnie. To imponujący wzrost, ale wcale nie największy w tym okresie. Rok temu jedna akcja Tesli była warta około 110 dolarów. Dziś - blisko osiem razy tyle.

Od momentu rozpoczęcia działalności w 2003 roku ten nazwany po genialnym Nikoli Tesli start-up nie przestaje po równi imponować i irytować, zjednując sobie kolejnych zagorzałych fanów i przeciwników. Za wszystkim co dobre i co złe w tej firmie stoi praktycznie jeden człowiek: Elon Musk.

Tesla generuje straty i optymizm

Muskowi nie można odmówić skuteczności. W ciągu kilkunastu lat zbudował firmę, z którą muszą liczyć się najwięksi producenci samochodów. Co jeszcze ważniejsze – sprawił, że w wartość Tesli uwierzyli celebryci, politycy, inwestorzy, a także miliony zwykłych osób na całym świecie.

Ostatnio uwierzyli oni chyba w charyzmę Muska nawet za bardzo. O przeszacowaniu wartości akcji Tesli mówi się praktycznie od momentu, w którym tylko zaczęły być coś warte. Symboliczny moment nastał w roku 2017, gdy giełdowa kapitalizacja tego niewielkiego producenta elektrycznych aut przebiła tę starszego o równe sto lat symbolu amerykańskiej motoryzacji: koncernu Forda. Stało się tak, mimo że rok wcześniej Ford wyprodukował 2,6 miliona samochodów i zarobił 4,6 miliarda dolarów. Tesla w tym czasie sprzedała 76 tys. aut i straciła 675 miliona dolarów.

Jeśli tamta sytuacja wydawała się absurdalna, to co powiedzieć o obecnej? Kapitalizacja Tesli wynosi teraz już blisko 800 miliardów dolarów. To więcej niż dziesięciu największych producentów samochodów na świecie razem wziętych. W praktyce oznacza to, że inwestorzy wierzą w Teslę bardziej niż w Toyotę, Volkswagena, Fiata-Chryslera czy BMW. Dużo, dużo bardziej*.

Na końcu ostatniego zdania dodałem gwiazdkę, bo w tym stwierdzeniu jest zastrzeżenie. A nawet dwa. Po pierwsze, to normalne, że wielkość firmy i jej wyniki nie zawsze idą w parze z jej wartością. Do najbardziej wartościowych marek motoryzacyjnych świata należy Ferrari, mimo że sprzedaje niewiele ponad 8 tys. samochodów rocznie.

Tesla Cybertruck ma wejść do produkcji w takiej formie (fot. Tesla)
Tesla Cybertruck ma wejść do produkcji w takiej formie (fot. Tesla)

Co więcej, giełdowa kapitalizacja nie jest jednoznaczna z wartością firmy. To jej chwilowa wycena, która w praktyce często okazuje się niezwiązana z rzeczywistością. Dowodzą tego uzyskane w kryzysowym czasie pandemii koronawirusa giełdowe wyniki wielu firm z wszystkich sektorów przemysłu.

Następstwa takiej giełdowej opinii są już jednak jak najbardziej realne. To właśnie przez wynik kapitalizacji Elon Musk został w pierwszych dniach 2021 okrzyknięty przez agencję Bloomberg najbogatszym człowiekiem świata. Jest to jednak majątek określony w wartości akcji, a więc teoretyczny, tak samo jak i giełdowa wartość Tesli.

Musk zareagował na tę wiadomość w znany sobie sposób, to znaczy zagrał. "Jakie to dziwne" – odpisał na wieść o przyznanym mu tytule na Twitterze. "Cóż, pora wracać do pracy" – dodał, jakby nic się nie stało.

Praca rzeczywiście się przyda, bo według wyliczeń agencji Zacks Investment Research przy obecnej formie Tesla zarobi zainwestowane w nią pieniądze za… 1600 lat. Stosunek kapitalizacji do przychodu firmy wynosi około 130 do 1, czyli blisko dziesięciokrotnie więcej niż w przypadku typowych producentów samochodów. Rynek ma na taką sytuację nazwę i brzmi ona bańka spekulacyjna. Ale czy w tym przypadku rzeczywiście możemy o niej mówić?

Potencjalna wartość potencjalnych sukcesów

Wróćmy do sytuacji z Fordem. Z czego wynika różnica w wartości pomiędzy tymi firmami? W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że w przypadku Forda wartość bierze się z tego, co marka ta osiągnęła przez ostatnie sto lat. W przypadku Tesli – z tego, co osiągnie przez następne dziesięć czy dwadzieścia.

Kolejne dekady mają upłynąć pod znakiem elektromobilności i autonomizacji prowadzenia. To właśnie w tych dwóch kategoriach Tesla chce zostać globalnym liderem. Dla inwestorów ważniejsze niż to, co było, jest to, co będzie. A w zapowiedziach świetlanej przyszłości z Muskiem nie może się równać nikt. Obiecuje on nie tylko kosmiczne samochody pokroju unoszącego się na wodzie Cybertrucka, ale i podziemne, kosmicznie szybkie pociągi Hyperloop. Loty w kosmos zresztą również.

Atrakcyjność planów Muska polega na tym, że przynajmniej część obietnic udaje mu się prędzej czy później spełnić. Urodzony w RPA biznesmen nie miał jeszcze 30 lat, gdy dysponował majątkiem kilkudziesięciu milionów dolarów. Sama Tesla również w ostatnim czasie udowodniła swoją wartość. Po kilkunastu latach przynoszenia strat, rok 2019 po raz pierwszy w historii zakończyła na plusie. Produkcja wzrosła do już zauważalnego w globalnej skali poziomu pół miliona samochodów rocznie.

A to dopiero początek. W 2019 roku w rekordowym czasie ukończono trzecią Gigafactory marki, pierwszą zlokalizowaną poza USA, pod Szanghajem. Kolejne dwa wielkie zakłady zostaną ukończone w tym roku pod Berlinem i w Teksasie. Planów rozwoju nie pokrzyżowała nawet, tak jak w przypadku innych producentów, pandemia koronawirusa. Wszystko zaczyna się składać w sprawną machinę, która, według Muska, za 10 lat będzie już produkować 20 milionów aut rocznie. W przypadku Tesli naprawdę jest w co wierzyć.

Czy jednak powinno się w niego wierzyć aż tak? Analityk finansowy serwisu money.pl Damian Słomski twierdzi, że nie do końca. – Fenomen Tesli i jej gigantycznego wzrostu cen akcji analizują eksperci domów maklerskich. Z perspektywy ich wyliczeń wynika, że giełdowa wartość spółki jest przeszacowana. Według średniej szacunków ponad 30 analityków realna wartość Tesli jest mniejsza o około połowę (dane CNN Business) – zauważa dziennikarz.

Najpopularniejszym autem Tesli jest Model 3 (fot. Michał Zieliński)
Najpopularniejszym autem Tesli jest Model 3 (fot. Michał Zieliński)

Wszyscy jesteśmy inwestorami

Z czego się bierze druga połowa wartości akcji? W ostatnim wzroście mogły pomóc ostatnie wydarzenia z USA. Władzę przejmują tam Demokraci, którzy zapewne będą bardziej wspierać rozwój firm utożsamianych z ekologią i odnawialnymi źródłami energii niż konserwatywni Republikanie. Publiczne zainteresowanie elektrycznymi autami rozpalił również Apple, który według Hyundaia rozwija swój własny samochód.

Według innych obserwacji głównego powodu można szukać w połączeniu magii samego Muska i pandemii koronawirusa. Ograniczenia aktywności w przestrzeni publicznej oraz obecna sytuacja gospodarcza skłoniła wielu Amerykanów do innowacyjnych sposobów inwestycji oszczędności. Tymi są na przykład robiące zawrotną karierę kryptowaluty czy właśnie giełdy papierów wartościowych.

Dostęp do nich stał się teraz łatwiejszy niż kiedykolwiek wcześniej. Inwestorem może stać się każdy, kto ma trochę pieniędzy, aplikację w telefonie i wiarę w jakąś firmę. I tu do gry wchodzi Elon Musk, który umiejętnie podtrzymuje zainteresowanie 45 milionów obserwujących go na Twitterze osób, gdzie wrzuca naprzemiennie memy i informacje o swoich wielkich dokonaniach.

– Koronawirus sprawił, że rosną akcje różnych spółek. Jeśli przeciętny człowiek chce zainwestować pieniądze na giełdzie, Tesla sama mu się nasuwa. Każdy chce być jak Elon Musk, który niedawno został ogłoszony najbogatszym człowiekiem świata – zauważa Damian Słomski z money.pl.

By odnieść sukces, każda nowa firma oprócz pieniędzy potrzebuje również wiary w to, że ten sukces może odnieść. Tesli udało się już zdobyć jedno i drugie. Czy zasłużenie? Odpowiedzią na to pytanie może być tweet samego Muska. 1 maja napisał on, że wartość giełdowa jego spółki jest według niego za wysoka. Wynosiła wtedy jedną szóstą tego, co obecnie.

Źródło artykułu:WP Autokult
rynekteslaelon musk
Komentarze (12)