Tomasz Budzik: "Idzie zmiana w karaniu za wykroczenia zarejestrowane fotoradarami. Oby w dobrym kierunku" (opinia)

Polskie fotoradary nie są dziś skuteczną bronią w walce z łamaniem przepisów przez kierowców. Wszystko przez furtkę, która pozwala uniknąć sprawiedliwości. Teraz GITD chce ją zamknąć. Są dwa pomysły na zmianę przepisów, a jeden z nich faktycznie może rozwiązać problem.

Kierowca tego samochodu "nie pamiętał", kto prowadził. Sprawa trafiła na wokandę, a sędzia szybko pomógł mu przypomnieć sobie okoliczności zdarzenia.
Kierowca tego samochodu "nie pamiętał", kto prowadził. Sprawa trafiła na wokandę, a sędzia szybko pomógł mu przypomnieć sobie okoliczności zdarzenia.
Źródło zdjęć: © GITD
Tomasz Budzik

30.06.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:04

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sposób na karę

Przy polskich drogach stoi 435 stacjonarnych fotoradarów, działa 29 urządzeń mobilnych, 30 zestawów do odcinkowego pomiaru średniej prędkości, a także 20 urządzeń do rejestrowania wjazdu na skrzyżowanie przy czerwonym świetle. Mogłoby się wydawać, że przy takim arsenale zdyscyplinowanie kierowców nie jest trudne. Jest jednak inaczej. Wiele osób przyłapanych przez fotoradar unika naliczenia punktów karnych czy zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące, wykorzystując możliwość, którą dają obecne przepisy.

W przesyłce, którą właściciel zarejestrowanego przez fotoradar pojazdu otrzymuje od GITD, znajduje się dokument, który można wypełnić na trzy sposoby. Pierwszy z nich to przyznanie się właściciela pojazdu do winy i poniesienie wszystkich konsekwencji czynu. Drugi to wskazanie sprawcy. Jest jednak jeszcze trzeci – niewskazanie sprawcy. W założeniu ta opcja została przewidziana dla osób, które podczas podróży zmieniały się za kierownicą z pasażerami i nie pamiętają już, kto prowadził w miejscu, gdzie fotoradar zrobił zdjęcie.

W praktyce wielu kierowców korzysta z tej możliwości, by uniknąć utraty prawa jazdy. Co prawda po niewskazaniu sprawcy trzeba zapłacić karę, ale kwota 500 zł nie zrobi wrażenia na kimś, kto drastycznie przekroczył prędkość. Do tego unika się nałożenia punktów karnych, które przybliżają kierowcę do utraty uprawnień czy zatrzymania prawa jazdy na trzy miesiące, jeśli do wykroczenia doszło w terenie zabudowanym. Teraz GITD i Ministerstwo Infrastruktury chce to zmienić.

Dwie koncepcje

Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", trwają prace nad zmianą systemu karania kierowców za przewinienia zarejestrowane przez urządzenia GITD. Według DGP rozważana propozycja zakłada wprowadzenie kary administracyjnej, która byłaby nakładana w razie niewskazania sprawcy wykroczenia. Właściciel pojazdu musiałby wówczas zapłacić kwotę dwukrotnie wyższą niż mandat przewidziany przez taryfikator za dane przewinienie.

O drugim rozwiązaniu mówił podczas zorganizowanej w styczniu 2020 r. przez GITD konferencji nt. bezpieczeństwa szef tej służby Alvin Gajadhur. W tej propozycji w razie niewskazania sprawcy wykroczenia kara za czyn spadałaby na właściciela pojazdu. Nie jest co nic nowego - takie przepisy obowiązują już w kilku europejskich państwach.

Długo można dyskutować nad tym, która z tych koncepcji zmian jest bardziej sprawiedliwa (czy też mniej niesprawiedliwa) w przypadku, gdy właściciel pojazdu rzeczywiście nie pamięta, komu w danej chwili powierzył pojazd. Trzeba jednak przyznać, że z punktu widzenia skuteczności w likwidowaniu patologii na drogach i po przyłapaniu przez fotoradar druga z możliwych zmian prawa byłaby skuteczniejsza. Dlaczego?

Skończyć z cwaniactwem

Problemem jest polski taryfikator mandatów. Tabela, której zawartość nie zmieniła się od lat, zdążyła się już zdewaluować. Dziś perspektywa otrzymania mandatu dla wielu kierowców nie jest już wystarczającym czynnikiem odstraszającym przed łamaniem prawa. Dla wielu osób, jak na przykład dla pewnego kierowcy bentleya, zagrożenie otrzymaniem kary w wysokości dwukrotności kwoty mandatu również nie będzie bodźcem do zdjęcia nogi z gazu. Zamożni kierowcy zapłacą i od razu zapomną o sprawie. Tymczasem naliczenie punktów karnych czy zatrzymanie prawa jazdy na 3 miesiące skuteczniej da zmotoryzowanym do myślenia.

Czas pokaże, w którą stronę pójdą zmiany w przepisach. Już dziś nie ulega jednak wątpliwości, że są one potrzebne. Choć fotoradary są w Polsce doskonale oznakowane, co oznacza, że kierujący łamią prawo świadomie, to i tak wielu kierowców po otrzymaniu korespondencji z GITD myśli głównie o tym, jak się wywinąć. Jeśli konsekwencji nie będzie można uniknąć, sytuacja może się zmienić. Podniesienie stawki kary byłoby jedynie puszczeniem oka do łamiących przepisy.

Komentarze (24)