Budzik: Przepisy o rowerzystach trzeba poprawić, ale to za mało. Przygotujmy się na zmiany w ruchu (opinia)
Rosnąca liczba wypadków z udziałem rowerzystów budzi niepokój parlamentarzystów. W podpisanej przez 26 posłanek i posłów interpelacji zaproponowano przepisy, które mają to zmienić. Najważniejszym z nich jest nałożenie na rowerzystów obowiązku zakładania kasku. Nie tędy droga.
17.07.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Grupa posłanek i posłów, wśród których znalazły się osoby tak znane jak Włodzimierz Czarzasty, Joanna Scheuring-Wielgus, Joanna Senyszyn czy należąca do Parlamentarnego Zespołu ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego Monika Falej, jest zaniepokojona poziomem bezpieczeństwa rowerzystów w Polsce. Skierowali oni do ministra infrastruktury interpelację, w której zauważają, że co roku ginie od 220 do blisko 290 rowerzystów, a także proponują kilka rozwiązań, które mają zmniejszyć skalę problemu.
Pierwszym z nich jest propozycja narzucenia obowiązku jazdy w kaskach - bez względu na wiek. Drugą propozycją jest nakaz jazdy rowerem z włączonymi światłami przez całą dobę. Trzeci pomysł dotyczy zwiększenia do 1,5 m minimalnego odstępu wymaganego przez prawo podczas wyprzedzania czy omijania rowerzysty.
Najwięcej emocji budziłby zapewne pierwszy z wymienionych punktów. Czy rowerzyści, wzorem motocyklistów, powinni mieć obowiązek jazdy w kasku?
Ten temat został w Polsce poruszony już w 2018 r., kiedy Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ogłosiła prace nad takim rozwiązaniem. Do końca 2019 r. ten organ doradczy Rady Ministrów miał przeprowadzić badania nad zasadnością wdrożenia obowiązku jazdy w kaskach dla dzieci, które nie ukończyły szkoły podstawowej, a także zaproponować konkretne zapisy prawne. Mimo że mamy połowę roku 2020, temat wciąż nie wypłynął jednak w pracach rządu, a sama KRBRD nie chwali się efektami swojej pracy. A jak wygląda to w Europie?
Według danych Komisji Europejskiej obowiązek jazdy na rowerze w kasku funkcjonuje m.in. w Chorwacji (do 16. roku życia), Czechach (do 18. r. ż.), we Francji (do 12. r. ż.), w Hiszpanii (do 16. r. ż. wszędzie, a poza terenem zabudowanym dla wszystkich), na Litwie (do 18. r. ż.), na Słowacji (do 15. r. ż. wszędzie, a poza terenem zabudowanym dla wszystkich), w Szwecji (do 15. r. ż.). Interesująco problem rozwiązała Szwajcaria. Tam nie wymaga się kasku, jeśli rowerzysta nie przekracza prędkości 20 km/h.
Nie da się nie zauważyć, że większość europejskich państw nie wymaga od rowerzystów kasków. Na tej liście są dwa kraje, mające status mekki jednośladów - Holandia i Dania. Tam uważa się, że nakaz używania kasków dla wszystkich jest zbyt dużą przeszkodą w codziennym funkcjonowaniu i odstraszałby ludzi od korzystania z rowerów. Co więcej, w 2010 r. Mikael Colville-Andersen, mający w środowisku status legendy urbanista doradzający w sprawie rowerzystów władzom Kopenhagi i wielu innym miastom, zdecydowanie opowiedział się przeciw kaskom. Według jego danych używanie kasku podczas jazdy w mieście powoduje zwiększenie o 14 proc. prawdopodobieństwa wzięcia udziału rowerzysty w wypadku.
Propozycja wprowadzenia nakazu jazdy w kasku dla wszystkich rowerzystów jest w tym świetle śmiała. I możliwe, że nie w pełni uzasadniona. A co ze światłami dla rowerzystów przez cały rok? Rzeczywiście, współistnienie na drodze samochodów i motocykli, które przez cały rok muszą jeździć z włączonymi światłami, oraz rowerzystów jeżdżących za dnia bez świateł może sprawiać, że kierowca może nie zauważyć cyklisty. Uderzenie rozpędzonym pojazdem w nieosłoniętą karoserią osobę może mieć tragiczne konsekwencje.
Dzisiejsze lampy rowerowe nie wymagają korzystania z dynama, które utrudnia jazdę. Są lekkie i tanie. O ile ich posiadanie w terenie zabudowanym, gdzie często korzysta się ze ścieżek, nie ma dużego znaczenia, to na drodze krajowej włączona lampka może uratować życie – podobnie jak odblaski od kilku lat obowiązkowe dla pieszych idących po zmroku poza terenem zabudowanym.
Posłanki i posłowie przygotowali również coś dla kierowców. Dzisiejsze przepisy mówią, że minimalny odstęp od wyprzedzanej osoby jadącej na rowerze może wynosić 1 m. Zdaniem autorów interpelacji - i zgodnie z podszeptem zdrowego rozsądku - to za mało. W interpelacji zaproponowano minimalną wartość odstępu wynoszącą 1,5 m. Byłoby to prawo i tak łagodniejsze dla motoryzowanych niż w Niemczech. Tam od niedawna odstęp ma wynosić 1,5 m w terenie zabudowanym i 2 m poza nim.
Pojawia się tu jednak zasadniczy problem. Żeby prawo przyniosło założone rezultaty, trzeba je wyegzekwować. Odstępu od wyprzedzanego rowerzysty nie da się zmierzyć policyjną laserową "suszarką". Nie sposób również oczekiwać, by mundurowy stał w każdym miejscu, w którym dochodzi do wyprzedzenia rowerzysty. Jedyna szansa na ukaranie kierowcy, który nie stosuje się do tego przepisu, to wysłanie filmu z taką sytuacją na jedną z policyjnych skrzynek "Stop agresji drogowej". Mało który rowerzysta ma jednak rejestrator, mogący dostarczyć dowodu w postaci nagrania.
Epidemia koronawirusa spowodowała eksplozję zainteresowania rowerami. Należy więc spodziewać się, że wraz z końcem wakacji odczujemy wzmożony ruch jednośladów. To z pewnością skróci korki, ale może też przełożyć się na większą liczbę wypadków. Czy zaproponowane przez posłów przepisy mogą kogoś uratować? Z pewnością. Zbyt restrykcyjne obowiązki zrodziłyby jednak utrudnienia, które zaprzepaściłyby szansę na trwałą zmianę nawyków komunikacyjnych Polaków i zbliżenie się do państw takich jak Dania, Belgia i Holandia.