Używany Opel Zafira I OPC (2000-2005)
Opel Zafira pierwszej generacji to mimo wieku wciąż bardzo popularny, ceniony i poszukiwany na rynku wtórnym model. Osoby zainteresowane kompaktowym samochodem oferującym dużą przestrzeń i możliwość przewiezienia więcej niż 5 osób często pytają, jaki silnik wybrać do tego modelu, ponieważ akurat silniki były piętą achillesową Zafiry. Benzynowe dużo palą i mają przeciętne osiągi, a diesle uchodzą za zawodne. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z tego, że w palecie silnikowej było jeszcze coś więcej. To coś nosiło przydomek OPC.
27.06.2014 | aktual.: 30.03.2023 10:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Charakterystyka
OPC to skrót od Opel Performance Center, czyli działu sportowego Opla. Pod koniec lat 90. Opel postanowił stworzyć własny dział zajmujący się fabrycznym tuningiem seryjnych modeli. W tym samym czasie na rynek wchodziły nowe generacje Astry i Vectry, które miały od razu pójść pod nóż OPC. Tymczasem OPC szybko się rozwinęło i wspomniane modele niemal od razu zaskoczyły dobrymi właściwościami jezdnymi oraz osiągami.
Tuning w OPC miał polegać na poprawie przede wszystkim osiągów, a w drugiej kolejności wyglądu. Dlatego modele sygnowane przez dział sportowy Opla są subtelnie zmodyfikowane stylistycznie. Nie narzucają się niczym poza ostrymi kolorami, zwłaszcza flagowym niebieskim. OPC po udanych modyfikacjach Astry szybko, bo już rok po debiucie modelu, zajął się Zafirą.
Tymczasem Zafira powstała równolegle z Astrą II i wykorzystano wiele elementów mechanicznych z tego modelu. Płyta podłogowa, zawieszenie, silniki, skrzynie biegów, osprzęt i wiele elementów wnętrza są wspólne. Nie było zatem problemu z podjęciem tematu przez OPC, który w 2000 roku zaprezentował coś unikatowego na rynku, bo usportowiony minivan był dość oryginalnym tworem.
Okazało się, że pomysł chwycił, a klienci zapragnęli pakietów stylistycznych do klasycznych wersji silnikowych. OPC szybko odpowiedziało i oferowało równolegle ze swoimi modelami pakiety stylistyczne ze zderzakami, kołami, lakierem i wykończeniem wnętrza.
Budowa
Wróćmy jednak do początku, czyli roku 1999, kiedy na rynku zadebiutowała Zafira pierwszej generacji. Był to samochód sam w sobie nowatorski, bo Opel stworzył bardzo sprytny system łatwego składania siedzeń i aranżacji wnętrza.
W małym, kompaktowym minivanie użytkownik miał do wyboru duży bagażnik lub 7 miejsc siedzących. W trzecim rzędzie mieszczą się nawet przeciętnej postury dorosłe osoby, co nie znaczy, że będzie im wygodnie. Po złożeniu wszystkich siedzeń Zafira zmienia się w całkiem przyjemnego dostawczaka. Klienci szybko docenili zalety tego auta.
Technicznie Zafira jest bliźniakiem Astry, więc nie ma w niej żadnych nowatorskich rozwiązań, ani w podwoziu, ani w silniku. Z przodu w zawieszeniu zastosowano klasycznego MacPhersona, z tyłu skrętną belkę. Pewną innowacją było elektrohydrauliczne wspomaganie kierownicy. Poza tym kompaktowa klasyka, mówiąc kolokwialnie.
Samochód, jak już wspomniałem, mieścił 7 osób. Można więc uznać Zafirę za bardzo funkcjonalną. Oczywiście przewożenie dzieci w trzecim rzędzie wciąż pozostaje sprawą dyskusyjną. Jednak nie można odmówić temu modelowi przestronności i komfortu.
Przeszkadzać może natomiast dziwna pozycja za kierownicą, a właściwie umieszczenie samej kierownicy dość poziomo nawet jak na tę klasę auta. O ile nie przeszkadza to w normalnym odmianach, to w OPC można się poczuć dziwnie. Nagrodą za wybór OPC będą jednak bardzo wygodne i dobrze podpierające na zakrętach fotele obite skórą całkiem dobrej jakości. Niestety, przeciętnej jakości są materiały wykończeniowe, a niektóre elementy po latach skrzypią lub nawet odpadają. Deska rozdzielcza jest do bólu przejrzysta i prosta w obsłudze, a wersja OPC oferuje dość rozbudowany komputer pokładowy.
Produkcję Zafiry pierwszej generacji zakończono w 2005, kiedy zadebiutował następca. W 2002 roku przeprowadzono delikatny facelifting, w ramach którego zmieniono grill, światła tylne oraz zderzaki.
Silniki
Opel Zafira I miał bogatą ofertę silnikową zarówno dla zwolenników benzyny, jak i oleju napędowego. Niestety, podstawowe jednostki napędowe są mocno przeciętne i tak naprawdę trudno którąkolwiek polecić.
Osobiście wybrałbym zadbaną wersję wysokoprężną, która przy właściwym serwisie nie powinna sprawiać problemów. By w miarę ekonomicznie jeździć z silnikiem benzynowym, trzeba założyć instalację gazową, a to nieco psuje całokształt samochodu. Ponadto benzyniaki przy dużym zapotrzebowaniu na paliwo nie odwdzięczają się dynamiką. Wyjątkiem jest model OPC.
OPC montowało w Zafirze nowy silnik Z20LET. Była to 2-litrowa, turbodoładowana jednostka bardzo podobna do montowanego w Astrze wolnossącego, 160-konnego X20XER. Moc początkowo wynosiła 192 KM, później 200 KM. Maksymalny moment obrotowy osiągany był już od około 2000 obr./min. Silnik odwdzięczał się przyspieszeniem na poziomie ówczesnych samochodów GTI, a palił niewiele więcej niż zwykłe 125-konne 1,8. W tamtym czasie minivan osiągający bez trudu 200 km/h i przyspieszający do setki w 8 s to było coś.
Przy tym wszystkim samochód wciąż pozostawał komfortowy. Jakość prowadzenia znacząco się poprawiła. Sztywność i zarazem sprężystość zawieszenia to jedne z największych zalet Zafiry OPC. Można tym samochodem śmiało jechać na wakacje do Rumunii, a wieczorem pozostawić rodzinkę w hotelu i udać się na przejażdżkę trasą Transfogarską. Nikt nie będzie zawiedziony, ani rodzina, ani tata kierowca.
Co się psuje?
Oczywiście podstawowe pytanie związane z tym modelem (mam na myśli OPC) dotyczy kosztów utrzymania. O tym za chwilę. Rzecz jasna na koszty utrzymania wpływa niezawodność samochodu, zwłaszcza w kontekście silnika. I tu mam dobrą i złą wiadomość. Zacznę od dobrej.
OPC się postarało i stworzyło porządny motor, który nie sprawiał większych problemów. Drobne kłopoty z elektryką (czasem padnie cewka zapłonowa) i przy intensywnej eksploatacji zwiększony apetyt na olej to nic strasznego. Skrzynia biegów również została dobrze sparowana z silnikiem i wykazuje się dużą trwałością. Gorzej z przegubami napędowymi, które poddają się szybciej przy ostrej jeździe. Co ciekawe, silnik Z20LET świetnie znosi eksploatację na LPG, co może być dla niektórych koniecznością, ale okupioną utratą funkcjonalności samochodu.
A teraz zła wiadomość. Silnik został zaprojektowany tak, by wytrzymał bezawaryjnie 200-250 tys. km. Dłuższa eksploatacja nierzadko wymaga generalnego remontu. Branie oleju na poziomie 1 l/1000 km nie każdemu może odpowiadać, a i straty mocy są odczuwalne przy większym przebiegu. Niestety, kilkunastoletnie egzemplarze, często sprowadzone z Francji, Austrii czy Szwajcarii, mają już przebiegi w okolicach 200 tys. km i większe.
Co się z tym wiąże? Wszystko zależy od egzemplarza. Jeśli trafisz na auto eksploatowane stosunkowo łagodnie i zadbane serwisowo, możesz przejechać i 300 tys. km bez problemów. Niestety, o takie trudno, a trudno też oczekiwać, że ktoś kupił OPC do łagodnej jazdy. W innym przypadku czeka cię kosztowny remont silnika.
Co jeszcze? Turbosprężarka jest trwała, to samo dotyczy intercoolera, który czasami trzeba będzie uszczelnić. Podobnie jest z kolektorem dolotowym. Podczas uszczelniania dolotu warto od razu zrobić to samo po stronie wydechu, bo uszczelki kolektora wydechowego również lubią tracić właściwości. Koroduje też drogi tłumik końcowy, reszta układu jest trwała.
Niestety, korozja to cecha charakterystyczna Opli z tych czasów. Zafira nie jest wyjątkiem. Nadwozie może nie jest podatne na dużą korozję, ale mało estetycznie wygląda głęboka perforacja na tylnych nadkolach, która ujawnia się dopiero po otwarciu drzwi. Równie czułe na korozję są przednie części progów oraz błotniki w okolicach kierunkowskazów bocznych. Ostatni element, który poddaje się korozji, to klapa bagażnika, zwłaszcza w dolnej części.
W zawieszeniu nie ma większych problemów. Czasami zdarza się, że pękną sprężyny z tyłu. Kłopoty może sprawić natomiast układ kierowniczy wyposażony w elektrohydrauliczne wspomaganie. Poddają się silniczki, ale nie zawsze. Czasami alternator daje niskie napięcie i to może być przyczyna problemów. Wymiana pompy nie jest oczywiście kłopotliwa, a koszt rzędu 1500 zł jest niewielki w stosunku do ceny i klasy auta.
Sytuacja rynkowa
Mimo specyficznej odmiany OPC Zafira w usportowionej wersji dość często gości w komisach, ogłoszeniach, a szczególnie lubiana jest przez handlarzy. Najczęściej są to samochody sprowadzane z Austrii, Szwajcarii, Holandii i Francji. Sprzedawane po niezaliczeniu obowiązkowego przeglądu lub po większym serwisie, po którym okazywało się, że naprawy przekroczą wartość samochodu. Rzadziej po mniejszych stłuczkach, a takie akurat są warte uwagi.
Nadwozie Zafiry OPC można stosunkowo niedrogo naprawić. Nierzadko samochody są już nadgryzione przez korozję, choć nie to jest największy problem. Wrogiem numer jeden jest przebieg, a ten niestety zawsze pozostaje wielką niewiadomą.
Duży wybór Zafir OPC poważnie wpłynął na cenę. Można znaleźć egzemplarz z początku produkcji już za 16-18 tys. zł, ale realna wartość zadbanych egzemplarzy to około 25 tys. zł. Uwaga na auta z pakietem OPC, które pod maską mają standardowe jednostki napędowe. Niełatwo się nabrać, że to OPC, ale można niepotrzebnie stracić czas i pieniądze na wyjazd, bo niektóre diesle mogą nosić znaczek OPC na tylnej klapie.
Koszty eksploatacji
Koszty eksploatacji Zafiry OPC są mocno uzależnione od stanu technicznego silnika. Jeśli przebieg jest stosunkowo mały, a silnik zadbany, to generuje on niewielkie koszty. Średnie spalanie rzędu 11-14 l/100 km to po prostu fakt, z którym trzeba się pogodzić. Wszystkie części są dostępne, ale nie wszystkie tanie. Samochód ze względu na wiek nie cieszy się dużym powodzeniem wśród złodziei.
Niestety, jeśli silnik zaczyna niedomagać, do kosztów paliwa trzeba doliczyć koszty oleju. Zamontowanie instalacji gazowej jest dopuszczalne tylko w jednostkach o bardzo dobrej kondycji. Instalowanie LPG w zużytym motorze to kosztowny błąd. Lepiej zainwestować w remont, a ten niestety może się zamknąć w kwocie rzędu 3,5-4,5 tys. zł.
Koszty eksploatacji zależą też od stylu jazdy. Samochód jest dość ciężki, więc hamulce mają dużo pracy. Tarcze w OPC są większe i tym samym droższe, a i na klockach nie warto oszczędzać. Zawieszenie jest twarde, a opony o niskim profilu odbierają miękkości pracy, więc elementy podwozia zużyją się szybciej podczas szybkiej jazdy po wybojach. Trzeba się liczyć również z wyższymi cenami większych, sportowych opon.
Ceny i dostępność części
Ceny części są mocno zróżnicowane i uzależnione od tego, czy mówimy o częściach standardowych czy specyficznych. Do tego drugich należą elementy silnika, układu przeniesienia napędu, amortyzatory, sprężyny czy hamulce. Zwłaszcza eksploatacyjne części podwozia mogą zaskoczyć kosztami, nie są bowiem zamienne ze standardowymi odpowiednikami. Owszem, da się zamontować niektóre elementy ze zwykłej Zafiry, ale wtedy zakup OPC staje pod znakiem zapytania.
By Zafira dawała radość z jazdy na poziomie OPC, najlepiej kupować najlepszej jakości hamulce i amortyzatory. A to się wiąże z dużymi kosztami. Na przykład komplet amortyzatorów Bilsteina serii B6 to wydatek rzędu 2500 zł. Za same tarcze na przednią oś porządnej firmy można zapłacić 300-400 zł/szt. Wysokiej jakości zestaw rozrządu kosztuje 500 zł.
Cieszy natomiast fakt, że turbosprężarka ma stałą geometrię i łatwo ją regenerować, choć jest zespolona z kolektorem wydechowym. Cena nowej też nie przeraża (2500 zł).
Czy warto?
To zależy. Znalezienie zadbanego egzemplarza z niewielkim przebiegiem jest niezwykle trudne, ale wtedy samochód może być wart uwagi. Jeśli potrzebujesz funkcjonalnego, dużego auta, którym od czasu do czasu będziesz chciał przycisnąć, to Zafira jest alternatywą dla posiadania dwóch aut.
Jednak jeśli chcesz auta ekonomicznego, które będzie wyglądało lepiej niż Zafira sąsiada, lepiej poszukaj czegoś z dieslem i pakietem optycznym OPC. Musisz być też gotowy na poważne wydatki w razie awarii silnika, bo znalezienie używanego może być niemożliwe. Trzeba się też liczyć z wyższymi kosztami eksploatacji (zwłaszcza serwisu) niż w przypadku normalnej Zafiry.
Sam kiedyś szukałem Zafiry I OPC i uważam, że kupowanie wyeksploatowanego egzemplarza, a takie stanowią ok. 90 proc. rynku, jest bez sensu, bo naraża na bardzo poważne wydatki. Ale jeśli znajdziesz auto z pewnego źródła, zadbane, regularnie serwisowane, to warto się skusić, bo jazda to czysta przyjemność.