Unia karze producentów, a Chiny dopłacają do swoich aut. Coś poszło nie tak
Europejscy producenci samochodów od 2025 r. będą musieli płacić kary za ponadnormatywną emisję dwutlenku węgla. Kwoty są olbrzymie. Co ciekawe, mniej więcej tyle samo dopłacają Chiny do swoich aut – by były konkurencyjne.
10.09.2024 | aktual.: 10.09.2024 11:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
15 miliardów euro – tyle łącznie według Luki de Meo, szefa Grupy Renault oraz prezesa Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów, będą musieli zapłacić europejscy producenci za nadmierną emisję dwutlenku węgla. Jest to kwota nie do wyobrażenia. To mniej więcej tyle, na ile wyceniana jest marka Renault lub połowa biznesu Kii.
Producenci będą musieli płacić, jeśli ich średnia emisja dwutlenku węgla w gamie przekracza 94 g/km. Obecnie, w 2024 r., ten limit wynosi 116 g/km. Najdalej od jego spełnienia są Volkswagen oraz Ford, najbliżej Toyota.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wynika to głównie z przeszacowania producentów kwestii chłonności rynku na bezemisyjne elektryki. Wygrani są Japończycy, których hybrydy emitują, ale znacznie mniej niż np. czysto spalinowy Passat. Kara to 95 euro za każdy gram ponad limit razy każdy sprzedany egzemplarz.
Nic więc dziwnego, że Volkswagen tnie koszty gdzie się da, a rząd Włoch chce zlikwidowania zakazu sprzedaży silników spalinowych po 2035 r. "Europa potrzebuje pragmatycznego planu, ideologiczna wizja upadła. Musimy zdać sobie z tego sprawę" – powiedział minister środowiska i energii Włoch, Gilberto Pichetto Fratin.
I na koniec ciekawostka – jak donosi Bloomberg, w ciągu ostatnich 15 lat rząd Chin przeznaczył na rozwój pojazdów elektrycznych 231 miliardów dolarów, czyli około 15 miliardów "zielonych" rocznie. To mniej więcej 13,5 miliardów euro. Gdzie byłaby europejska motoryzacja, gdyby do niej dopłacano, a nie karano?