Triggo to elektryczny pojazd z Polski. Jest zaprojektowany typowo pod carsharing
– To nie samochód, to Triggo – słyszę podczas konferencji prasowej w centrum Warszawy. Pojazd ma łączyć zalety tradycyjnych czterech kółek i motocykla. Nie będzie można go kupić. W tym wypadku pomysł jest inny.
29.10.2018 | aktual.: 14.10.2022 15:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rafał Budweil, wcześniej związany z telekomunikacją, poświęcił już 8 lat na wprowadzenie na drogi ciekawego pojazdu. Jak sam tłumaczy, pierwotne 3 lata nieco się rozciągnęły. Futurystycznie wyglądający Triggo ma jednak ważne zadanie, czyli odkorkowanie miast i rozpropagowanie Polski. Nawet logo nawiązuje do lotniczej szachownicy.
Do tej pory promocję kraju miała już uskuteczniać Syrenka (od dwóch producentów, jako Meluzyna i auto z Kutna), sportowa Arrinera, Warszawa (jak i ostatnio zaprezentowany projekt oparty na Mustangu) czy elektryczny Ursus (podejrzanie podobny do Lublina). Nie będę jednak wytykać palcami, co się nie udało, wszak stworzenie nie tyle marki, ale nawet jeżdżącego auta to nie lada wyczyn.
Co to jest Triggo?
Tym bardziej robi na mnie wrażenie Triggo, które doczekało się trzeciego jeżdżącego prototypu, który będzie można zobaczyć na imprezie Warsaw Motor Show. A będzie co oglądać. Na pierwszy rzut oka Triggo przypomina skrzyżowanie pełnoletniego już skutera BMW C1 z malutkim i elektrycznym Renault Twizy. Ma on trafić do operatorów sieci carsharingowych na całym świecie. Sprzedaż osobom prywatnym nie jest priorytetem.
Dlaczego taki operator miałby się zdecydować na zakup wynalazku? 95 proc. wynajmowanych aut firm pokroju Panka czy Traficara wykorzystuje jedna osoba. Triggo nie tylko pomieści dwie osoby, ale ma 86 cm szerokości – tyle, ile przeciętny skuter. Gdy chcemy jechać szybciej, przednie koła rozsuwają się do szerokości 150 cm. Triggo jest stabilniejsze i pozwala rozwinąć nawet 90 km/h. Biorąc pod uwagę, że w mieście trudno o wyższe prędkości, takie rozwiązanie ma sens.
Jak napędzane jest Triggo?
Za napęd mają odpowiadać – zgodnie z modą – silniki elektryczne. Pierwsze egzemplarze już pokonały kilka kilometrów, a baterie (wymienne, o łącznej pojemności 10 kWh) zostały wykonane w Polsce. Na razie to najsłabszy element układanki, bowiem system sterowania, składania kół, mechanika – to już jest. Znalezienie dostawcy baterii nie powinno być trudne, zwłaszcza, że elektryczne hulajnogi i rowery gnają ulicami miast. Wystarczy je połączyć w większą paczkę.
Triggo - laureat konkursu Polski Produkt Przyszłości
Elementów lokalnych jest więcej – części nadwozia przyjeżdżają z Krakowa, a za ich wygląd odpowiada osoba tworząca modele samochodów do gry "Cyberpunk 2077". Na przeszkodzie stoi – niemal jak zawsze – budżet.
Co dalej z Triggo?
Rusza właśnie realizacja pilotażowej serii 9 pojazdów BP3, które posłużą do dalszych testów. Później – w 2019 roku – pojawią się kolejne egzemplarze. Kapitał ma zostać uzyskany nie tylko przez prywatną ofertę akcji, ale i pojawienie się na giełdzie NewConnect, a następnie nawet Giełdzie Papierów Wartościowych.
Czego możemy spodziewać się później? Plany przewidują przygotowanie do produkcji już od przyszłego roku. Pod uwagę brane są znane w Polsce firmy (Ursus, Melex, Romet). W końcu – w 2023 roku produkcja może osiągnąć nawet 3 tys. egzemplarzy. Prognozy są optymistyczne, wszak rynek współdzielenia pojazdów rośnie z dnia na dzień.